W ubiegłym miesiącu testowaliśmy pierwszą, „mniejszą połowę” najnowszej serii efektów TC Electronic, składającą się z urządzeń odpowiadających za kontrolę dynamiki i wzmocnienie oraz zniekształcenie sygnału gitary. W tym odcinku na warsztat bierzemy pozostałe kostki, czyli efekty modulacyjne i opóźniające.
Przypomnijmy, że mamy do czynienia z serią trzynastu podłogowych kostek o solidnej budowie i prostej obsłudze, z których każda oferuje jeden z podstawowych efektów brzmieniowych, jakie mogą najbardziej interesować gitarzystę. W dodatku wszystkie utrzymane są w tej samej, bardzo przystępnej cenie, by wybór rodzaju efektu nie był podyktowany kwestiami ekonomicznymi, lecz wyłącznie estetycznymi, stylistycznymi czy artystycznymi, wynikając z gustu i potrzeb kupującego, a nie zasobności jego portfela.
Mimo iż na tej podstawie można by domniemywać przeznaczenie tych efektów wyłącznie dla początkujących, a niewygórowana cena sugerować może ponadto kompromisy w sferze konstrukcyjnej, takie elementy jak true bypass, standardowy sposób zasilania (zewnętrzny zasilacz sieciowy 9 V lub odpowiednia bateria instalowana wewnątrz obudowy), gniazda jack umieszczone od góry, pancerna obudowa i duże, masywne gałki potencjometrów sprawiają, że każdy z tych efektów jest godnym zaufania partnerem na scenę. Czy w kwestii brzmienia także staną one na wysokości zadań stawianych przed nimi przez bardziej zaawansowanych, w tym także zawodowych muzyków?
AFTERGLOW CHORUS
Chorus to jeden z najczęściej wybieranych przez gitarzystów efektów modulacyjnych, który znajdzie zastosowanie w większości gatunków muzycznych. Czy to szklankowate akordy w nucie Lady Pank, czy solówki natchnione grą Mike’a Sterna – TC Electronic Afterglow staje na wysokości zadania. Dzięki w pełni analogowej konstrukcji z wykorzystaniem starego typu podzespołów mamy tutaj sentymentalną podróż do krainy przestrzennych brzmień gitarowych o bardzo przyjemnej, subtelnej fakturze. Potencjometrem mix regulujemy stosunek sygnału przetworzonego do czystego, dzięki czemu sami możemy zdecydować, czy tylko delikatnie ubarwić nasz ton, czy pójść na całego w stronę wyrazistego odstrojenia.
BLOOD MOON PHASER
Ta kostka ewidentnie nawiązuje do znanego wszystkim pomarańczowego klasyka z lat siedemdziesiątych i z powodzeniem naśladuje jego brzmienie przy odpowiednio dobranych ustawieniach. Jednak dzięki bardziej rozbudowanej kontroli parametrów – oprócz regulacji szybkości (rate) i głębokości (depth), możemy wpływać także na sprzężenie zwrotne modulacji, co w praktyce przekłada się na charakter i samą barwę uzyskanego w ten sposób dźwięku. Daje to całkiem spore pole manewru; w niektórych kombinacjach możemy na przykład ustawić coś na kształt vibrato lub szybkiego tremolo, albo też do pewnego stopnia emulować hendriksowskie leslie. Blood Moon to poważny konkurent dla dwóch amerykańskich archetypów gitarowego phasera.
THUNDERSTORM FLANGER
Pierwszym skojarzeniem, jakie przychodzi do głowy po nadepnięciu na Thunderstorm Flanger, są klimaty hardrockowe i heavymetalowe lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Z brzmieniami czystymi efekt ten może pracować podobnie jak chorus, dodając głębi i przestrzeni oraz uatrakcyjniając podstawowy dźwięk naszej gitary. Po włączeniu przesteru znajdujemy się nagle w oku shredowego cyklonu, ale wystarczy trochę poeksperymentować z ustawieniami czterech gałek, by uzyskać charakterystyczny świst samolotu odrzutowego czy inne kosmiczne efekty specjalne rodem z filmów science-fiction, albo nawiedzone dźwięki, jakie można znaleźć w utworach Korn i innych wykonawców numetalu.
TAILSPIN VIBRATO
Tutaj wracamy już do samych korzeni nagłośnienia gitarowego – dlaczego nagłośnienia? Ponieważ efekty vibrato to pierwsze, obok pogłosów, efekty montowane fabrycznie do wzmacniaczy gitarowych. Inna sprawa jednak, że jako „vibrato” opisywano najczęściej efekt tremolo, czyli regularnej zmiany amplitudy dźwięku, a nie jego częstotliwości. Tutaj z kolei mamy do czynienia z „właściwym” efektem vibrato, czyli płynnym, rytmicznym opuszczaniem i podnoszeniem wysokości dźwięku – tak jakbyśmy ruszali ramieniem ruchomego mostka w gitarze lub podciągali i opuszczali strunę palcami na podstrunnicy. Tailspin robi to za nas, przywołując nostalgiczne, falujące brzmienia charakterystyczne chociażby dla epoki surf rocka (tutaj dodatkowo przyda się klimatyczny reverb). Jeśli wykażemy się pewną dozą kreatywności i połączymy Tailspin z jakimś delayem, możemy sprytnie imitować pływający dźwięk starego, taśmowego echa.
ECHOBRAIN ANALOG DELAY
Podobnie jak Afterglow Chorus, Thunderstorm Flanger i Tailspin Vibrato, także i układ Echobrain Analog Delay wykorzystuje chip typu bucket brigade. Ta obrazowa nazwa pochodzi od dawnego sposobu szybkiego przenoszenia przedmiotów, w szczególności podawania wiader z wodą przez ustawionych w łańcuszek strażaków. A ponieważ z przekazywanego z rąk do rąk wiaderka zawsze po drodze coś się wyleje, tak i zwielokrotniony sygnał zostaje z każdym powtórzeniem coraz bardziej okrojony z pewnych częstotliwości, co ma oczywiście swój urok i wprowadza specyficzny, często tak pożądany koloryt brzmieniowy zwany „analogowym”. W przełożeniu na prezentowany delay daje to nam miękki, ciemny i ciepły dźwięk, pozwalający kreowa
rozmyte tekstury dźwiękowe w klimacie post rocka czy też krótkie, naturalnie brzmiące slapback echo wykorzystywane często w country i tradycyjnym rock and rollu. W pełni analogowy układ z wyprowadzoną na zewnątrz regulacją liczby powtórzeń (repeats) pozwala wprowadzić efekt w sprzężenie zwrotne, które możemy następnie kontrolować i modyfikować pozostałymi potencjometrami.
THE PROPHET DIGITAL DELAY
Nowocześniejszy, bazujący na układzie cyfrowym wariant gitarowego efektu delay odznacza się przede wszystkim czystszym i bardziej precyzyjnym brzmieniem opóźnień. Mimo to jakość dźwięku nie zdradza żadnych negatywnych objawów cyfrowej proweniencji, a można wręcz powiedzieć, że jego faktura jest zbliżona do analogowego w bardzo pozytywnym sensie. The Prophet nie brzmi więc zbyt sterylnie czy sztucznie, a jedynie jaśniej i bardziej przejrzyście niż Echobrain – walor estetyczny czy artystyczny to w tym wypadku rzecz indywidualnych preferencji. Z pewnością jednak niezaprzeczalnym plusem tego modelu jest możliwość wyboru trzech różnych podziałów rytmicznych powtarzanego dźwięku: 1/16, 1/8 lub 3/8.
SKYSURFER REVERB
Jeśli pamiętamy znakomite kostki Hall Of Fame czy Trinity Reverb, nie mówiąc już o urządzeniach studyjnych tej marki, to nasze oczekiwania wobec najnowszego pogłosu TC Electronic mogą być dość wysokie. I choć tym razem nie mamy wglądu w każdy najmniejszy parametr brzmienia, jak to ma miejsce w przypadku efektów TonePrint, to dostajemy w pigułce trzy najważniejsze i najbardziej przydatne algorytmy pogłosowe, dobrane i skalibrowane tak, by dostarczyć pożądane rezultaty bez nadmiernego kręcenia gałkami. Spring to wiarygodna emulacja sprężynowych pogłosów montowanych w piecach gitarowych, odznaczająca się przy okazji większymi możliwościami kształtowania dźwięku – wzmacniacze przeważnie mają tylko jedno pokrętło reverb, regulujące natężenie efektu, a tutaj oprócz tego określić możemy jego barwę, a także proporcje względem sygnału podstawowego. Tryb plate jest bardziej neutralny dla barwy i przejrzysty, emulując studyjne pogłosy płytowe, a hall – nieco ciemniejszy i bardziej organiczny, imituje naturalny pogłos pomieszczenia.
Skysurfer Reverb to doskonały dodatek do każdego wzmacniacza, który nie ma wbudowanego pogłosu i groźny rywal dla popularnego świętego Graala gitarowych reverbów.
PODSUMOWANIE
Podobnie jak pierwsza szóstka nowych efektów TC Electronic, którą wzięliśmy na warsztat w poprzednim numerze, testowane w tym miesiącu kostki modulacyjne i opóźniające oferują bardzo dobrą jakość wykonania i przetwarzania dźwięku; są to urządzenia o bardzo dobrych właściwościach użytkowych i brzmieniowych, mogące sprostać wymaganiom nie tylko amatorskich, ale i czynnych zawodowo muzyków. Wszystkie za wyjątkiem dwóch (The Prophet i Skysurfer) mają konstrukcję w pełni analogową, a więc są wykonane zgodnie z gitarową tradycją – czy nie tego szukamy zwykle w ofertach butikowych marek? Tutaj mamy to za ułamek „butikowej” ceny. Pamiętajmy, że układy zawarte w tego typu urządzeniach to najczęściej nie są nie wiadomo jakie wynalazki, a proste podzespoły i nieskomplikowane schematy – nie musi to więc kosztować fortuny i na szczęście nie kosztuje! Najnowsze wyroby TC Electronic to doskonałe przełożenie siły nabywczej pieniądza na satysfakcjonujące rezultaty brzmieniowe. By zaspokoić większość naszych efektowych (a może efekciarskich?) potrzeb, o ile oczywiście nie zależy nam na nowoczesnych funkcjach, zaawansowanej kontroli i programowaniu każdego najmniejszego parametru oraz na innych wodotryskach, nie musimy już specjalnie szukać dalej…
Sprzęt dostarczył:
SoundTrade
tel. 48 22 632 02 85
Strona producenta: