(Uniwersytet Śląski 2014; reżyser nagrania: Krzysztof Gawlas)
Całość otwierają trzy radosne samby kompozytora brazylijskiego, Celso Machado. Po nich – przesłynna powolna „Cavatina” z kultowego już filmu „Łowca jeleni”, grana z uczuciem i delikatnym, rozwibrowanym dźwiękiem. Bossy, czyli ujazzowione samby, bywają spokojne i w średnim tempie, ale zawsze nostalgiczne, uczuciowe, rozleniwione, jakieś takie od niechcenia, mimo że mówią przeważnie o miłości. Omawiana płyta to w większości klimaty typowo brazylijskie właśnie, ze słynną „Black Orpheus” Luiza Bonfy na czele (jaki tu cudownie delikatny dźwięk, jakie cudne wibrato!). Utwór w wersji wykonawców ma ich własny wstęp, elementy improwizacji, nietypowe zakończenie.
Pod nr 6 wysłuchamy spokojnej, jakby w irlandzkim stylu, ballady Marii Linnemann – „And If She Would”. To taki muzyczny przerywnik w tej brazylijskiej części płyty. Tytułowy „Eu Te Amo” zasypuje nas jakby „zrezygnowanymi” sekundami schodzącymi w dół – piękny, jakże nostalgiczny utwór.
To jedna z najpiękniejszych płyt gitarowych, jakie udało mi się ostatnio wysłuchać. Gitarzyści omawianego duo to panowie w średnim już wieku, ze sporym dorobkiem artystycznym, pochodzący, wykształceni i pracujący na Górnym Śląsku. Grają jak rodowici Latynosi, z charakterystycznymi bardzo krótkimi dźwiękami (staccato), synkopami, witalnością i typowym dla tamtych klimatów drive’em. Niekiedy słuchamy tu miniaturowych improwizacji czy lekko, acz ze smakiem zmienionym zapisem nutowym (np. w ogranym już nieco utworze „Sambinha” Celso Machado).
Mamy tu wyjątkową okazję wysłuchania czterech miniatur w takim właśnie stylu autorstwa jednego z grających – Tomka Spalińskiego. Pragnę zwrócić szczególną uwagę na nr 10 na krążku – „Evening Sketches II”. To kapitalny utwór w konwencji A-B-A, z licznymi rozkładanymi akordami arpeggio. Jak pięknie płynie ta kompozycja i jak pięknie powraca znów jej główny temat na zakończenie. Po utworach jeszcze nieznanego szerzej na świecie Spalińskiego, przychodzi czas na słynną „Four Seasons in Buenos Aires” Astora Piazzolli, z Argentyny oczywiście. A to już klimaty z innej bajki – żarty się skończyły, mamy tu do czynienia z powagą wyrazu muzycznego i powagą przeżyć twórcy i odtwórców tego słynnego cyklu. Otwiera go dynamiczny „Spring” – nieco może nie pasują tu i w „Autumn” jazzujące quasi-improwizacje. „Summer” – zagrany wyjątkowo spokojnie. Końcowy, smutny i powolny „Winter” pozostawia nas wyciszonych, w muzycznym zamyśleniu.
Brawo, chłopaki! To dopiero pierwsza samodzielna płyta tego świetnego duetu gitar klasycznych!