Marki Marschall chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Zna ją każdy, kto gra na gitarze elektrycznej. Legenda, renoma i historia firmy znane są na całym świecie. Szeroka oferta wzmacniaczy pozwala odnaleźć każdemu gitarzyście coś dla siebie. Nową serię, która nazywa się Origin, tworzą dwa modele w wersji head – 20H i 50H, oraz trzy modele w wersji combo – Origin 5, 20C i 50C.
Wszystkie pięć modeli to jednokanałowe wzmacniacze lampowe. Czysta klasyka w wydaniu wizualnym i brzmieniowym. Prostota i charakterystyczne, brytyjskie, rockowe brzmienie. Bez zbędnych gałek i efektów. Są małe udogodnienia, jak redukcja mocy, dodatkowa gałka do regulacji brzmienia o nazwie TILT, pętla efektów i podbicie boost uruchamiane z footswicha, ale cały czas jesteśmy w klasycznym, purystycznym, lampowym i nostalgicznym brzmieniu, zakorzenionym w brytyjskiej historii klasycznego blues-rocka! Czas na rock and roll z Origin 50C!
Budowa
Na pierwszy rzut oka combo prezentuje się szalenie dostojnie i bogato. Stylowa kratownica retro na przodzie z małym logo Marshalla (osobiście wolę właśnie takie rozmiary logo na froncie) wyglądają świetnie. Blasku dodają wszelkie złote wykończenia: obramowanie kratownicy głośnika, wykończenie rączki i oczywiście cały panel regulacyjny. Na bogato! Wzmacniacz jest dopieszczony w każdym calu, a jakość wykończenia powalająca. Oczywiście ze względu na przystępną cenę całej serii, produkowana jest ona Wietnamie, ale nie ma to absolutnie wpływu na jakość wykończenia i brzmienia tego wzmacniacza. Widocznie normy jakościowe i kontrola jakości są mocno wyśrubowane i pilnowane przez firmę Marshall.
Naszym bohaterem jest jednokanałowy wzmacniacz z możliwością redukcji mocy. System Powerstem umożliwia wybór niskiego (0,5W), średniego (10 W) i wysokiego (50 W) trybu pracy, bez zmiany charakterystyki dźwięku, zapewniając optymalną jakość i wydajność, niezależnie od poziomu głośności. Taki system ułatwia nam pracę w rożnych warunkach – w domu, na próbie, koncercie czy w studiu. Na panelu pojawiła się gałka z opisem tilt. Możemy nią regulować swoje brzmienie od normalnego do wysokiego jasnego. Rozwiązanie to oparte jest na wielowejściowej technologii klasycznych wzmacniaczy, takich jak 1959SLP oraz JTM-45, z jedną kontrolującą gałką. Mamy też dodatkowe podbicie (boost), które uruchamiamy za pomocą dwukanałowego footswicha (w zestawie). Dwukanałowy, bo możemy też kontrolować pętlę efektów (FX loop) on/off. Na tylnym panelu znajdziemy wejścia na footswich, trzy jack głośnikowe (16/8 Ohm), pętlę efektów i wyjście jack – DI. Niczego więcej nam nie potrzeba. Waga naszego klasyka nie jest mała, bo jak przystało na klasyczne pięćdziesięciowatowe combo – waży ponad 18 kg. Czas na granie!
Brzmienie
Za brzmienie naszego wzmacniacza odpowiedzialne są dwie lampy EL34 na końcówce mocy i trzy lampy ECC83 na przedwzmacniaczu. Do tego bardzo charakterystyczny głośnik Celestion G12N-60 Midnight 60 (16 Ohm, 60 W). Kontrola brzmienia odbywa się za pomocą bardzo prostego składu gałek, takich jak: gain, tilt, bass, middle, treble, master i presence. Jak już wcześniej wspomniałem, nie ma tu żadnych efektów, nawet reverbu, ale nie jest to powód do płaczu. Wzmacniacz bardzo dobrze współpracuje ze wszelkiego rodzaju kostkami gitarowymi typu blues drive, overdrive czy BB preamp. W pętlę wpinamy reverb i delay, a resztę klasycznie pomiędzy gitarą a wzmacniaczem.
Brzmienie, a w zasadzie jego zakres, spełni oczekiwania każdego wielbiciela klasycznej lampowej konstrukcji. Możemy się zamienić w takich gitarzystów jak Jimi Hendrix, Jimmy Page czy Joe Perry. Ten cały zakres bardzo przyjemnego i warczącego przesteru przenosi nas w klasyczny blues-rockowy świat. Origin 50C daje nam bogate harmonicznie brzmienia. Ukręcimy też ciepły i mocno nasycony czysty sound gitary, który bardzo miło mnie zaskoczył. Czyste rytmiczne partie gitary zaczynają brzmieć bardzo kolorowo i bogato. Ciekawy jest też moment przejścia brzmienia z czystego i wpadającego w lekko przesterowany. Oczywiście jest sporo możliwości podczas kręcenia gałką gain czy master. Oczywiście obie mają niesamowity wpływ na końcowe brzmienie. Piec na pewno bardziej się otwiera przy wyższym poziomie master, ale nie ma obaw, bo przecież mamy redukcję mocy. Ciekawe i przydatne efekty przynosi używanie gałki tilt. Mamy wtedy wpływ na całość brzmienia, co pozwala nam łatwiej oddać charakterystykę danego gatunku muzycznego. Śpiewna góra i selektywny dół to spore plusy. Całość brzmienia wpasowuje się w bardzo skutecznie przebijający środek. W całości miksu nasza gitara będzie dokładnie w tym miejscu, gdzie trzeba.
Podsumowanie
Origin 50C, jak i zapewne reszta rodzina z tej serii, oferuje prawdziwie klasyczne, w pełni lampowe i bogate brzmienie. Przystępna polityka cenowa tej serii czyni ją bardzo atrakcyjną na tle innych marek, które oferują podobne wzmacniacze z zakresu historycznego brytyjskiego brzmienia. Jakość komponentów i wykończenia są bardzo wysokie. Wizualnie piec spełnia wszelkie oczekiwania. W zestawie dostajemy footswich, o którym wspomniałem już wcześniej. Klasyczna propozycja Marshall jest jak najbardziej trafiona i myślę, że trafi do wielu wielbicieli lampowej klasyki!