Kilkudziesięciu wykonawców, dwie sceny, trzy dni i setki ludzi każdego dnia – tak wyglądał drugi Soundrive Fest, tym razem w surowych klubowych okolicznościach na terenie byłej Stoczni Gdańsk.
Tydzień temu od 16 do 18 sierpnia w nowo otwartym klubie myzycznym B90 odbyła się druga odsłona Soundrive Festival. Nie była to pierwsza impreza w tym miejscu ponieważ niewiele wcześniej sala pękała dosłownie w szwach na gdańskiej edycji Męskiego Grania. Śmiało można jednak powiedzieć, że pod względem skali przedsięwzięcia, lineup’owego rozmachu, logistyki i towarzyszących punktów gastronomiczno-piwnych w B90 było to przedsięwzięcie pionierskie i ryzykowne. Po raz kolejny jednak okazało się że „do odważnych świat należy” a jeśli jeszcze zabiera się za coś takiego osoba doświadczona, zdecydowana i po prostu profesjonalna, to po prostu nie może się nie udać. Arkadiusz Hronowski, szef klubu i dyrektor festiwalu od początku trzymał wszystkie sznurki i konsekwentnie realizował swoją wizję, co zaowocowało – śmiało można tak powiedzieć – jedynym takim festiwalem w kraju.
Postindustrialna lokalizacja gdzieś pomiędzy stoczniowymi halami, dokami i dźwigami dodawała niesamowitego klimatu temu wydarzeniu, a festiwalowiczom poczucia absolutnej wyjątkowości całej sytuacji. Klub dysponuje (i wykorzystuje to w 100%) doskonałe nagłośnienie i światła, które zachwycały przybyłych fanów – nie było mowy o słabym brzmieniu z przodu, czy marnym oświetleniu, jak to się czasami w klubach zdarza. Tutaj to był tak samo ważny element koncertów, a realizatorzy za stołami mikserskimi tworzyli zjawiskowy, równoległy spektakl pod tytułem „światło i dźwięk”. Każdy wykonawca, każdy utwór, niemal każdy moment w utworze miał wyjątkową, kolorową, imponującą oprawę świetlną, co mi osobiście bardzo się podobało i domiślam się, że wykonawcom również. Nagłośnienie na scenie zapewniły z kolei Box Electronics (m.in. marka Taurus) z Sopotu oraz Blues Club z Gdyni.
Od początku ideą bookingu Soundrive Fest było zapewnienie udziału ciekawych, wartościowych wykonawców z całego świata, którzy jeszcze nie są bardzo znani, ale jest duża szansa, że już niedługo będą. Na dwóch scenach Main Stage i Soundrive Stage (oddzielone murem i doskonale wytłumione – żadne dźwięki nie przenikały do sąsiedniej sali) zagrały zespoły z pogranicza indie, rock, elektro i pop a wszystko podlane bezkompromisowym, szczerym podejściem do wykonywanej muzyki. Nie sposób wymienić tu wszystkich wykonawców, ale zespoły takie jak Turbowolf (UK), The Experimental Tropic Blues Band (Belgia), 2:54 (UK), czy finałowy iamamiwhoami (Szwecja) pozostawiły wśród publiczności wspomnienia chyba na całe życie.
Poniżej kilka zdjęć z festiwalu, którego TopGuitar było oficjalnym patronem medialnym.
tekst i zdjęcia: Maciek Warda