Bijelo Dugme
I tak rozpoczął się nowy rozdział w historii muzyki jugosłowiańskiej. Zespół rozpoczął karierę od nagrania singla, którego producentem został Nikola Borota Radovan. Na wydanym przez Jugoton singlu zamieszczono utwory „Top” („Wystrzał”) i „Ove ću noći naći blues” („Tej nocy znajdę bluesa”). Oba numery to kompozycje Bregovića. Singiel osiągnął spory sukces, a BIJELO DUGME uznano za odkrycie muzyczne – zespół wygrał tzw. BOOM Festival ’74. Wytwórnia zdecydowała się wydać drugi singiel pod szyldem „Białego guzika”. W trakcie sesji nagraniowej zarejestrowano cztery utwory, z których dwa umieszczono na singlu (znowu sukces), a dwa pozostałe zasiliły repertuar debiutanckiej płyty długogrającej grupy. To właśnie po sukcesie drugiego singla BIJELO DUGME podpisało kontrakt płytowy z Jugotonem i Diskotonem, z których to ten pierwszy został ostatecznie wydawcą grupy na długie lata.
[quote_box_right]Nakład płyty rozszedł się jak świeże bułeczki, a młodzież szturmowała koncerty grupy, bowiem to na nich mogła usłyszeć muzykę, która nawiązywała do twórczości LED ZEPPELIN i DEPP PURPLE[/quote_box_right]
Debiutancka płyta była nagrywana w studiu Akademik, należącym do radia w Ljubljanie. Utwory programowo zawarte na płycie były, jak na owe czasy i miejsce, bardzo nowatorskie. Całość otwierał zaaranżowany na nowo „Kad bi’ bijo bijelo dugme”. Trwający prawie jedenaście minut hardrockowo-progresywny utwór dzielił się strukturalnie na kilka części, w tym rozbudowane elementy instrumentalne – solówki gitary, organów Hammonda i perkusji. Po nim rozbrzmiewał tęskny, bluesowy numer, przypominający zeppelinowskie „Since I’ve Been Loving You”. Kolejny utwór na płycie był bardzo zbliżony do równie zeppelinowskiego „Rock and Roll” (styl gry Bregovića, jak i jego image musiał być wzorowany na Jimmym Page’u ).
Całą płytę, składającą się z sześciu utworów, zamykały: balladowa „Selma” (partia Hammonda przynosi skojarzenia z „Repent Walpurgis”) i gitarowe boogie „Patim evo deset dana” z partią harmonijki ustnej, graną przez Bregovića. Krążek zatytułowano tak, jak najbardziej monumentalny i najdłuższy utwór z sesji nagraniowej.
Nagrania zakończono w październiku 1974 roku, płyta ukazała się nakładem Jugotonu miesiąc później. Dla przeciętnego jugosłowiańskiego odbiorcy krążek był szokujący: od muzyki, poprzez teksty, skończywszy na prowokacyjnej okładce. Tym sposobem na terenie całej Jugosławii rozpoczęła się „dugmemania”. Nakład płyty rozszedł się jak świeże bułeczki, a młodzież szturmowała koncerty grupy, bowiem to na nich mogła usłyszeć muzykę, która nawiązywała do twórczości LED ZEPPELIN i DEEP PURPLE.
[quote_box_right]Zarzut stawiany Goranowi, że jest „naczelnym odgrzewaczem własnych kotletów”, jest zatem w pełni uzasadniony.[/quote_box_right]
Jugoton wiedział, że BIJELO DUGME to ich koń pociągowy, pracujący na całą wytwórnię. Nie szczędził dla zespołu ani czasu, ani pieniędzy. Kiedy postanowiono, aby „Biały guzik” nagrał kolejną płytę, w celach twórczych odseparowano go na kilka miesięcy w górskich ostępach, a na samo nagranie wysłano do Londynu, do studia Air, należącego do samego George’a Martina. Zespół wiedział, że wyjazd do Anglii jest dla niego szansą, której nie może zmarnować. Szansą przede wszystkim na lepsze brzmienie, jakiego nigdzie w Jugosławii nie osiągną. Płyta „Štabi dao da si na mom mjestu” („Co byś dał, aby być na moim miejscu”) była nagrywana prawie cały listopad 1975.
Materiał na nią był interesujący. Oprócz sprawdzonego hardrockowego modelu, Bregović postanowił wprowadzić elementy ludowej muzyki bałkańskiej. Całość, w wyważony sposób wyprodukowana przez zdolnego pracownika Air – Neila Harrisona, uzyskała ciekawą formę końcową, z dogranymi grzmotami i innymi tajemniczymi dźwiękami z modnym, stereofonicznym nagraniem tętentu końskich kopyt. Efekty te nadawały elementów progresywności. Za najciekawszy z całej płyty można uznać utwór tytułowy z interesującą partią gitary klasycznej.
Obecność w studiu Air to dla BIJELO DUGME nie tylko nagranie. W kilku wywiadach Bregović wspominał, że w czasie sesji spotykali wielu znanych muzyków. Najbardziej niezwykłym było podobno spotkanie z Davidem Bowie’em, który pozytywnie wypowiadał się o zespole i doradzał co nieco w kwestiach nagrania. Przeprowadzona na migi i w sposób dźwiękonaśladowczy rozmowa miała odbyć się… przy pisuarze.
Nowa płyta ukazała się w Jugosławii pod koniec grudnia. Oznaczało to dla zespołu kolejną męczącą trasę koncertową, wraz z kolejnymi przejawami dugmemanii, którą zaczęto przyrównywać do angielskiej beatlemanii. Drugi album opatrzono równie, a może nawet jeszcze bardziej prowokacyjną okładką.
Idąc za ciosem, Jugoton na początku 1976 roku wydał solową płytę Bregovića, na którą składały się nagrania zarejestrowane przez niego wcześniej – z grupą JUTRO i jako muzyka sesyjnego. Notabene znaczna część tych utworów – kompozycji Gorana – powróci w jego późniejszej karierze, czy to z BIJELO DUGME, czy solo. Będą inne teksty, inne aranżacje, ale muzyka ta sama. Zarzut stawiany Goranowi, że jest „naczelnym odgrzewaczem własnych kotletów”, jest zatem w pełni uzasadniony.