Alberto Rigoni do tej pory kojarzony był jako solowy basista, który sam realizował płyty z gitarą basową jako najważniejszym instrumentem. Jego ostatnia płyta „EvoRevolution” to w zasadzie jeden długi, trwający ponad trzydzieści minut utwór w typie suity napisanej na bas elektryczny i perkusję. Czegoś takiego jeszcze chyba nie było na rynku, dlatego nie mogliśmy odmówić sobie przyjemności porozmawiania z tym oryginalnym włoskim artystą.

Maciej Warda: Jak doszło do tego, że nagrałeś coś w rodzaju basowej suity? Mówię oczywiście o twojej ostatniej płycie „EvoRevolution”.
Alberto Rigoni: Cóż, zacząłem ją sobie grać po wysłuchaniu „A Change of Seasons” Dream Theater. Byłem wówczas bardzo zachwycony tym nagraniem, trwającym dwadzieścia trzy minutowy. Tyle tam zmian tempa, pojawiające się inne klimaty, różne melodie… To był dla mnie szok, który jednocześnie był impulsem. Od tamtego czasu jednym z moich marzeń zawsze było skomponowanie i nagranie długiej, progresywnej suity, niekoniecznie z wokalem… W zasadzie od lutego tego roku, pomimo że właśnie zrealizowałem swój szósty solowy album „Duality” [we wrześniu 2017 – przyp. MW], czułem, że to jest właśnie ten czas, kiedy powinienem zacząć pisać tę suitę. Wówczas też zadecydowałem, że do łask dopuszczone będą tylko bas i perkusja. Doskonale rozumiałem wyzwanie, ale już na końcu pracy, zarówno Marko i ja byliśmy bardzo dumni z efektu naszej pracy.
Czy Marco Minnemann zdecydował się nagrać tę suitę longiem, czyli pół godziny bez przerwy?
Wszyscy wiemy, że Marco jest niesamowitym bębniarzem i byłby do tego zdolny, ale zrobił to w kilku fragmentach, by osiągnąć wymaganą jakość jego ścieżki. On dla mnie cały czas jest gościem z kosmosu, o umiejętnościach nie z tej planety, kocham jego grę i kreatywność. Marco jest także bardzo zabawną i wspaniałą osobą na gruncie prywatnym.
Czy twoje podejście do nagrywania zmieniło się w ciągu ostatnich lat? Nagrywasz metodami home recordingu czy może w profesjonalnych studiach?
Mam swoje własne profesjonalne studio nagrań, przeznaczone przede wszystkim do realizacji basu, wokali i gitar. Prawda jest taka, że im więcej produkuję muzyki, tym studio staje się większe!
Będę szczery, moim zdaniem to nie jest muzyka dla każdego, to nie są zwykłe piosenki, ale intensywnie zaaranżowany, ambitny materiał. Nie boisz się, że przez to zamykasz się trochę na szerszą publiczność? Że robisz muzyką dla muzyków?
Cóż, to nie jest tylko twoja opinia. Faktycznie to może być niszowa muzyka, mam tego świadomość. Cały czas jednak jestem przekonany, że muzyka to muzyka i jeśli jest dobra to powinna obronić się sama. Nieważne, czy jesteś muzykiem, czy nie, jeśli muzyka przenosi jakieś emocje… to jest właśnie cel! Powiem więcej – wszystkie moje solowe płyty są odbiciem stanu mojego ducha, to muzyka bez żadnych kompromisów. Żeby nie było, dla szerszej publiczności też coś mam – to muzyka mojego zespołu Bad As, metalowa, oraz zespół brit-rockowy The Italians. Wyszukajcie sobie w internecie.

Z drugiej strony patrząc, muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem. Nie słyszałem chyba nigdy czegoś takiego, tak rozbudowanego, wielowątkowego i długiego utworu granego tylko przez bas i perkusję. Orientujesz się, czy ktoś przed tobą porwał się na coś podobnego?
O ile mi wiadomo, nie. Nigdy nie słyszałem takiej progresywnej suity na bas i bębny. Ale oczywiście mogę się mylić, jest tyle muzyki na tym świecie…
Świetny pomysł, by zapętlić frazę graną flażoletami jako taki spinacz, wpleść ją w kilku miejscach w utworze!
Wiesz, ten pomysł przyszedł do mojej głowy podczas snu albo pod prysznicem. [śmiech] Tak naprawdę to nie pamiętam dokładnie, jak na to wpadłem.
Mówi się, że jesteś basistą rozpoznawalnym najbardziej po brzmieniu. Przypomnij mi w takim razie, jaki jest twój aktualny setup.
To dla mnie wielki komplement, dzięki! Cóż, miałem wiele basów, ale teraz używam głównie instrumentów Cort, przede wszystkim serii GB, ale także Action DLX V Plus, które właśnie posłużyły mi do nagrania „EvoRevolution”. Oczywiście cały czas mam też i używam mojego Precisiona z lat osiemdziesiątych, także basu Wall MKII oraz świetnego Warwicka Corvette Custom. Struny to wciąż D’ Addario EXL 170, kable – Rheingold-Music. Preferuję osprzęt Hipshot, pickupy Nordstrand, z których – nie wiem, czy wiesz – model BigRig jest moją sygnaturą. Korzystam też z marek GruvGear, FretWrap, NeoStrapp oraz tunerów Peterson. Jeśli chodzi o wzmacniacze, to gram obecnie na Ashdown ABM 600 EVO-IV wraz z dwiema kolumnami ABM-115H-EVO IV i ABM-210H-EVO IV.
A zatem to cały czas ewoluuje. Dlaczego nie podepniesz po prostu tego Precisiona do jakiegoś Ampega, by mieć święty spokój z brzmieniem?
Prawda jest taka, że jestem trochę elektrykiem i uwielbiam próbować różnych konfiguracji sprzętu, połączeń elektroniki onboard z basami, basów ze wzmacniaczami itd. To nic więcej tylko moja pasja! Co się wydarzy w przyszłości w temacie sprzętu? Nie mam pojęcia! Na chwilę obecną jestem szczęśliwy z gratami, których używam.
„EvoRevolution” to także wielkie bogactwo kosmicznych brzmień. Jak uzyskałeś te charakterystyczne, freakowe, bardzo zmodulowane barwy?
Spędzałem dni i godziny, eksperymentując z nowymi barwami i brzmieniami. Ten album charakteryzuje się właśnie bogactwem brzmienia płynącego z basu podpiętego do przeróżnych efektów. Najważniejszymi pedałami, których używałem – czasami razem, czasami osobno – były następujące kostki: JHS Colour Box pedal, Darkglass Electronics Duality, Vintage Microtubes, Alpha Omega i B3K, TC Electronics 1140 preamp, Phaser, Chorus i Delay, SubDecay OctaSynth, EarthQuaker Devices Afterneath, Arpanoid i The Depth, Electro-Harmonix Mel9 i Synth9.
A jaka jest rola gitary basowej, gdy komponujesz muzykę? Myślisz, że jest to właściwy instrument dla songwritera?
Wiesz, najlepszym instrumentem do komponowania jest cały czas pianino i nic nowego tu nie wymyślono, ale gitara basowa także oferuje bardzo szeroką gamę brzmień i barw, szczególnie gdy podepniemy ją pod jakieś efekty modulacyjne. Na tym albumie używałem bardzo wielu efektów, czyniąc z basówki instrument podobny do syntezatora albo wręcz do gitary elektrycznej. Powiedzmy, że czuję się szczęśliwy, mogąc komponować z moim basem.

Czy to przypadek, że w ostatnich miesiącach zaprzyjaźniłeś się blisko z Ashdownem Evo IV, a tytuł płyty nosi nazwę „EvoRevolution”?
[śmiech] Tak, to czysta koincydencja! Testowałem Ashdowna ABM600 EVO-IV po tym, jak płyta była już prawie cała zrealizowana i wyprodukowana. Co więcej, miałem tę nazwę w głowie, zanim w ogóle zacząłem komponować muzykę. Ale przyznaję, że ładnie się złożyło z tym Evo…
Powiedzmy jeszcze kilka słów o Marcu Mennemannie i jego pracy na płycie. Jakie masz wrażenia po tej współpracy?
Nie mam tu wiele więcej do powiedzenia, oprócz tego, że zachęcam do posłuchania nagranego przez nas materiału. Wówczas okaże się, że to, co zrobił Marco, jest po prostu niesamowite. Nagrał dokładnie to, czego oczekiwałem, idealnie odczytał moją wizję, chociaż pozostawiłem cały temat bębnów tylko jemu – nie ingerowałem, nie kierowałem nim. Tak jak powiedziałem wcześniej, jest wspaniałą osobą, ciężko pracującym artystą i… całkiem zabawnym kumplem!
Okej, a kto jeszcze pomagał wam w realizacji nagrań?
Po prostu mój studyjny inżynier dźwięku, Federico Solazzo, który dał mi wiele wskazówek i podpowiedzi na przykład na temat masteringu.
Koncertujesz z tą suitą?
Zamierzam dopiero zagrać kilka koncertów z wykonaniem jej na żywo, ale będą to również kliniki które poprowadzę samemu z odpowiednimi podkładami. Tak się złożyło, że jestem teraz bardziej skupiony na koncertowaniu z moimi zespołami, o których ci wspominałem, czyli z Bad As i The Italians.
Co z artystycznych przedsięwzięć w najbliższej kolejności będzie zajmowało twój czas i uwagę?
Obecnie jestem na etapie komponowania utworów na drugą płytę Bad As. Czuję, że potrzebuję odpoczynku i przerwy, jeżeli chodzi o moje solowe dokonania. Czy siedem albumów zrealizowanych od 2008 roku to nie jest wystarczająca liczba?
Pewnie masz rację. Dzięki za rozmowę.
Dzięki i pozdrowienia dla czytelników „TopBass”!
https://www.youtube.com/watch?v=Pn34lWcg9tw