Skład zespołu
Damian „Rumcayz” Lodowski – bas, wokal
Przemek „Rogal” Rogalski – gitara
Michał „Kretu” Czerniakowski – gitara
Benek „Benek” Zwoliński – perkusja
Internet
www.rustedbrain.pl
www.facebook.com/rustedbrain
Któryż to już raz mógłbym zacząć „Garaż”, pisząc o tym, że wystarczyło mi rzucić okiem na okładkę płyty i już wiedziałem, że to thrash metal. Ale co poradzę na taki urodzaj?
Tytuł „High Voltage Thrash” i okładka albumu mówią właściwie wszystko – mnóstwo klasyków thrashowego grania wymieszanych w postaci ośmiu autorskich kawałków plus intro (akurat patent z użyciem słynnego fragmentu z „Czasu Apokalipsy” jest dość wyświechtany) nie dają za bardzo chwili wytchnienia. Kwartet jest bardzo sprawny technicznie, kompozycyjnie też niewiele można mu zarzucić. Osobiście słyszę gdzieniegdzie echa Testamentu (a właściwie Skolnickowych riffów, choćby w „Bloodpath”), trochę Slayera (obczajcie to posępne zwolnienie w „Waiting for Death”), znajdzie się jakaś stara Metallica, może jeszcze inne Exodusy czy Megadethy. Grunt, że wszystko jest wymieszane na tyle skutecznie, że nie mam wrażenia, że słucham kolejnej dźwiękowej kalki.
Oczywiście nie jest idealnie. Męczą mnie po pierwsze wokale, mocno jednostajnie, jak gdyby dynamizacja i interpretacja partii były hipsteriadą dla studentów szkół teatralnych (jeśli tak jest to ja się pod tym nie podpisuję). Wokalista ma denerwującą manierę nietrzymania dźwięku na jednym poziomie – każda fraza kończy się spadkiem tonu. Trochę się też boi melodii, tak jakby wiedział, że musi, ale nie do końca chciał (vide wspomniany „Waiting for Death”). Z drugiej strony w superszybkim „Juggler” jest już wszystko jak być powinno – tam nie ma czasu na opadanie fraz czy bawienie się melodią. Może tutaj są jakieś wnioski do wyciągnięcia?
Druga denerwująca, choć mniej, sprawa to produkcja. Niby coś mi huczy na dole, ale mam wrażenie, że całość została zmiksowana tak, żeby dźwięk spłaszczyć. Rezultat jest dość złudny, bo wszystko gra i jest słyszalne, a jednak brzmienie skupia się na wyższych rejestrach.
Te dwie rzeczy nie zmieniają jednak faktu, że „High Voltage Thrash” jest rzeczywiście rasowym i dumnym reprezentantem swojego gatunku. Wiadomo, nikt tu koła nie wymyśla, a jedynie przetwarza te same patenty, które tysiące innych przetwarzają od dwudziestu pięciu lat. Niemniej jednak Rusted Brain robią to sprawnie i skutecznie.