Wyd.: My Experience Music
Autor: Maciej Warda
Album „Jary OZ” składa się z akustycznych wersji największych hitów Oddziału Zamkniętego oraz nowych, premierowych utworów wykonanych przez obecny zespół Jarego. Ten dwupłytowy album to powrót Jaryczewskiego do świetnej formy. Nie wiem, czy w jego życiu prywatnym też nastąpiły jakieś zmiany na lepsze, ale na płycie słychać nowego ducha i radość z gry. Założyciel Oddziału Zamkniętego i jego wokalista w latach 1979–1985 poradził sobie z upływającym czasem i wyszedł z tej potyczki obronną ręką. Pierwsza płyta (CD1) wytrzymuje porównanie z oryginałami – utwory zostały zaaranżowane akustycznie, ale wykonane ogniście. Nie ma tu przynudzania czy rozwlekania formy, aranże są ciekawe, momentami niezmienione, niekiedy zaskakujące („Obudź się” w aranżu Michała Mierzejewskiego czy „Zabijać siebie”). Dużo tu gitarowego grania (na gitarach oczywiście Jary oraz wieloletni gitarzysta OZ – Krzysztof Zawadka), sekcja rytmiczna zaznacza swoją obecność w każdym kawałku (Andrzej Potęga i Michał Biernacki), a sama siła tych evergreenów powoduje, że jest to jedna z najbardziej przebojowych płyt, jakie ostatnio słyszałem. Druga płyta to już nowe utwory, zagrane jak Bóg przykazał – elektrycznie i w stylu Oddziału. Jest na bogato – riffy, dęciaki, klawisze, ballady i rockowy pazur – od razu rozpoznamy, spod czyich rąk to wyszło. We wszystkich utworach słychać po prostu „imprimatur” Jarego, a to już świadczy o wielkiej wartości artysty.
Obydwie płyty zostały zrealizowane w studiu Custom 34 – w jego idealnej atmosferze wskrzeszono ducha Oddziału i nadano materiałowi świetne, stylowe brzmienie. Pomógł w tym bardzo Piotr Łukaszewski, którego rola w powstaniu tej płyty jest nie do przecenienia. W sumie mamy dwadzieścia sześć utworów, którymi Jary udowadnia, że warto było walczyć i pozostać artystą, a nie jak kilku jego rówieśników – włożyć białe kołnierzyki i wyprzeć się rock and rolla.