(Fonografika)
Miłe zaskoczenie. Bardzo skuteczna wypadkowa punk rocka, rockabilly i warszawskiego klimatu działa na mnie jak kocimiętka na Mruczka. Sprawdziłem – „Kultura za kulturę” skutecznie poprawia mi humor, a kto mnie zna ten wie, że to nie łatwe.
Criminal Tango przede wszystkim uniknęli tego, co mnie zazwyczaj na tego typu płytach wkurza – wykonawczej miernoty. Kawałki są proste, bo takie być powinny, ale nie prostackie – są dobrze zagrane, sporo się w nich dzieje. Z pomocą przychodzi tutaj dość bogate instrumentarium – w zespole nie brakuje ani trąbki, ani klawiszy, o reszcie klasycznego rockowego zestawu nie wspomnę. I na wszystko jest tutaj miejsce. Każdy kawałek na płycie brzmi tak, że nóżka sama kica. Nawet słabsze numery, jak choćby „Nie kłam”, trzymają odpowiedni poziom. Daleko też Criminal Tango do polskiego punk rocka. Mają z niego co nieco w brzmieniu, są punkowo skrojone gitary, wokale, ale aranżacje i muzyczna wyobraźnia są daleko dalej. Jeśli ktoś spodziewa się opcji „trzy akordy, darcie mordy”, to będzie zawiedziony. Na dodatek płyta jest szalenie przebojowa. Być może to właśnie w tej warstwie wychodzi ta miłość do warszawskiego folku. Tamte stare warszawskie piosenki były skoczne i w dużej mierze chwytliwe. Piosenki Criminal Tango też bez wątpienia takie są. Wystarczyło mi jedno przesłuchanie, żeby bez większego wysiłku zapamiętać kilka refrenów.
Bardzo przyjemna uchu i głowie wypadkowa Pidżamy, Partii i Szwagierkolaski. Polskiego rynku muzycznego nie zbawi, ale warto posłuchać, nawet jeśli się nie przepada na co dzień za tego typu muzyką.