Steve Lukather twierdzi, że był taki okres w jego życiu, gdy nie czuł się zbyt pewnie. Chodziło o to, że ze względu na jego pracę sesyjną z artystami innych muzycznych gatunków, ludzie nie postrzegali go jako gitarzysty rockowego. Okazuje się, że dopiero spotkanie z Jimmym Pagem, który był także gitarzystą sesyjnym, zmieniło pogląd Luke’a na tę kwestię.
W wywiadzie dla Vicki Abelson Steve Lukather opowiadał (spisane przez Killer Guitar Rigs): „Poszliśmy na tę imprezę w Guitar Center, która była hołdem dla Jimmy’ego Page’a. Poszedłem z Eddiem Van Halenem i kimś jeszcze, ponieważ Ed i ja byliśmy bliskimi przyjaciółmi. To było prywatne wydarzenie, które organizował Marshall. Page mówi: 'Siemasz, stary!’, a ja na to: 'Jimmy, jesteś moim bohaterem! Miło cię poznać! Co mogę powiedzieć?’ A on na to: 'Chcę ci tylko coś powiedzieć – czytałem artykuł, w którym stwierdziłeś, że bycie muzykiem studyjnym mogło zaszkodzić twojej karierze oraz sprawić, że ludzie nie traktują cię poważnie jako muzyka. To nieprawda. Byłem muzykiem studyjnym. Ci wszyscy kolesie nie wiedzą, co to oznacza’. A ja na to: 'Mówisz poważnie? Mówisz mi to naprawdę?’. Jimmy: 'Tak, mówię ci jak jest.”
Lukather kontynuował: „Uścisnęłam go wtedy mocno. Patrzę na niego i pytam: 'Czy mogę powiedzieć ludziom, że to powiedziałeś?’ A on odpowiada: 'Tak’. Tak naprawdę nigdy o tym nie wspominałem. Nie widziałem go od tego czasu.”
Pochwała od kogoś takiego zmieniła całe moje nastawienie do tego wszystkiego, ponieważ próbowałem wtedy konkurować ze wszystkimi rockmanami
„To był strasznie niepewny okres w moim życiu. Byłem szczęśliwy, że odniosłem sukces, ale ponieważ grałem na wielu innych nagraniach, stwierdziłem, że tracę rockową wiarygodność.”
Ale z drugiej strony byłem przecież pracującym muzykiem. Wyobraźcie sobie jakie miałem szczęście