Duńska firma TC Electronic przedstawia nową serię efektów analogowych, które mają przyciągnąć uwagę swoim klasycznym wyglądem, jakością, metalową obudową i co najważniejsze – baaardzo przystępną ceną. Seria efektów nosi poważną nazwę Analog Armada i składa się z ośmiu efektów.
Za przester odpowiadają kostki Honey Pot – klasyczny fuzz, El Mocambo – lampowy overdrive, i Eyemaster Metal Distortion, czyli efekt dający mega przesterowany sound. Efekty mające wpływ na dynamikę dźwięku to Iron Curtain, czyli bramka szumów, i Crescendo Auto Swell, dzięki któremu możemy dostać imitację podkręcania i ściszania dźwięku za pomocą pedału volume. Efekty modulacyjne to chorus 3RD Dimension, dwupasmowy oktawer Nether i tremolo TC Electronic Choka. W dzisiejszym teście udział wezmą trzy efekty: Honey Pot, Iron Curtain i Choka.
Budowa i wygoda
Cała linia efektów jest bardzo spójna wizualnie. Kostki są w bardzo solidnej, metalowej obudowie, co na pewno przełoży się na trwałość i żywotność urządzeń. Rozmiar, jak na analogowe kostki, zalicza się raczej do przeciętnego przedziału gabarytów. Waga również jest bardzo przyjazna, więc nie obawiając się o nasz kręgosłup, spokojnie możemy dorzucić kolejną partię efektów do naszego pedalboardu. Każdy z efektów ma swoją indywidualną szatę graficzną i fajne, wręcz stylowe logo na froncie, nawiązujące do nazwy efektu. Dzisiaj bez tego ani rusz, przez estetykę do serca! Duże, solidne i wysokiej jakości pokrętła dają swobodę nawet w szybkich zmianach ustawień podczas grania. Obsługa jest prosta i bardzo intuicyjna. Metalowy przełącznik DPDT zapewnia nas, że możemy bez obaw deptać po nim, ile dusza zapragnie, i nie odmówi nam załączenia czy wyłączenia używanego efektu. Warto zauważyć, że wszystkie efekty z tej serii wyposażone są w true bypass, czyli gdy nie pracują, sygnał idzie torem „niezainfekowanym”. Dla niewtajemniczonych dodam, że to duży atut dla efektów analogowych. W momencie, kiedy efekt nie jest załączony, to sygnał przechodzi przez boczny tor, czyli nie ma utraty jakości czy części pasma naszego dźwięku z gitary. Jest on przetwarzany przez całą elektronikę dopiero po włączeniu efektu. To duża zaleta.
Zasilanie efektów jest jak najbardziej klasyczne: zasilacz lub bateria 9 V. Minus w środku i 100 mA. Gniazda input, output i zasilające umieszczone są na przedniej ścianie efektu, co jest zaletą pod względem oszczędności miejsca w naszym pedalboardzie. Od spodu napotkamy cztery gumowe nóżki, które z łatwością możemy usunąć, jeśli ktoś w swoim zestawie używa naklejanych rzepów. Przejdźmy teraz do oceny dźwięku poszczególnych efektów.
Honey Pot
To efekt fuzz używany w klasycznym rocku, brzmienie zaprojektowany w stylu Jimi Hendrixa. Mamy możliwość regulacji volume, tone oraz sustain, czyli gęstość i długość wybrzmiewania. Jeśli chodzi o szczegóły dźwięku to mmy tu do czynienia z charakterystycznym, amerykańskim i charczącym brzmieniem. Możemy ukręcić przyjemnie klasyczny, solowy sound wspomagający nasze poczynania w wyższych rejestrach gitary albo możemy też ukręcić solidną, charczącą i lejącą się ścianę dźwięku, uderzającą z naprawdę sporą mocą. Jeśli ktoś szuka dobrego, gęstego fuzza, a nie nowoczesnego hi-gainu, to Honey Pot jest idealny, a jego cena wręcz woła, by go kupić!
Choka
To efekt modulacyjny, a ściślej mówiąc – tremolo. W tym przypadku też mamy do dyspozycji trzy regulatory: speed, czyli szybkość przemiatania fali (jej częstotliwość) naszego efektu tremolo, depth, czyli nasycenie efektu w naszym brzmieniu (od 0/100% do 50/50 %), a także LFO, czyli gałkę, dzięki której możemy wybierać rodzaj naszego tremolo – od miękkiego do bardziej kanciastego brzmienia, co zależy od trójkątnej albo kwadratowego kształtu fali. W prosty sposób możemy ukręcić dobrze brzmiące i klasyczne tremolo bez zbędnych dodatków czy modulacji. Czysta analogowa klasyka. Zakres ustawień pozwala na uzyskanie bardzo delikatnego efektu po mocne, skaczące i wręcz działające podobnie do kill switcha tremolo.
Iron Curtain
Na koniec musimy jakoś zapanować na scenie nad tą całą kotłowaniną dźwięków i wzbudzającymi się przesterami. Posłuży nam do tego właśnie Iron Curtain, czyli bramka szumów. Bardzo klasyczna i intuicyjna bramka, dzięki której pozbędziemy się niechcianych przydźwięków, czy zbyt długiego wybrzmiewania i okiełznamy wysoki wzbudzający się gain z efektów przesterowanych. Bramka szumów pracuje… bezszumowo i wzorowo. Poradzi sobie nawet w bardzo trudnych warunkach, gdy wybrzmiewają któreś z rzędu harmoniczne, a nie dźwięki podstawowe. Przy delikatniejszych ustawieniach nie wpływa na artykulację i dynamikę dźwięku w momentach, kiedy chcemy zagrać coś subtelniejszego.
Podsumowanie
Firma TC Electronic, wypuszczając linię efektów Analog Armada, udowodniła, że można zrobić porządne, dobrze wyglądające i brzmiące efekty za naprawdę niewielkie pieniądze. Jeśli ktoś szuka i nie może się zdecydować na konkretny efekt, to proponuję sprawdzić kostki z tej serii. Prawdopodobnie szybko rozwieją się wszelkie wątpliwości i wybierzemy dla siebie jakiś model marki TC Electronic!