Czy Szanowni Czytelnicy mieli kiedykolwiek poczucie obcowania z instrumentem klasy kosmicznej, ale takim z duszą, który już przy pierwszych dźwiękach jasno pokazuje, kto tu w okolicy najpiękniej brzmi? Grałem już na wielu hollow body, ale czegoś takiego nie czułem i nie słyszałem jeszcze nigdy – za każdym uderzeniem w struny gitara Epiphone Joe Pass Emperor II Pro wydaje z siebie syreni śpiew przeplatany cudowną drapieżnością. To woda i ogień, które w połączeniu uwodzą, kuszą i zniewalają.
Seria instrumentów Emperor jest hołdem złożonym tradycyjnym amerykańskim gatunkom muzycznym. Selekcjonowany, świerkowy, profilowany archtop, klonowe boczki i tył, ręcznie rzeźbione ożebrowanie i belka centralna oraz trzyczęściowy, klonowy gryf to cechy godne najlepszych, tradycyjnych instrumentów. Nie bez powodu Epiphone Joe Pass Emperor zaprojektowany został we współpracy z legendą jazzowej gitary – Joe Passem, i był jednym z pierwszych sygnowanych modeli Epiphone’a.
Emperor był przez dekady (już od 1936 roku!) flagowym instrumentem Epiphone’a, który przed długie lata konkurował z Gibsonem. Doczekał się kilku modeli (m.in. Swingster sygnowany przez Chata Atkinsa), ale to Joe Pass zasłużył na taki honor najbardziej, bo związany był z Epiphone’em od lat czterdziestych i to właśnie dzięki eksperymentom z tymi gitarami zawdzięczamy pojawienie się gibsonowskiego solid body les Paul. Zajmijmy się jednak naszym na wskroś nowoczesnym wiosłem, które jednocześnie osadzone jest w tradycji jak mało które. Model Joe Pass Emperor II wszedł do produkcji w 1994 roku, czyli w roku, w którym Joe zmarł. Epiphone oświadczył później, że mistrz zdążył jeszcze dołożyć swoje sugestie do projektu gitary i tego się będziemy trzymali. Niniejsza wersja Pro oznacza ostatnie modyfikacje siodełka, przetworników oraz – przede wszystkim – nowe atrakcyjne wykończenie gitary.
BUDOWA Epiphone Joe Pass Emperor II Pro
Jako się rzekło, pewne rzeczy pozostają niezmienne, a do nich należy konstrukcja Epiphone’a Emperor, oparta cały czas na wzorcu sprzed kilku dekad. Płyta górna to profilowana, pięciowarstwowa świerkowa sklejka, która ponad wszelką wątpliwość zapewnia wyczuwalny rezonans i odporność na warunki atmosferyczne ergo: sama nie pęknie ani się nie wypaczy.
Boczki i spód Epiphone Joe Pass Emperor II Pro wykonano z laminowanego klonu. Gryf stanowią trzy kawałki klonu oraz palisandrowa nakładka. Profil (przekrój) chwytni to tzw. SlimTaper 1960, minimalnie cieńszy i szybszy niż typ 1950, stosowany m.in. w les paulach. Instrument jest oczywiście konstrukcji typu set-in, czyli wpust gryfu wklejony w blok korpusu, jak podaje producent, za pomocą ultramocnego kleju Titebond. Jak na tego typu instrument zastosowano dość duże progi medium jumbo, co z pewnością podnosi komfort gry. Estetyczny, złoty strunociąg Scroll Trapeze, połączony z palisandrowym mostkiem o siodełkach z Nubone XL, to dominujący element osprzętu. Klucze Grover Rotomatic mają przekładnię 18:1. Dzięki większej przekładni niż np. w Swingsterze (tam jest 14:1) stroi się je wolniej, ale dużo precyzyjniej. Zarówno korpus, jak i gryf wykończone są pięciowarstwowym celuloidowym bindingiem.
Markery na podstrunnicy wykonane są z masy imitującej masę perłową tej, którą Epiphone czy Gibson stosują już od dziesięcioleci również w drogich instrumentach. Logo firmy oraz bogaty i duży motyw kwiatowy zdobiący główkę Masterbuild wykonane zostały z prawdziwej masy perłowej. Przetworniki to Epiphone ProBucker 3 przy mostku i ProBucker 2 przy gryfie, obydwa w charakterystycznych, złotych puszkach. Są to nowe wcielenia PAF-ów, czyli legendarnych gibsonowskich humbuckerów. Powstały dzięki poszukiwaniom i poświęceniu Richarda Akersa, dyrektora działu Research and Developement w firmie Epiphone. Aby wykorzystać sto procent potencjału tkwiącego w pickupach, zastosowano możliwość konfigurowania cewek (szeregowo, równolegle) poprzez ukryte przełączniki push-pull w potencjometrach tone. W pozycji wyciągniętej mamy łączenie szeregowe, czyli cewki działają jak klasyczny humbucker, natomiast w pozycji na dół cewki połączone są równolegle. Daje nam to brzmienie o charakterze pickupów single coil. Dlaczego zatem po prostu nie rozłączono cewek, chcąc uzyskać brzmienie singla?
Otóż cewki połączone równolegle nadal pracują jako humbucker, dzięki czemu dźwięk jest wolny od brumów i zakłóceń charakterystycznych dla pojedynczych przetworników. Proste i skuteczne. Gitara jest dostępna w trzech wyjątkowych wykończeniach: natural, wine red oraz ulubionym kolorze Joe – vintage sunburst. Top instrumentu został zabezpieczony pickguardem tortoise z logotypem „E”.
BRZMIENIE Epiphone Joe Pass Emperor II Pro
Ta gitara to kolorowy muzyczny kameleon, ale nie świadczy to o jej niezdecydowaniu czy też brzmieniowej niestabilności, ale o możliwości dopasowania się do większości muzycznych stylów i sprzętu, z którym współpracuje. Na wzmacniaczu referencyjnym (Mooer Little Monster AC), bez żadnych dodatków (wzmacniacz–kabel– gitara) słychać, że to jest właśnie czysty rock and roll. Barwy wahają się od kąśliwych i kanciastych na przetworniku bridge (przychodzi mi na myśl wczesny Blackmore, sprzed „In Rock”), przez pełne, głębokie i dźwięczne przy obydwu pickupach „na full” (to dźwięk nieosiągalny dla większości innych gitar, taki archetyp archtopa), po miękkie, okrągłe i łagodne tony przetwornika neck (vintage’owe, soulowe brzmienia bliski ideału).
Gdy pobawimy się w rozłączanie cewek i korekcję tone, wkraczamy do kolejnych muzycznych krain, gdzie króluje dźwiękowa świeżość, barwność i namiętność. Jestem oczarowany czystymi tonami tego wiosła, ale żeby nie było tak słodko, zapiąłem je jeszcze do hi-gainowego heada Mesa Boogie TripleCrown… Ha! Po co mi solid body – pomyślałem, przecież ten semi hollow gada tak potężnie, przesterowuje się tak drapieżnie, wybrzmiewa tak mięsiście, że swobodnie zagramy na nim wszystkie odmiany rocka. Dave Grohl coś o tym wie – od lat sadzi potężne riffy na swoich gitarach hollow body.
Skala wrażeń akustycznych jest w przypadku Epiphone Joe Pass Emperor II Pro potężna, zlikwidowane zostają wszelkie bartery między naszą wyobraźnią a tym, co możemy zagrać. Vintage przeplata się z modern. Prawdziwy opad szczęki zaliczamy jednak, gdy spojrzymy na cenę tego cuda. Coś mi się wydaje, że w kategorii jakość do ceny Epiphone uciekł tym modelem konkurencji w takim tempie, że ta nie zdążyła mu nawet pomachać na pożegnanie…
PODOBNY INSTRUMENT – EPIPHONE EMPEROR SWINGSTER
Podobny instrument, ale skrojony bardziej na lata pięćdziesiąte m.in. dzięki przetwornikom SwingBuckers. Archtop ze świerkowym topem, klonowym korpusem i gryfem oraz d woma h umbuckerami ze zmiennymi konfiguracjami cewek.
Producent: Epiphone