Gitary firmy Guild mają swoich zagorzałych fanów na całym świecie i bez wątpienia każdego dnia liczba ta rośnie. Dzieje się tak, ponieważ wokół tej marki roztacza się magiczna aura, która sprawia, że każdy obcujący z tymi instrumentami muzyk czuje się wyjątkowo. Renoma, która kryje się pod nazwą Guild pozytywnie wpływa na gitarzystów i nie pozwala obok niej przejść obojętnie.
Oczywiście na takie poważanie w muzycznym środowisku trzeba było sobie zasłużyć. Zbudowaną pozycję marka Guild zawdzięcza tylko i wyłącznie swojej ciężkiej, wieloletniej pracy, która zaowocowała niezliczoną ilością instrumentów z najwyższej półki. Niech jednak nie zniechęca to tych, którzy spodziewają się, że zasobność ich portfela każe pozostawić gitary Guild w sferze odległych marzeń. Nic bardziej mylnego! Model, o którym już za chwilę będzie można przeczytać, to instrument z półki cenowej będącej w zasięgu większości gitarzystów profesjonalnych i półprofesjonalnych. Mowa oczywiście o takich muzykach, którzy wiedzą, że za jakość trzeba zapłacić jednak trochę więcej. Pytanie „czy warto?” przy okazji testu gitary Guild można z góry uznać za retoryczne.
Budowa
Zanim oczom w pełnej okazałości ukaże się Guild M-240E, trzeba najpierw wyjąć go z gig bagu (Guild Deluxe Gig Bag). I tutaj trzeba koniecznie zaznaczyć, że ten prezentuje się bardzo dobrze pod względem wykonania, wyglądu i wygody, a do tego dumnie dzierży na główce logo producenta i posiada pojemną kieszeń. Bez wątpienia zapewnia bezpieczeństwo instrumentowi, a przy tym jest lekki, co ma ogromne znaczenie podczas poruszania się z gitarą na plecach, ramieniu lub w dłoni. Posłuży zapewne przez lata. Po otwarciu zamka widzimy niezwykle zgrabną gitarę. Od razu rzuca się w oczy, że jest w ciekawy sposób wyprofilowana i podczas gry będzie stanowiła niemalże jedność z grającym na niej muzykiem. Guild postarał się o to, by ich instrument nie wydawał się toporny tylko wręcz filigranowy. Sztuka ta się udała. Ciekawostką w budowie tej gitary jest na pewno tył, który jest lekko zaokrąglony, co nie jest typowe dla gitar akustycznych. Oprócz tego wygląd gitary jest prosty, klasyczny, ale jest to zdecydowanie zaleta. Materiał użyty do wykonania płyty wierzchniej to lity świerk sitka, na którym to umieszczono elementy upiększające: prostą rozetę oraz pickguard w kolorze czerwony szylkret, a całości designu dopełnia biały binding. Tył i boki wykonano z litego mahoniu, a mostek oraz podstrunnicę, której radius wynosi 406 mm (skala to 628 mm – 24,75 cala) zrobiono z indyjskiego palisandru. Do dyspozycji mamy tutaj dwadzieścia progów. Gryf w kształcie C powstał z mahoniu. Za stabilność stroju odpowiadają klucze Guild Vintage, które umiejscowiono na stylowej główce w układzie 3+3. No i na deser elektronika – zamontowany na pokładzie aktywny przetwornik piezo AP-1 jest niezwykle prosty, ale przy tym skuteczny i świetnie spełnia swoją rolę, o czym więcej poniżej, bo po technicznych aspektach i przyjrzeniu się materiałom i parametrom przychodzi czas na najprzyjemniejszą część, czyli praktykę.
Brzmienie
Guild M-240E ma matowe wykończenie, dzięki czemu jest przyjemny w dotyku i sprzyja szybkiemu przemieszczaniu się ręki biegającej po gryfie. Natychmiastowa gra po odpakowaniu Guilda stała się faktem, gdyż gitara od razu była przygotowana, akcja więcej niż zadowalająca i jedyne, co trzeba było zrobić, to delikatnie podstroić. Już po pierwszym kontakcie można więc wywnioskować, że nie będzie łatwo o rozstrojenie tego „pudła” i klucze świetnie radzą sobie z utrzymaniem prawidłowego stroju. Po kilku premierowych dźwiękach i akordach łatwo zauważyć walory brzmieniowe tej gitary. Dźwięk jest bardzo równy, selektywny, mający optymalną ilość środka i świetnie wyważoną górę oraz dół, które na szczęście się nie wybijają, a dopełniają całości brzmienia. Podczas gry akordowej zauważyć można nie tylko jednolitość w wybrzmiewaniu tej gitary, ale także przyjemną „sypkość” dźwięków, która na pewno doskonale odnajdzie się podczas nagrań – tych z użyciem mikrofonu, jak i ze wspomnianym już przetwornikiem piezo AP-1. Jego kontrola ogranicza się co prawda tylko do dwóch parametrów – volume i bass, ale oba są bardzo czułe i każda zmiana jest dobrze słyszalna. Warto jednak zauważyć, że zbyt mocne rozkręcenie parametru bass potrafi w znaczący sposób wpłynąć na nagraną ścieżkę i zdecydowanie bardziej do gustu przypaść powinno jej delikatne odkręcenie. Wtedy Guild pokazuje więcej naturalności i brzmienie jest najbardziej zbliżone do tego, co słyszymy wprost z gitary. Pod względem manualnym M-240E wypada znakomicie, chociaż sprawia wrażenie gitary sztywnej, ale w pozytywny sposób. Oznacza to, że powinien przypaść do gustu gitarzystom, którzy lubią mocną, dynamiczną, a nawet siłową grę, którą bez problemu Guild wytrzyma, a do tego uwypukli jej zalety. Wszystko to pokazuje, że opisywany model to sprytny mariaż zgrabnych, filigranowych gabarytów z potężnym jak dzwon brzmieniem i twardą, sztywną akcją. Dla mnie to strzał w dziesiątkę i ciężko byłoby oczekiwać czegokolwiek więcej.
Podsumowanie
Magia gitar Guild naprawdę działa i zdecydowanie warto się o tym samemu przekonać, jeśli jeszcze do tej pory nie zdarzyła się ku temu okazja. Prezentowany w teście model nie posiada żadnych wad, a poziom jego wykończenia predysponuje go do zdecydowanie wyższej półki niż sugerować mogłaby cena. Dzięki zastosowanej elektronice świetnie odnajdzie się na scenie i podczas nagrań, nie tracąc przy tym nic ze swoich akustycznych walorów brzmieniowych. Dobrze sprawdzi się również podczas nagłaśniania/nagrywania mikrofonem, a jeśli dysponujemy odpowiednim to można zaryzykować stwierdzenie, że w ten sposób wypadnie nawet lepiej. Guild M-240E to przede wszystkim bardzo uniwersalny instrument, który można wykorzystać w każdych warunkach, grając dowolny gatunek muzyczny. Instrument zdecydowanie godny uwagi i warty polecenia!