Testował: Mikołaj Służewski
Takiej gitary w rękach jeszcze nie miałem: wygląda jak semi-hollow, ale to solid body; wydaje się duża i nieporęczna, a jest zgrabna i bardzo wygodna; ma cieniutki korpus, ale brzmi potężnie. Z tego modelu Dean Zelinsky może być – i jest – szczególnie dumny!
Założyciel DBZ Guitars powziął sobie za cel budowanie dobrze wyglądających, dobrze leżących w dłoni i dobrze brzmiących instrumentów w dobrej cenie. Podobnymi hasłami może posługiwać się praktycznie każdy inny producent, ale jemu rzeczywiście udaje się obrócić słowa w czyn, czego sztandarowym przykładem może być DBZ Imperial. Ponadto Dean B. Zelinsky od początku podkreślał, że chce dzięki wykorzystaniu zalet komputerowo sterowanych maszyn CNC nadać swoim gitarom oryginalną i ciekawą rzeźbę. Tak też robi. Chociaż często przypominają one z grubsza pewne znane nam wszystkim modele, to jednak każda gitara DBZ posiada wizualne smaczki – a to wycięcia i ostre krawędzie, a to zaokrąglenia, odważne kształty lub delikatną i ponętną linię korpusu. Tak też jest w przypadku modelu Imperial.
Budowa
Korpus DBZ Imperial na pierwszy rzut oka każdemu kojarzy się z gitarami semihollow, używanymi głównie przez jazzmanów i bluesmanów. I tutaj pierwsza niespodzianka – jest to normalne solid body, zbudowane z klasycznego połączenia mahoniowego spodu i klonowej płyty wierzchniej. Ale nie koniec na tym; największym zaskoczeniem okazuje się bowiem grubość deski, która wokół krawędzi ma niecałe 1,5 centymetra! Z profilu korpus wygląda dosłownie jak naleśnik, który łagodnie rozszerza się do kilkucentymetrowego zgrubienia na samym środku, pod przystawkami i mostkiem.
Taka budowa daje nie tylko ciekawy i niespotykany efekt wizualny, ale też wysoką ergonomię i znakomite właściwości rezonansowe. Wraz z wklejaną mahoniową szyjką, której grubość jest doskonałym kompromisem pomiędzy ważną dla brzmienia masą a wygodą gry, cała konstrukcja świetnie przenosi drgania.
Z elementów osprzętu mamy stały mostek z dość daleko odsuniętym strunociągiem DBZ Stop Tail, dwa humbuckery w srebrnych puszkach z zestawem kontrolnym w postaci dwóch potencjometrów i przełącznika, cieszące się dobrą renomą klucze Grover. Progi w liczbie 22 i menzura 24,75 cala to znany standard. Na główce mamy jednak charakterystyczne metalowe logo w formie orła na tle trójkątnej tarczy, które nie pozwoli nikomu pomylić gitary DBZ z żadnym innym instrumentem. Palisandrowa podstrunnica z markerami w kształcie diamentów zabarwiona jest na ciemny odcień, przypominający heban, co dodaje gitarze dystyngowanego wyglądu niezależnie od opcji kolorystycznej topu – w wersji ST do wyboru jest smolista czerń lub krwista, półprzezroczysta czerwień, ale inne odsłony modelu Imperial znacznie rozszerzają tę paletę, dodając przy okazji m.in. top z klonu wzorzystego czy mostek Bigsby (wszystkim zainteresowanym polecam odwiedzenie strony producenta oraz oficjalnej polskiej witryn www.dbzguitars.pl). Krawędzie płyty wierzchniej pozostawiono w kolorze drewna, co daje efekt tzw. naturalnego bindingu. DBZ Imperial prezentuje się dostojnie, a dzięki opływowym kształtom również nadzwyczaj atrakcyjnie. Zobaczmy więc, jak gra!
Brzmienie
Po moim pierwszym teście gitary DBZ (Barchetta FR z pickupami EMG) oraz po wirtualnym zapoznaniu się z ofertą tej firmy odebrałem ją jako zorientowaną przede wszystkim na gitarzystów metalowych. Dlatego na początku zastanawiałem się, jak kształt przypominający semi-hollow wpisze się w ten klimat. Okazuje się jednak, że Dean Zelinsky ma dużo szersze spojrzenie na rynek gitarowy – w przeszłości, zanim jeszcze zaczął projektować metalowe „siekiery”, zdarzyło mu się robić gitary dla takich panów jak Billy Gibbons (ZZ TOP), Kerry Livgren (KANSAS), Elliott Easton (THE CARS) czy John McFee (DOOBIE BROTHERS) i pod szyldem swojej nowej marki chciał między innymi powrócić do tych blues-rockowych korzeni.
Już od pierwszych dźwięków wydobytych na czystym kanale byłem w sporym szoku. Z cieniutkiego korpusu spodziewałem się bowiem barwy raczej jasnej i o węższym spektrum częstotliwości. Nic bardziej mylnego – Imperial zagrał pełnym, szerokim pasmem o ciemnym i głębokim (neck) lub nieco bardziej drapieżnym, a jednak ciepłym (bridge) charakterze. „Co to za przetworniki” – pomyślałem – „czyżby Seymour Duncan użyczył tu swoich humbuckerów?”.
Nie mogąc oderwać się od gitary, grałem dalej i jakież było moje zdziwienie, kiedy później sprawdziłem specyfikację. Otóż rzeczone pickupy zaprojektowane zostały specjalnie pod kątem tego modelu i wykonane w zakładach DBZ! Jak mówi jeden z pracowników firmy, a prywatnie także użytkownik modelu Imperial, był to długi i żmudny proces, ale się opłacił. Przetwornik przy mostku to mocniejszy sygnał i magnes ceramiczny, podczas gdy gryfowy humbucker oparty jest na stopie Alnico 5. Wracając do brzmienia, w odsłonie czystej jest ono jak najbardziej jazzowe i w pełni tłumaczy początkowe wizualne skojarzenia Imperial z tym gatunkiem. Humbuckery można również rozłączyć w tryb singlowy, wyciągając w górę potencjometr głośności. Nie osiągniemy w ten sposób typowej (i sztampowej) „szklanki”, lecz odchudzimy nieco sygnał w pasmach środkowych, zmniejszając przy okazji jego siłę, ale też pozostawiając wyrazistość góry i głębię basu. Miły dodatek, zwiększający praktyczne zastosowanie tej gitary.
Przy stopniowym dodawaniu gainu coraz bardziej dochodziło do mnie, jak dobre są te humbuckery. Pełne, grube, aksamitne, spójne, z miękkim, podatnym na artykulację środkiem – oto cechy zawodowo brzmiących pickupów DBZ. Urzekło mnie soczyste brzmienie solowe, przypominające magiczny ton Santany z „Samba Pa Ti”. Wszelkie bluesowe patenty, rockowe dwudźwięki i power-chordy brzmią jak marzenie, także w tych rejonach gatunkowych Imperial ma moim zdaniem największe szanse na realizację swojego potencjału. Ale i w mocniejszych klimatach spisze się niezgorzej. Wyciśnięty z tej gitary gęsty i mięsisty przester pozwala na grę zwalistych riffów w drop D, a melodyjne sola wybrzmiewają w nieskończoność słodkim sustainem.
Wspomniałem już na początku o dobrym rezonowaniu konstrukcji Imperial, ale warto też napomknąć o świetnym naciągu strun, dzięki któremu z jednej strony wyraźnie wychodzą zagrywki legato, z drugiej – sprężyste odbijanie się kostki pomaga przy gęstszej grze prawą ręką. Im dłużej siedziałem z tą gitarą, tym trudniej było mi przestać na niej grać, a kiedy już odstawiłem na bok, nie mogłem się napatrzeć na jej ponętne kształty – tak właśnie kończy się niewinna z początku znajomość, która z każdą chwilą przeistacza się w gorący romans. Czysto muzyczny oczywiście.
Podsumowanie
DBZ Imperial ST to wiosło szlachetnie wyglądające i tak też brzmiące, które idealnie ułoży się w rękach rockmanów, ale i wyznawców gatunków pokrewnych, zarówno tych lżejszych, jak i nieco cięższych. Każdemu początkującemu da na start zawodowy sound, bardziej zaawansowanym pozwoli bawić się dynamiką i artykulacją, jednych i drugich prawdopodobnie szybko uzależni. Choćby nawet była to jedyna gitara produkowana przez DBZ, tytuł Best In Show przyznany firmie podczas letnich targów NAMM w roku 2010 byłby jak najbardziej zasłużony. Aż strach pomyśleć, co przyniosą nam inne modele.
Cena: 2 399 PLN
Sprzęt dostarczył: P.P.H.U. Prusakowski; http://prusakowski.pl
strona producenta: www.dbzguitars.pl