[quote_box_right]Nadesłany egzemplarz gitary Cort Earth 1200 jest po prostu perfekcyjnie, książkowo wręcz zbudowany, a tym samym zapewnia niesamowity komfort gry i niską akcję strun.[/quote_box_right]
Zacznijmy może od tego, że gitara wykonana jest w Chinach. Jeszcze kilkanaście lat temu oznaczałoby to dokładnie tyle, że ktoś na karton po owocach pomelo naciągnął struny wyplecione z liny holowniczej kontenerowca Shenzhen… Nie zapominajmy jednak, że to Chiny są podwaliną ówczesnej cywilizacji, co oznacza mniej więcej tyle, że to wcale nie głupi naród – powiem więcej – naród, który jest nie tylko bardzo zdolny, ale i pracowity, co oznacza, że osiąga prędzej czy później postawiony cel. Ponieważ kraje europejskie i USA chętnie zaczęły produkować wszystko co możliwe w Azji, nie tylko zostawiły tam swoje patenty, cały know-how, ale także wysłali swoich najlepszych ludzi w celu wykształcenia kadry… Kilka lat to trwało, lecz obecnie okazuje się, że chińskie produkty zaczynają konkurować ze światowymi, często bijąc je poziomem zaawansowania przy dużo niższych cenach.
Przy okazji często przypominają je designem, co wprawia zachodnie firmy w konsternację, bo przypominają sobie, że w celu ograniczenia kosztów i podatków nie podpisały z Chinami żadnych sensownych umów patentowych… Przejdźmy do rzeczy. Kilka lat temu otrzymałem do testu gitary szanowanej amerykańskiej firmy Guild, które… wykonane były w Chinach. Były to tak doskonałe instrumenty pod każdym względem, że z jednej strony ciężko mi było w to uwierzyć, gdzie je wyprodukowano, a z drugiej zdałem sobie sprawę z tego, że właśnie rozpoczyna się nowa era – era produktów z Chin, których to państwo po prostu już nie musi się wstydzić…
[quote_box_left]Cort Earth 1200 powala głośnością, pełnią brzmienia i sustainem. To absolutnie topowe brzmienie[/quote_box_left]
Patrząc na Corta Earth 1200, powiem tylko tyle – za kilka lat chińskie produkty będą miały taką samą renomę jak amerykańskie czy europejskie. Pamiętacie? Kiedyś Amerykanie wyśmiewali się z japońskiej myśli technicznej, a następnie z koreańskiej… Żeby w pełni zrozumieć, z czym mamy do czynienia, testując w tym miesiącu Corta Earth 1200, trzeba zacząć od ceny. To gitara, która kosztuje obecnie trochę powyżej dwóch tysięcy złotych, czyli teoretycznie plasuje się na poziomie cenowym szerokiej grupy niedrogich gitar zbudowanych co najmniej kompromisowo.
Zacznijmy od tego, że instrument dostarczany jest w bardzo eleganckim, twardym futerale, za który pewnie oddzielnie zapłacilibyście jedną czwartą ceny… Testowany Cort Earth 1200 to gitara typu dreadnought bez wycięcia w korpusie. To bardzo klasycznie zbudowany instrument z opracowanym przez Corta unowocześnionym ożebrowaniem X. Jednak to nie ożebrowanie zauważycie w pierwszej chwili po otwarciu futerału, tylko kunsztowne i misterne zdobienia gitary. Macica abalone jest tutaj po prostu wszędzie… Stanowi żyłkę wkoło płyty wierzchniej, tylnej, a nawet boczków.