W rozmowie z brytyjską gazetą Birminaham Mail, gitarzysta Tony Iommi wyznał, że on i jego zespół wiele zawdzięczają zmarłemu w zeszłym tygodniu Alvin’owi Lee.
Tony Iommi o Alvinie Lee
„Alvin był wspaniałym gitarzystą, ale dla mnie i dla Black Sabbath był przede wszystkim przyjacielem. Nasza przyjaźń sięgała dawnych czasów – wtedy jeszcze nasz zespół nazywał się Earth. Widać, że Alvin widział w nas potencjał, bo pomagał organizować nam koncerty – w środowisku był „kimś” i znał wszystkie układy. Bardzo wiele dały nam rozmowy z Alvin’em, które odbywały się w jednym z londyńskich mieszkań. W czasie jednej z takich rozmów powiedziałem mu, że chcemy zmienić nazwę zespołu z Earth na Black Sabbath. Był absolutnie przerażony! Twierdził, że taka nazwa tylko przeszkodzi nam w karierze. Później wielokrotnie spotykaliśmy się na koncertach. Kiedy odnieśliśmy sukces wielokrotnie zapraszaliśmy Ten Years After na nasze koncerty jako support – wiedzieliśmy, że musimy się odwdzięczyć.”
Tony Iommi powiedział, że wiadomość o śmierci Alvin’a Lee ogromnie go zasmuciła – nie wiedział, że jego przyjaciel choruje.
Odejście przyjaciela skomentowali także inni członkowie Black Sabbath: Bill Ward i Geezer Butler. Ward napisał na Twitterze: „Jestem zszokowany i smutny. Alvin był jednym z niewielu, którzy na początku naszej drogi wierzył w Black Sabbath. Dziękujemy mu za wszystko”. Butler przekazał: „Dziękujemy za wszystko Alvin. Niech rodzina zechce przyjąć kondolencje.”

źródło: birminghammail.co.uk