Oferta Martina onieśmiela swoim rozmachem, różnorodnością i mnogością modeli. Nie powinno to dziwić, bo spuścizna jest tutaj imponująca i bezkonkurencyjna, wystarczy spojrzeć na logo – widnieje na nim „Est. 1833”. Wszyscy też zapewne wiedzą, że to Christian Frederick Martin wymyślał kształty gitar i od niego później uczyli się (by nie napisać: zrzynali) inni. Nie wszyscy, ale wielu.
Przypomnijmy w ekspresowym skrócie, co zawdzięczamy C.F. Martinowi. Po pierwsze, to on wymyślił kształt dreadnought. Poza tym był pionierem umieszczenia kluczy służących do strojenia gitary po jednej stronie główki (lecz ten wynalazek został zarzucony aż do czasów Leo Fendera w połowie XX wieku). Największym wynalazkiem C.F. Martina był system wzmocnienia płyty wierzchniej gitary przez podklejenie pod nią listewek na kształt litery X. Pozwoliło to budować gitary większe, o silniej napiętych (i grubszych) strunach, głośniejsze od gitar klasycznych. Kolejnym był wynalazek pręta regulacji ugięcia gryfu gitary (ang. truss-rod), który to umożliwiał stosowanie cieńszych i węższych, wygodniejszych dla gitarzysty gryfów. Wreszcie, jak myślicie, kto po raz pierwszy zaczął łączyć pudło rezonansowe z szyjką na wysokości XIV progu? Zgadliście, był to C.F. Martin!
Estetyka i budowa
W przypadku gitar Martin estetyka jest tak samo ważną kwestią jak budowa czy brzmienie. Te trzy cechy to podstawa sukcesu i wizerunku marki. Wygląd Martina DC-35E opiera się całkowicie na najbardziej klasycznej akustycznej stylizacji, która przy bliskim kontakcie zapewnia naturalne, przyjemne wrażenia. Jednocześnie z daleka jedynie po charakterystycznym kształcie główki możemy rozpoznać, że to Martin. Instrument ozdobiony został wielopierścieniową rozetą, kilkuwarstwowym bindingiem, kropkowymi markerami z najprawdziwszej macicy perłowej oraz złotym logo na główce, mówiącym więcej niż sto słów… Inkrustacje z macicy perłowej dają subtelny blask, który dumnie reaguje na sceniczne i naturalne oświetlenie.
Jednak, muszę szczerze przyznać, że wbrew niektórym opisom, wygląd tego Martina nie olśniewa, szczególnie jeśli przypomnimy sobie martinowskie możliwości i gitary naprawdę pieczołowicie zdobione zapierającymi dech w piersiach inkrustacjami i intarsjami. Tutaj mamy po prostu klasyczny wygląd, który odkrywa swój urok dopiero przy bliższym i dłuższym kontakcie. Do tego wszystkiego dołączono sztywny, czarny futerał z zapięciem na kluczyk. Top wykonano ze świerku sitka. Połączono go z wschodnioindyjskimi palisandrowymi bokami i trzyczęściowy tyłem w nietypowej kombinacji zwanej o tej pory DC-35E. Nieczęsto spotyka się taki tył gitary i nie każdy producent może pozwolić sobie na takie ekstrawagancje. Poza tym nasz akustyczno-elektryczny dreadnought ma czarną, hebanową podstrunnicę, na której nabito dwadzieścia progów medium i mostek z dopasowaną, czarną maskownicą.
Wszystko to na szyjce z hardwood, czyli zagadki, którą funduje nam Martin. Nie jest to żadna substancja drewnopodobna (laminat), lecz najprawdziwsze drewno, jedno z najlepszych stosowanych na ten element gitary, ale jakie dokładnie – nie wiadomo. Szyjkę połączono z pudłem rezonansowym za pomocą wpustu dovetail. Co ciekawe, Martin, jako jeden z nielicznych producentów gitar na świecie, korzysta z maszyny PLEK, która jest zwieńczeniem współczesnej technologii, jeśli chodzi o szlif progów, kształt podstrunnicy i ogólną perfekcyjną grywalność na całej „długości czynnej” szyjki (chwytni).
Brzmienie
Jak zwykle zaczynamy od strun, którymi w tym przypadku są Martin Lifespan MSP7100. Powlekane „życiodajną” nanopowłoką sznurki dają piękny dzwoniasty ton z delikatną przewagą jasnych alikwotów. Na naszym martinie brzmią głośno, radośnie – ktoś inny mógłby powiedzieć, że słonecznie. Strojenie oraz wybrzmiewanie przebiegają bez najmniejszych zastrzeżeń, po siedmiu dniach żadna ze strun nie fałszowała, nie zamulała, a cały komplet zachowywał się harmonijnie i jednolicie.
Przejdźmy teraz do wpływu na brzmienie świerku sitkajskiego oraz pozostałych elementów budowy Martina DC35E. Mamy wrażenie dość ostrej artykulacji, a do tego instrument zapewnia szeroki zakres dynamiki. Jednocześnie jasne dźwięki są odpowiednio zaokrąglone czy też „ogrzane”, dlatego w tym brzmieniu nie ma cienia suchości. Wszechstronność barwowa mieści technikę akordową, fingerstyle, grę kostką czy palcami – przy każdej z nich instrument odzywa się harmonijnym, zbalansowanym, zrównoważonym brzmieniem. Hebanowa podstrunnica wzmaga wrażenie gładkości dźwięku, ułatwia też płynność gry. Pasujące do siebie podstrunnica i mostek mogą być również oskarżone o generowanie dobrze zdefiniowanego i pełnego ataku (punchu).
Na osobny akapit zasługuje preamp Fishman Aura VT. Ma on niby standardowe kontrolery tone i volume, ale też niespodziankę w postaci regulatora enhance. Ten parametr to obecnie flagowe osiągnięcie, jeśli chodzi o malutkie akustyczne preampy on-board – dzięki domenie cyfrowej specjalistom Fishmana udało się uzyskać (napisać) algorytm przetwarzający dźwięk z pickupu na taki, który jest właściwy sygnałowi z omikrofonowanej gitary. Mamy zatem sterylne, studyjne brzmienie uchwycone przez mały preamp i jeszcze mniejszą przystawkę. W praktyce oznacza to skoncentrowany, czysty dźwięk, głębokie niskie tony, względnie ciepły środek i śpiewną górkę. Jak można się domyślić, za drugą część pasma (niski środek i dół) odpowiadają głównie tył i boki gitary, dzięki którym produkowany jest właśnie głęboki, ciepły bas poszerzający brzmienie wiosła.
Strona producenta: https://www.martinguitar.com/