Kto w swojej muzycznej karierze nie miał etapu pisania (choćby i wspólnie z zespołem) kawałków instrumentalnych opartych na sklejonych motywach i solach, ten chyba nigdy nie wyjdzie poza muzyczną sztancę serwowaną przez medialny mainstream. Wojtek tę lekcję odrobił sumiennie, a w zasadzie odrabia ją cały czas, przy okazji wydając płyty dokumentujące jego dokonania.
Od razu trzeba też przypomnieć, że Wojtek Justyna to polski gitarzysta jazzowy mieszkający w Holandii, który gra i nagrywa także w Polsce. Jego drugą płytę „Get That Crispy” odbieram jako krystalizację własnego stylu, oscylującego wokół fusion. Słychać tu wyraźnie, że Wojtek buduje formę utworów wokół interesujących motywów i zagrywek gitarowych, quasirockowych partii sekcji rytmicznej (piękny gambalowski „Tell Me Where To Go”) oraz ciekawych rozwiązań harmonicznych. Często temat prowadzony jest przez gitarę, która spisuje się nienagannie (np. „Chit Chat With a Chick from Chad”), ale zdarzają się jej też „odpięte lejce”, kiedy to w zwieńczeniach utworów (np. „Cologne”) ekstatycznie i niekontrolowanie pędzi razem z całym zespołem. Środki ekspresji użyte przez Wojtka to przede wszystkim wyborne brzmienie całości – żywa realizacja nagrań z imponującym brzmieniem gitary (często przester crunch dodatkowo zmodulowany efektami przestrzennymi) wtopionym w akustyczne brzmienie sekcji (np. genialny „Swamp”) to niewątpliwy atut tej płyty. Nie ma tu jakichś epokowych kompozycji czy genialnych pomysłów formalnych (kompozycje są raczej skonstruowane tradycyjnie, choć „Swamp” to bardzo chlubny wyjątek), ale dzięki temu mam właśnie wrażenie, że Wojtek znalazł swoją drogę i wie jak tworzyć rzeczy spójne i stylowe. Naturalna skłonność zespołu do synkopowania i polirytmii skłaniają materiał w kierunku funky, ale zrytmizowane unisona tudzież wahania napięć i dynamiki obecne są zbyt rzadko (np. „The Dandy Lion”) w związku z czym podczas słuchania „Get That Crispy” nasze myśli nie zawsze krążą wokół materii dźwiękowej. Płyta rzetelna, świetna wykonawczo, ale momentami chyba zabrakło Wojtkowi kompozytorskiego błysku, który na poprzednim albumie moim zdaniem dała mu Poliana Vieira.
Wydawca: Planet Ezy Street