Gitarzysta klasyczny młodego pokolenia, który w ciągu ostatnich kilku lat z sukcesami rozwija swoją karierę muzyczną w kraju i za granicą jako artysta nagrywający i koncertujący, a także wykładowca. Rozmawiamy tuż przed rozpoczęciem letniego sezonu koncertowo-warsztatowego.
Rozmawiał: Dariusz Domański
Zdjęcia: A. Berbecki Ponte Art Production
Dariusz Domański, TG: Studiowałeś przez kilka lat w Stanach Zjednoczonych, masz więc szerokie spojrzenie na scenę muzyki klasycznej na świecie. Jak oceniłbyś sytuację gitary klasycznej w USA w porównaniu z Europą? Jakie są różnice i podobieństwa; co jest lepsze, co gorsze?
Łukasz Kuropaczewski: USA to bardzo ciekawy kraj, pełen możliwości. Każde, nawet najmniejsze miasto ma dobrze działające stowarzyszenie gitarowe. Wielokrotnie jeżdżąc do różnych miejsc i grając dla tychże stowarzyszeń, byłem bardzo wzruszony tym, jak wielu jest miłośników gitary. W tych organizacjach pracują najczęściej nie gitarzyści, tylko miłośnicy muzyki gitarowej, amatorzy. Zazwyczaj są to wolontariusze. Tego w Europie brakuje. U nas są tylko festiwale, rzadko zdarza się dobra seria koncertowa. Trudno jest mi ocenić obiektywnie poziom nauczania gitary w USA, ponieważ ja miałem szczęście studiować u Manuela Barrueco. Słuchając jednak uczniów i studentów w różnych miastach, podczas lekcji mistrzowskich, mogę powiedzieć, że poziom jest ogólnie dużo niższy niż w Europie. Żeby w USA zdobyć tytuł magistra, wystarczy skończyć studia, a żeby się na nie dostać, wystarczy mieć pieniądze. Dlatego amerykańscy gitarzyści to często ludzie, którzy po pięciu latach nauki dostawali tytuł i zostawali profesorami gitary. Jak w takim razie zbudować odpowiedni poziom? Brak dobrych nauczycieli oraz zbyt „wyluzowana” edukacja są głównymi powodami niższego poziomu muzyków kształconych w USA.
Opowiedz o nowym koncercie Meyera. Jak wygląda współpraca z kompozytorem; czy musisz przekazywać dużo sugestii dotyczących niuansów wykonawczych gitary?
Maestro Meyer to wielki intelektualista, a do tego jeden z najbardziej pracowitych ludzi, jakich w życiu poznałem. Koncert napisał bardzo szybko. Każdą nutę konsultował ze mną i natychmiast wprowadzał poprawki. Nie mogę się już doczekać pierwszego wykonania w katedrze gnieźnieńskiej, podczas inauguracji festiwalu Polska Akademia Gitary 2011.
Twoja najnowsza płyta, kameralna „Aqua e vinho”, zebrała sporo pochlebnych recenzji. Skąd wziął się pomysł na taki właśnie repertuar i skład instrumentalistów?
Od dawna marzyłem o płycie kameralnej. Bardzo lubię grać z kameralnym składem. Daje mi to możliwość zagrania muzyki, której nie mógłbym wykonać na gitarze solo. Nie jestem przesadnym fanem repertuaru na gitarę, dlatego ciągle szukam nowych rzeczy. Myślę, że koncert Meyera będzie dobrym dodatkiem do naszego repertuaru.
Dobór artystów był bardzo łatwy – wybrałem ludzi, którzy myślą podobnie do mnie i tego samego oczekują od wspólnego muzykowania [oprócz Ł ukasza na płycie zagrali: A. Szymczewska, M. Zdunik, A.M. Staśkiewicz i K. Budnik-Gałązka – przyp. red.]. To granie bezkompromisowe, pełne energii i żywiołu. To nie miał być typowy projekt kameralny, lecz spotkanie pięciu solistów, którzy grają razem. Myślę, że efekt jest ciekawy, rzeczywiście dostaliśmy wiele świetnych recenzji oraz nominację do Fryderyka w kategorii Kameralny Album Roku. Ale następna płyta będzie już solowa, jesienią tego roku.
Podczas Letniego Festiwalu Gitary w Krzyżowej będziesz prowadzić swoje warsztaty. Jak oceniłbyś poziom studentów w Polsce w porównaniu do innych krajów, szczególnie USA, gdzie również regularnie prowadzisz zajęcia dla młodzieży?
Patrz pytanie pierwsze. [śmiech]
Na jakim obecnie grasz instrumencie? Jakich używasz strun?
Gram na gitarze Rossa Gutmeiera z Baltimore. Jestem zachwycony tym instrumentem. Inspiruje mnie i gra na nim sprawia mi ogromną frajdę. Strun używam wyłącznie firmy Savarez.
Dziękuję za rozmowę.