Trudno się dziwić, że ta kostka ma miano „nieustraszonej”. Jeśli dysponuje się takim brzmieniem, niewiele przesterów może jej podskoczyć.
Zacznijmy od przypomnienia, że jest to efekt distortion. I to taki distortion do kwadratu, z tym że nie chodzi o nasycenie przesterem, ale jego charakter i teksturę, która śmiało mogłaby być uznana za kwintesencję brudnego, alternatywnego rocka. Jednym słowem jest to ultrakompaktowy efekt z ultraikonicznym przesterem. V2 oznacza, że mamy do czynienia z tym samym układem co w kostce sprzed dwóch lat, lecz w mniejszej, przyjaznej pedalboardom obudowie. Patent Daredevil Pedals polega na tym, że zaprojektowali oni ten efekt, nadając brzmieniu coś więcej niż tylko nasycenie gain. Może to dlatego, że Johnny, właściciel Daredevil, był rockowym gitarzystą, który kiedyś nagrywał i koncertował ze swoim własnym zespołem i nigdy tak do końca nie był zadowolony z przesterów dostępnych na rynku. Fearless to wyjście poza zwykły efekt przełamania brzmienia wzmacniacza, to terra incognita Marshalla, czyli terytorium w okolicach „jedenastki” na dziesięciostopniowej skali typowego gainu tego wzmaka. Przester ten ma jasny, bardzo bliski ton, szczypiący, piekący i smażący nasze dźwięki na rockowym grillu. Jest to bardzo charakterystyczne brzmienie podlane sosem tradycji, co oznacza, że na życzenie może stać się także bluesowym, z ciepłym drive’em, czy też lekkim boostem. Na pokładzie mamy tylko dwa potencjometry – volume i distortion, z których ten ostatni odpowiada na poziom przesterowania sygnału. Całą resztę osiągamy dzięki dwóm trybom efektu, hi oraz low. Przy tym efekcie (a w zasadzie przy jego większym poprzedniku) firma podjęła wiele eksperymentów z brzmieniem i w rezultacie otrzymano ciepłe, vintage’owe brzmienie, ale także gorący sygnał na wyjściu. Hi jest totalnie siarczysty i w maksymalnych ustawieniach brzmi jak szalona nawałnica alikwotów wyższych rzędów o gęstej, drobnoziarnistej strukturze. Pamiętajmy jednak, że nie zastąpi nam to kanału hi-gain w naszym wzmaku, nie ma bowiem „mięcha” w rodzaju Mesy, ale jeśli nasze solo się nie za bardzo klei albo barwa przesterowania ze wzmacniacza jest zbyt ciemna, Fearless Distortion przyjdzie nam z pomocą. Lo z kolei potrafi być bluesy i crunchy – zwalniamy wówczas tempo, rozluźniamy nadgarstek i czujemy się nagle jak w samym mateczniku elektrycznego bluesa. Urządzenie produkowane jest oczywiście ręcznie w Chicago, USA, ma czteroletnią gwarancję, wystarczy tylko zarejestrować produkt.