Gitara basowa sygnowana przez legendarnego basistę zespołu Pantera – Rexa Browne’a. Nie pierwszy to Warwick w jego kolekcji, ale pierwszy dostępny dla wszystkich dzięki seryjnej produkcji. Rex dołączył tym samym do elitarnego grona muzyków uhonorowanych sygnaturą Warwick Rex Brown, obok dostępnych dzisiaj modeli Adama Claytona z U2 oraz oczywiście Roberta Trujillo z Metalliki.
Rex już ponad dwa lata temu zakochał się w basach Warwicka i przez ten czas przez jego ręce przewinęło się ich sporo, ale do tej pory nie były to stricte sygnatury. Była Corvetta NT linii Masterbuild z niesamowitym metalowo-zardzewiałym wykończeniem, wykonanym specjalnie dla Rexa, oraz kilka innych custom shopów tudzież wzmacniacze i paczki Warwicka. W wywiadzie, jakiego Rex udzielił redakcji TopBass, usłyszeliśmy krótką historię o tym, jak to się wszystko zaczęło. „Hans pojawił się w odpowiednim czasie. Zaczęliśmy się kumplować, a potem powstał ten niesamowity bas, który Warwick dla mnie zrobił. Momentami musiałem się szczypać, żeby sprawdzać, czy to nie jest sen, bo po prostu nie wiedziałem, co się dzieje. A tymczasem wszystko dzieje się z jakieś powodu. Stoi za tym jakiś większy plan. Dlatego robię swoje spokojnie, nie spieszę się z niczym. Warwick po prostu dostarczyli mi to, czego potrzebowałem. Skrojone dokładnie pode mnie. Badass.” Warwick Rex Brown istnieje także jako Warwick Masterbuilt Reverso Rex Brown Signature, ale my dzisiaj skupimy się na jego odmianie RockBass.
Budowa
Na oko widać, że jest to niemal dokładna wersja znanego i lubianego Warwicka Reverso, który powstał przed laty dla nieodżałowanego Johna Entwistle’a z The Who, a potem z powodzeniem był promowany przez Adama Claytona z U2. Już sam kształt korpusu musi nasuwać skojarzenia, że mamy tu instrument przeznaczony do mocniejszej muzyki, w której liczy się raczej siła, głośność, skuteczność i energia, a nie jakieś wirtuozowskie zagrywki czy solówki. Kształt jest zatem znajomy, ale nie przeszkadza to w zachowaniu oryginalnego wyglądu, na który to składają się m.in. piękne wiśniowe wykończenie w lakierze na wysoki połysk oraz logo artysty na XII progu. Korpus wykonany jest z dwóch kawałków olchy, ale ma ozdobny top z klonu płomienistego. Wklejono w niego (neck-thru-body) klonową szyjkę, przekładaną prawdopodobnie paskami z ekangi celem usztywnienia całej konstrukcji, ale nie widać tego pod warstwą lakieru – mamy wrażenie prawdziwego wtopienia szyjki w korpus. Za podstrunnicę posłużyła nakładka z wenge, na którą nabito dwadzieścia cztery progi Jumbo Bronze („złote” progi dodają splendoru tej basówce) poddane piłowaniu na maszynie PLEK. Ponieważ instrument występuje tylko w wersji czterostrunowej, trzydziestoczterocalowa menzura w zupełności wystarczy, by wszystkie alikwoty miały odpowiednią projekcję (utarło się, że piąta struna B powinna być rozpięta na długości 35 cali). Drewno drewnem, progi progami, ale wiadomo, że bas gra przede wszystkim dzięki przetwornikom elektrycznym. Warwick RockBass Artist Rex Brown wyposażono w potężne, aktywne przetworniki EMG. Pickup Active EMG X P znajduje się przy szyjce, a EMG X J przy mostku. Aktywne wzmocnienie sygnału czyni z tego zestawu broń niemal strategiczną, a zachowanie klasycznego układu P/J otwiera jednocześnie możliwości brzmienia, jakie kochamy z wielu albumów poprzednich dekad. Do tego prosta elektronika w postaci Active MEC 2-way, na którą składają się potencjometry volume (push/pull dla toru aktywnego lub pasywnego preampu), balance, treble i bass, przy czym te dwa ostatnie parametry można podcinać i podbijać. Osprzęt stanowią warwickowe klucze (bardzo ergonomiczne), dwuczęściowy mostek (stabilność bez zarzutu) również własnej produkcji, mosiężne (!) siodełko typu just-a-nut oraz strap locki, stanowiące niezbędne wyposażenie basisty, który nie stoi na scenie jak przyspawany, tylko daje się ponieść emocjom.
Brzmienie
Wiemy, że Rex spędził wiele dni razem, dopracowując z Marcusem Spanglerem swoją sygnaturę. To oznacza, że będzie ona brzmiała podobnie do tego, jak brzmi Rex, a przynajmniej – jak brzmi Rex na swojej ostatniej solowej płycie „Smoke on This…”. Po wpięciu do dowolnego wzmacniacza słychać, że brzmienie Warwicka Rex Brown jest pełne, doładowane, napompowane, dokładnie takie jakiego oczekiwalibyśmy od najnowszej aktywnej elektroniki EMG. Nie zatraca przy tym swojej klarowności (przy slapie potrafi zachwycić „szklaneczką”) i dołu, który jest dość szeroki i miękki, jak na tak „agresywny” bas. W połączeniu daje to całkiem uniwersalny sound, ale do użycia w rockowo-metalowej stylistyce. Coś niesamowitego dzieje się jednak z tym basem, gdy spróbujemy przesterować tak mocarny sygnał. Podczas testu skorzystałem z presetów brzmienia wzmacniacza Markbass Evo 1, w których odnalazłem piękny gorący basowy drive w formie crunchu. To było jak objawienie! Na co dzień nie gram tego typu muzyki, ale zdołałem sobie wyobrazić, że w stonerowo-sludge’owych obszarach to brzmienie będzie po prostu ostatecznie doskonałe. Ładunek ekspresji i brutalności, który ze sobą przynosi powinien rozbujać najbardziej nawet nadęty tłum fanów, słuchający supportu w oczekiwaniu na swoją gwiazdę. Dużo selektywnego dołu (pomimo tej miękkości na brzmieniu czystym!), doskonale przebijający się środek pasma i drapiąca, chrupiąca górka podkreślająca różne faktury przesteru. Moim zdaniem bas Rexa to majstersztyk rockowego brzmienia i niegrzecznego wizerunku artysty, ale najlepiej spełni swoją rolę we wprawnych rękach zawodowców. Można by tak powiedzieć o każdym instrumencie, lecz jeśli myślicie, że aby wymiatać na tym basie, wystarczy powiesić go na wysokości kolan, wziąć kostkę w dłoń i z całej siły naparzać w pustą E, to się mylicie. Czytelna i detaliczna artykulacja na basie w najbardziej nawet zagonionych metalowych kawałkach to jednak podstawa przejrzystości i atrakcyjności utworu – tak podpowiadają mi moje ucho i doświadczenie.