Kolejne nazwy, które zelektryzują każdego fana współczesnej muzyki a które zobaczyć będzie można już na kilka miesięcy na Open’er 2016.
Tame Impala
„Cały czas myślę, że ten album jest kompletnie niesłuchalny” mówił w jednym z wywiadów Kevin Parker, centralna postać zespołu Tame Impala, chwilę przed wydaniem swojej najnowszej płyty pt. „Currents”. Kolejne miesiące 2015 roku pokazały, że nie miał racji. Trzeci album australijskiego zespołu okazał się ogromnym sukcesem artystycznym i sprzedażowym. „Currents” ma szansę na nagrodę Grammy w kategorii Najlepszy Album Alternatywny, co byłoby ukoronowaniem półrocznej drogi przez szczyty list przebojów (to najwyżej notowana premiera TI w ich dyskografii) oraz doroczne podsumowania (5 miejsce na listach NME i Pitchfork). I nawet jeśli za jakiś czas te liczby, miejsca, rankingi ulegną wytarciu, dzięki znakomitym singlom – „Let It Happen”, „’Cause I’m a Man” czy „The Less I Know The Better”, płyta „Currents” przetrwa w pamięci fanów. Zwłaszcza ten pierwszy robił ogromne wrażenie już w momencie premiery. Masywny, gęsty od muzycznych tropów, jak w soczewce skupił wszystko co najlepsze w muzyce Tame Impala – psychodelię, fascynację analogową elektroniką, potężne brzmienie, ale także dbałość o melodię i napięcie. W 2015 roku nie było nagrania, w którym działoby się więcej, nawet jeśli Parker i spółka potrzebowali do tego 7 minut i 46 sekund.
Sukces „Currents” nie powinien dziwić, bo od samego początku kariery Australijczycy zachwycali poziomem nagrań studyjnych. Debiutancki „Innerspeaker” to jeden z najlepszych rockowych debiutów ostatnich lat, wydany dwa lata później „Lonerism” był potwierdzeniem nowej jakości, pełnym rozwinięciem skrzydeł dla zespołu, którego studyjny perfekcjonizm pozwolił odkryć coś nowego w wydawało się wyeksploatowanym rocku psychodelicznym. Tame Impala nie tylko tchnęli nowe życie w lata 60-te, ale także przetarli szlak kolejnym zespołom. Dziś Tame Impala stoją na czele wąskiej grupy najbardziej progresywnych zespołów gitarowych na świecie, które swoją klasę potrafią potwierdzić także w czasie porywających koncertów.
Caribou
Są takie utwory, które wręcz trzeba usłyszeć na żywo. Należy do nich „Can’t Do Without You”, singiel projektu Caribou, który znalazł się na wydanym latem 2014 roku albumie „Out Love”. Nie udało się w 2015, ale dziś z czystym sumieniem możecie przygotowywać się do chóralnego odśpiewania refrenu jednego z najlepszych elektronicznych utworów ostatnich kilkunastu miesięcy. To zresztą nie był pierwszy raz, kiedy Caribou bezbłędnie trafił w gust fanów muzyki elektronicznej. Podobnie było 6 lat temu, kiedy wydawał album „Swim” z rewelacyjnym singlami „Odessa” i „Sun”. Zarówno wtedy, jak i po wydaniu „Our Love”, Caribou cieszył się ze świetnych recenzji i tytułów dla najlepszych płyt roku. Zasłużenie, bo mało jest tak udanych albumów, które w elektronice odnajdują mnóstwo duszy, ciepła i opowiadają pewną historię, w wypadku „Our Love” osobistą. Dan Snaith, stojący za Caribou sam, opisuje te płytę jako miks cyfrowej produkcji pop, beatów inspirowanych hip-hopem, stonowanej linii basu i house’u. Wszystko przefiltrowane przez jego unikalną perspektywę. „Our Love” to płyta, do której chce się wracać, ale warto doświadczyć jej także w wersji koncertowej. Koncerty Caribou są intensywne, bardzo wciągające, wręcz transowe, ale nie gubią charakteru melodyjności utworów. Dlatego stają się wydarzeniem każdego festiwalu, na którym Caribou ma okazję wystąpić.
Bastille
Drugie studyjne wydawnictwo Bastille to jeden z najbardziej wyczekiwanych albumów 2016 roku. Od kilku miesięcy zespół przebywa w studiu, pracując nad następcą „Bad Blood”. To świetna informacja, ponieważ debiutowi Bastille za kilka tygodni „stukną” trzy lata, a fani z utęsknieniem wyczekują każdego kolejnego dźwięku z obozu Brytyjczyków. Data premiery albumu nie jest jeszcze znana, ale fakt, że zespół zaczyna ogłaszać letnie występy, oznacza na pewno jedno – nowe utwory w trakcie koncertów! Na razie najaktualniejszym utworem Bastille jest „Hangin’”, który formacja nagrała na potrzeby gry „FIFA 16”. Czy znajdzie się na płycie? Nie wiadomo. Nie jest też jasne, w jakim kierunku ma podążać muzyka Dana Smitha i jego kolegów na drugim albumie, ale dzięki temu jego premiera stanie się jeszcze ciekawsza.
Kilka ważnych faktów z kariery Bastille? Proszę bardzo! Album „Bad Blood” w samych Stanach i Wielkiej Brytanii kupiło ponad 7,5 miliona fanów! Singiel „Pompeii” był najczęściej odsłuchiwanym utworem 2013 roku, ustępując miejsca tylko „Get Lucky” Daft Punk, a w tym samym roku cyfrową wersję płyty „Bad Blood” kupowano na Wyspach najczęściej! Na festiwalu Glastonbury przywiedli pod John Peel Stage największy tłum widzów w historii! Remixowali Davida Lyncha! W 2014 roku dostali BRIT Awards dla najlepszego nowego zespołu! Byli częścią Band Aid 30, pojawiając się w kolejnej wersji „Do They Know It’s Christmas?”! No i cały czas mają w repertuarze „Things We Lost in The Fire” czy „Oblivion”, nagrania, których nie sposób nie znać, nawet jeśli na co dzień poszukuje się innych doznań muzycznych.
The 1975
Nowa generacja indie-rockowych zespołów ma już swoje wielkie gwiazdy. Bez wątpienia należy do nich The 1975, kwartet z Manchesteru, który serca publiczności podbił swoim debiutanckim albumem zatytułowanym po prostu „The 1975”. Album ukazał się latem 2013 roku, ale już wcześniej zespół zwracał na siebie uwagę kolejnymi singlami i EP-kami. „The 1975”, wypełniony najlepszymi utworami z ich krótkiej kariery, wspiął się na pierwsze miejsce brytyjskiej listy przebojów i zyskał sporą przychylność dziennikarzy. W stacjach radiowych trudno było uwolnić się od singlowych „Sex”, „Girl” czy „Settle Down” a grupa z trudem znajdowała wolny czas między kolejnymi etapami światowej trasy koncertowej.
Gitarowe granie The 1975 ma mnóstwo odniesień do różnych gatunków, co słychać zwłaszcza w nowych utworach, pochodzących z zapowiadanego na koniec lutego albumu „I Like It When You Sleep, for You Are So Beautiful Yet So Unaware of It”. W pierwszych trzech singlach mamy sporo dobrego popu i funku, rodem z klasycznych nagrań Prince’a. Jak brzmi cała nowa płyta The 1975, przekonamy się 26 lutego. Na Open’er Festival zespół, który cieszy się w Polsce wielką popularnością, przyjedzie więc z premierowym materiałem.
CENY BILETÓW OD 16.12.2015 DO 5.06.2016 (REGULAR TICKETS):
karnet 4-dniowy – 549 PLN
karnet 4 dniowy + pole namiotowe – 629 PLN
karnet weekendowy – 369 PLN
karnet weekendowy + pole namiotowe – 429 PLN
bilety jednodniowe – 239 PLN
Bilety dla dzieci:
Od 3 do 12 roku życia – 50% ceny: karnet 4-dniowy 274 PLN, karnet 4-dniowy + pole namiotowe – 314 PLN, karnet weekendowy – 184 PLN, karnet weekendowy + pole 214 PLN, bilety jednodniowe – 119 PLN Dzieci do 3 roku życia: udział bezpłatny.
CENY BILETÓW OD 6.06.2016 – JUNE TICKETS:
karnet 4-dniowy – 589 PLN
karnet 4 dniowy + pole namiotowe – 659 PLN
karnet weekendowy – 399 PLN
karnet weekendowy + pole namiotowe – 459 PLN
bilety jednodniowe – 239 PLN
Bilety dla dzieci:
Od 3 do 12 roku życia – 50% ceny: karnet 4-dniowy – 294 PLN, karnet 4-dniowy + pole namiotowe – 329 PLN, karnet weekendowy – 199 PLN, karnet weekendowy + pole – 229 PLN, bilety jednodniowe – 119 PLN
Dzieci do 3 roku życia: udział bezpłatny.
Bilety dostępne w ALTERSKLEPIE oraz w wybranych punktach sprzedaży eBilet. Lista stacjonarnych punktów sprzedaży.
Bilety VIP (Very Interesting Place) można kupić, kontaktując się z adresem [email protected]