Whitesnake „Live at Donnington 1990”
(Frontiers / Mystic)
Gitary: Steve Vai, AdrianVandenberg
Bas: Rudy Sarzo
Def Leppard „Mirror Ball”
(Frontiers / Mystic)
Gitary: Phil Collen, Vivian Campbell
Bas: Rick „Sav” Savage
Nieprzypadkowo zestawiam płyty koncertowe tych właśnie zespołów. Oba wywodzą się z Wielkiej Brytanii, są symbolem heavyrockowego boomu lat 80. w USA i w innych krajach. David Coverdale sięgnął do archiwów i wreszcie zdecydował się wydać materiał koncertowy sprzed ponad dwóch dekad, a Joe Elliot z kolegami przedstawia nam nagrania nagrany współcześnie. W obu zespołach grały i grają gitarowe duety, ale o ile w Def Leppard mamy dwóch solidnych rzemieślników, o tyle Whitesnake z 1990 to niedoceniany Vandenberg i przyćmiewająca go wówczas megagwiazda Steve Vai. Oba dwupłytowe zestawy nagrań zawierają materiał typu greatest hits, z tym że Coverdale & Co nastawił się w 1990 na promocję świeżego materiału ze „Slip of the Tongue”. Współczesny Def Leppard od pierwszych taktów brzmi bardziej soczyście niż zbyt sterylne nagrania z czasów multiplatynowej „Hysterii”. Duet Collen–Campbell gra z czadem, obaj są w bardzo dobrej formie i wciąż bawią się swoimi partiami. Joe Elliot śpiewa nieźle, choć numery są przestrojone niżej, bo skala głosu już nie ta, a wszyscy jak za dawnych lat śpiewają refreny w chórkach. Przebojowy repertuar plus parę nowych kawałków, wszystko brzmi naprawdę przyzwoicie. Festiwal Donnington 1990 to ostatni wielki moment ówczesnej wersji Whitesnake.
David Coverdale był u szczytu wokalnej formy, co słychać na nagraniach, choć w porównaniu z krążącą po internecie wersją z bootlegu i tak postanowił doszlifować w studiu detale, podciągając w paru momentach swój głos o kilka „centów” w Pro Toolsie. Gitarzyści, wiadomo: Vai nie próżnował, częstując wieloma, wplecionymi w aranżacje wirtuozerskimi zagrywkami, zaprezentował też dwa utwory z „Passion and Warfare”. Ale i Vandenberg ma tutaj swoje dwa numery solowe, w których próbował pokazać, że „ten drugi” nie jest dla niego konkurencją. Nie wszyscy polubili partie Steve’a Vaia w tej konfiguracji, niemniej polecam jego solo w „Is This Love” – ciekawe, choć długie i nie przypominające oryginalnej partii Sykesa. Brzmienie imponujące, zremasterowane, choć czy obecny skład Whitesnake nie brzmi bardziej spójnie? Oba albumy mogę z czystym sumieniem polecić fanom, ale wątpliwość mam jedną – czy oba nie ukazują się zbyt późno?
Piotr Nowicki