(Folter Records)
Dopóki nie sprawdziłem, że Northern Plague pochodzi z Białegostoku, z początku słuchając tego materiału myślałem, że to zespół z zagranicy. Na swoim oficjalnym profilu piszą, że grają „modern death metal” – po takim opisie spodziewałbym się czegoś w rodzaju Gojiry i choć rzeczywiście pewne elementy stylu tej grupy można w muzyce Northern Plague odnaleźć, to jednak większość ich riffów osadzona jest raczej w klimacie od dawna znanym fanom deathu, a momentami okraszona blackowym nawet posmakiem. Niemniej poziom rozbudowania utworów oraz ich monumentalny wydźwięk stoją zdecydowanie na współczesnym poziomie.
To potężne, a jednak surowe brzmienie płyta zawdzięcza w dużej mierze mięsistym gitarom, które gęsto pokrywają każdy skrawek przestrzeni, przebijane jedynie przez serie perkusyjnych blastów. Wszystko dopracowane z chirurgiczną precyzją i zagrane z zimną krwią – panowie nie cackają się z instrumentami, jadą ostro i bez litości, i choć może nie zachwycają oryginalnością stylu, to realizują swój manifest ze śmiertelną powagą i odpowiednią dla reprezentowanego gatunku techniczną maestrią. Zawodowo nagrany krążek, którym Northern Plague pewnie wchodzi na deski europejskiej sceny metalowej.
Mikołaj Służewski