Premiera w TopGuitar. Ponownie jako pierwsi w Polsce mamy przyjemność przetestować młodą markę, działającą na polu gitar akustycznych. I od razu będzie to wysokie „C” – instrument z serii Custom, nie tani, ale za to jak interesujący! Poniżej test gitary elektroakustycznej: Mayson MS10/SCE.
Ideę wyjątkowych gitar akustycznych wprowadził w życie Alex Wang – lutnik, wizjoner i biznesmen. Bardzo rzadkie to połączenie: artystyczna dusza i talent organizacyjny, a wszystko ostatecznie przekute w sukces. Tym ostatnim są bez wątpienia gitary Mayson, a jedyną rzeczą, której im brakuje, to promocja. Podobno każdy, kto chwyci je w dłonie i zagra pierwsze dźwięki, wyraża się o nich w samych superlatywach. Podobnie było w moim przypadku, ale zacznijmy po kolei. Pierwsze instrumenty tej marki powstały w 2008 roku, a zatem jest to przedsięwzięcie młode, zdecydowanie osadzone już w techlologicznych realiach XXI wieku. Trzy lata zajęło firmie stworzenie odpowiednich maszyn, zaprojektowanie procesów produkcyjnych i skonstruowanie linii technologicznej, przy której ludzie zdolni byliby ze stuprocentową powtarzalnością tworzyć akustyczne arcydzieła. Dzisiaj, prawie 10 lat później, w ofercie widzimy pięć serii (elementary, luthier, performer, artist oraz custom shop), w każdej po kilka lub kilkanaście modeli. MS10/SCE pochodzi z serii Custom Shop i to jego mamy dzisiaj przed oczami – absolutna polska premiera, oczywiście w TopGuitar.
Idea
„NASA meets Sradivarius” – oto hasło, które streszcza podejście projektantów Maysonów do swojej pracy. Mówi się, że pan Wang „wymyślił gitarę akustyczną na nowo” i coś w tym jest, ale nie do końca chodzi o wymyślanie tej samej co 100 lat temu gitary akustycznej. Ideą było zaprojektowanie od nowa większości gitarowych elementów, bez „odkrywania Ameryki”, ale z odważnym podejściem do – nazwijmy to egzotycznie – redesign’u. Marka Mayson może pochwalić się zatem kilkoma autorskimi udogodnieniami tudzież usprawnieniami, które zaimplementowane do instrumentów, czynią je wyjątkowo komfortowymi. Seria Custom polega na tym, że każdy egzemplarz przygotowywany jest osobiście przez jednego z lutników Maysona. Chodzi o jego wydatny udział w budowie gitary, jak i jej końcowej regulacji oraz ostatecznych szlifów czy ewentualnych lutniczych poprawek.
Budowa Mayson MS10/SCE
W gitarze Mayson MS10/SCE zastosowano autorski projekt łączenia szyjki z pudłem rezonansowym, która zapewnia większy rezonans płyty wierzchniej instrumentu. Podobnie z główką instrumentu, która jest z tego samego drewna co szyjka, posiada kształt „V” i dzięki temu klejenie ma miejsce na większej niż zwykle powierzchni. Dzięki temu całość wytrzymuje obciążenie naprężeniem o wartości nawet ponad 80 kg. Specjalnie wykonano także ożebrowanie, które jest odchudzone, ale sztywniejsze, co zmniejszyło wagę instrumentu, ale zwiększyło jego stabilność i podatność na rezonowanie. Odchudzono też boczki i spód, aby lepiej produkowały one niskie pasma, a wszystkie te elementy połączono własnym sposobem osiągając podobno złoty komporomis pomiędzy pracą całej konstrukcji a jej sztywnością. Genialne w rezultacie, ale pewnie nie takie proste w projektowaniu i realizacji, dlatego – chapeau bas! Powyższe sprawy są niewidoczne dla naszego oka, a co w takim razie widać? Ano to, że oryginalny kształt pudła to Marquis, także pomysł pana Wanga. Na top wykorzystano lity świerk Engelmanna klasy AAA (podobne właściwości co sitkajski), na boczki i spód z cocobolo, słynące ze swej twardości. Pudło rezonansowe połączono z mahoniową szyjką, na której znalazła się hebanowa podstrunnica, na której nabito 20 progów. Podstawy kluczy wpuszczono w drewno, tak, by nie miały szansy zmienić z czasem kątu pod wpływem naprężenia strun. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem i potwierdza to tylko troskę o jak największe usprawnienie instrumentu. Mayson MS10/SCE posiada ozdobny, piękny drewniany binding, elegancką rozetę i drewnianą intarsję na główce w postaci loga Mayson, a całość pokryto bezbarwnym lakierem na wysoki połysk. „Dyskretny urok elegancji” jako parafraza słynnego filmu, doskonale opisuje ten instrument. Resztę specyfikacji Czytelnicy mogą sobie przeczytać na stronie producenta, a ja dodam jeszcze, że prosty preamp L.R. Baggs Anthem (tone, który miksuje sygnał z dwóch mikrofonów, volume, notch i battery) w kolorze drewna, schowany został od spodu płyty wierzchniej przy otworze rezonansowym. Opiera się on na technologii TRU – MIC, łączącej mikrofon pojemnościowy z pickupem Element.
Wygoda i brzmienie Mayson MS10/SCE
Uderzająca jest bardzo dobra ergonomia tej gitary. Dzięki znacznej grubości korpusu prawa ręka daje się wygodnie ułożyć. Menzura 650mm oraz szerokość gryfu wynosząca dwa cale na podstrunniku sprawia, że również lewa ręka błyskawicznie przyzwyczaja się do tego instrumentu. Wcięcie w korpusie pozwala na swobodny dostęp do wysokich pozycji. Manualnie Mayson MS10/SCE jest także bardzo komfortowy za sprawą doskonale nabitych progów i świetnej akcji strun.
Instrumenty charakteryzuje się czystym i wysublimowanym tonem. Czasami trudno ubrać w słowa to co się słyszy lub czuje, ale zaryzykuję stwierdzenie, iż gra on jakby miał duszę z poprzedniego stulecia. Oprócz tego, że w brzmieniu posiada taką oldschoolową górkę, jaką słychać choćby na płycie Led Zeppelin „III”, brzmi pewnie w niskich rejestrach i jest wyraźna w środkowym paśmie częstotliwości. Basowe struny nie dominują jednak nad wiolinowymi, a wysokie rejestry są zbalansowane, kulturalnie i delikatnie wybijając się przed szereg, tak jak to powinno mieć miejsce w każdej gitarze akustycznej. W „trybie” akustycznym Mayson MS10/SCE szczyci się zatem mocną i selektywną barwą, niezależnie od techniki gry czy będzie to gra palcami, czy kostką, przy odpowiednim ataku strun gitara brzmi spójnie, głośno i dźwięcznie.
Miłe zaskoczenie jeżeli chodzi o preamp. Najwidoczniej skończyły się czasy, kiedy nawet instrument typu Grand Concert był masakrowany przez preamp z przetwornikiem typu piezo. Brzmienie najlepszego nawet instrumentu wyglądało wówczas bardziej płasko niż kształt Ziemi wg ostatnich badań tunezyjskiego naukowca. Nasz L.R. Baggs Anthem, choć sprawia wrażenie okrojonej wersji, daje bardzo kulturalny sygnał, zrównoważony częstotliwościowo, który jednocześnie podnosi ten instrument do rangi koncertowego. Mikrofon pojemnościowy PZM daje najczystszy z możliwych sygnałów, a Element uzupełnia pasmo o miękkie i niskie tony. Nic się nie sprzęga, nic nie szumi, kolor dźwięku jest jasny, ale nie nosowy, on po prostu potrafi ładnie się zaprezentować. Raczej nie będzie problemu z jego nagłośnieniem, czym zaskarbimy sobie wdzięczność realizatorów. Cały instrument, od główki po zaczep paska harmonijnie rezonuje i czuć, że stanowi lutniczy jet-set, sprowadzony z chmur na ziemię, dla wszystkich!
Dystrybutor: Interton Classic
Producent: Mayson
Podobny instrument: Mayson MS10/S
Identyczny model, tylko akustyczny – bez elektroniki i wycięcia cutaway. Cała filozofia jego powstania i pozostała specyfikacja – taka sama.