Jedna z najznamienitszych postaci związanych z gitarą. Amerykański gitarzysta i kompozytor, zdobywca nagrody GRAMMY i od niedawna członek kapituły przyznającej tę nagrodę. Przy okazji jego występu w Polsce poprosiliśmy go o trochę wspomnień, a także o kilka opinii dotyczących współczesnych realiów świata gitary.
Andrew, wspaniale widzieć Cię znów w Polsce, mam nadzieję, że także cieszysz się z wizyty w naszym kraju. Pozwól, że na początku zapytam o Twój najpopularniejszy wśród gitarzystów klasycznych utwór zatytułowany „Sunburst”. Czy mógłbyś powiedzieć nieco więcej o tym, jak go skomponowałeś? Jak wspominasz proces pisania tego utworu, który stał się powszechnie znaną kompozycją prezentującą Twoje muzyczne nastawienie?
Z pewnością. Napisałem ten kawałek dawno temu, w wieku dwudziestu lat. Pamiętam, że w tamtym czasie Michael Hedges znakomity gitarzysta i kompozytor wciąż nagrywał albumy. Opublikował album pt. „Aerial Boundaries” nakładem Windham Hill. To nagranie wywołało ogromne wrażenie na wszystkich, wszyscy gitarzyści byli zachwyceni. Nie tylko jego nowymi technikami gry na gitarze akustycznej, ale także sposobem komponowania, był genialnym kompozytorem. Niestety, wielu młodych muzyków nie zna Michaela Hedgesa, a powinni. Zatem „Aerial Boundaries” wywarło na mnie ogromny wpływ. Chciałem napisać kawałek w odpowiedzi na ten album. Ale nie chciałem stosować tej samej techniki, którą używał Michael. On jest jednym z tych, którzy zaczęli tak naprawdę tapping, ale robił to w niezwykle wysublimowany muzycznie sposób, to była część procesu kompozycyjnego, nie tylko rytmu to było bardzo wyrafinowane. Więc chciałem wykorzystać tę energię, ale bez stosowania tappingu. Zamiast tego użyłem ostinato, w środkowej części. To w odpowiedzi do tej samej energii, którą Michael Hedges wniósł do „Aerial Boundaries”. Zatem głęboka, wewnętrzna inspiracja pochodziła od Michaela Hedgesa, to była odpowiedź na inspirację, jaką mu zawdzięczam. Większość ludzi o tym nie wie. Ale kawałek jest o moich osobistych odczuciach względem gitary i stworzyłem go na gitarze akustycznej, stał się niezwykle popularny w wersji na gitarę klasyczną, kiedy nagrał go John Williams. Miałem to szczęście poznać Johna i zagrać mu ten numer, grał go przez wiele lat na trasach i umieścił na swoim albumie „Spirit Of The Guitar”. To było bardzo pomocne dla mnie jako młodego człowieka, aby być zauważonym i to jeden z powodów dlaczego ten utwór stał się tak popularny, właśnie dzięki Johnowi Williamsowi. Następnie Christopher Parkening również to nagrał – to znany amerykański gitarzysta – na bardzo istotnej płycie nagranej ze śpiewaczką operową Kathleen Battle, jedną z najbardziej znanych sopranistek tamtego czasu. Ten album był potężny i miał jeden solowy fragment poświęcony gitarze wśród nagrań z Kathleen Battle, jeden dedykowany tylko gitarze i był to „Sunburst”, więc to był kolejny, ogromny wpływ wywarty w świecie gitarowym. Wielu ludzi go gra, to wspaniale, bardzo się z tego cieszę. Sądzę, że to dobry kawałek, brzmi jakby był napisany przez młodszego człowieka i tak było, miałem 20 lat, byłem optymistycznie nastawiony.
Chciałbym zapytać Ciebie o jeden z wywiadów, w którym wspomniałeś, że komponujesz od kiedy skończyłeś 7 lat.
Nie pamiętam dokładnie, ale jak tylko nauczyłem się grać.
O ile mi wiadomo, powiedziałeś, że dopiero mając 20 lat uznałeś, że: „tak, to jest moja droga, będę tworzył muzykę”.Chciałem zapytać, jak wspominasz tamten moment oraz czy masz jakieś rady dla młodszych muzyków, którzy zmagają się z podjęciem decyzji? Czy to jest właściwa droga, którą powinni wybrać?
To dobre pytanie. Zacząłem bardzo wcześnie, grałem i uczyłem się klasyki już w bardzo młodym wieku. Potem, mając około 12 lat zainteresowałem się rock’n’rollem, zająłem się tym na poważnie. Grałem z zespołami w knajpach gdy miałem 15 lat. Potem w wieku 16 lat odkryłem jazz. Porzuciłem rock’n’roll, zacząłem studiować bebop i fusion, stało się to dla mnie bardzo istotne. Uczyłem się jazzu bardzo pilnie, przeniosłem się do Los Angeles kiedy miałem 25 lat aby zostać muzykiem jazzowym i sesyjnym. Wciąż grałem klasykę, wciąż się jej uczyłem, ale na poważnie skupiłem się na jazzie. Ukończyłem swój stopień wykształcenia na Uniwersytecie Południowej Kalifornii z gitary studyjnej. Mając wykształcenie z gitary klasycznej, miałem dodatkowo stopień z gitary studyjnej, który obejmuje wszystkie style, ale głównie jazz. To był głównie jazz. Chodziłem posłuchać muzyków jazzowych grających w klubach i barach w Los Angeles i nikt się nie pojawiał. Jedni z najbardziej znanych gitarzystów na świecie tam występowali, jak Joe Diorio, wspaniały artysta, jeden z najlepszych gitarzystów jazzowych na świecie. 10 osób w lokalu z czego pięć będących tam tylko po to, aby się napić. Nawet go nie znali, nie mogłem w to uwierzyć, nikomu nie zależało. Mam też osobiste odczucia względem improwizacji, mam pewne zastrzeżenia do jazzu i jego języka mimo, że jestem w tym dobry. Zrozumiałem w tamtym czasie, czyli w wieku około 24 lat, może około 26-ciu… zrozumiałem, że czuję się najbardziej szczerze, najmocniej powiązany z swoją duszą kiedy gram na gitarze akustycznej, głównie z strunami nylonowymi. Solo, tylko ja, wracając do korzeni takich jak klasyka, ale tworząc nową muzykę będąc skupionym na tym instrumencie. Pisałem cały czas, tworzyłem kawałki jazzowe dla zespołów, trochę pracy gitarowej, więc cały czas komponowałem, ale w wieku około tych 25-ciu lat skupiłem się na gitarze solowej. Ja piszący muzykę dla tego instrumentu.
Z czego to się wzięło? Sądzę, że twoje wewnętrzne „ja” to podpowiada.
Byłem niezadowolony z jazzu, po latach byłem w nim naprawdę dobry, ale to nie było to, co chciałem robić. Nie chciałem też być gitarzystą studyjnym, wiesz, grać na potrzeby programów telewizyjnych. Zrozumiałem, że to nie jest dla mnie wystarczające, że chcę bardziej kreatywną drogę, tworząc nową muzykę. Więc czułem się dobrze z komponowaniem muzyki na gitarę solową i graniem jej. W tamtej chwili zmieniłem moją drogę i skupiłem się na tym. Od tamtego momentu to robię.
Zacząłem bardzo wcześnie, grałem i uczyłem się klasyki już w bardzo młodym wieku. Potem, mając około 12 lat zainteresowałem się rock’n’rollem, zająłem się tym na poważnie. Grałem z zespołami w knajpach gdy miałem 15 lat. Potem w wieku 16 lat odkryłem jazz.
O ile mi wiadomo, w ostatnich latach uczysz studentów i chciałbym w nawiązaniu do tego zapytać, jak Twoim zdaniem zmieniło się ich podejście współcześnie, porównując samego siebie w ich wieku. W sensie ich podejścia do nauki muzyki. Sposobu, w jaki oni do tego podchodzą współcześnie, porównując i mając w pamięci siebie w wieku 20 lat
Cóż, pedagogika jest lepsza współcześnie. Co po prostu oznacza umiejętność uczenia, ponieważ mamy więcej doświadczenia. 40 lat temu nie było tak wielu gitarzystów grających na gitarze klasycznej. Wciąż się uczyliśmy poszczególnych technik, więc to jest obecnie znacznie lepsze, technika jest znacznie lepsza. Młodsi gitarzyści mają lepszą podstawę do dobrej techniki. Ale bardzo powoli stają się lepsi muzycznie. Często młodzi gitarzyści nie mają żadnego pojęcia jak interpretować muzykę, taka jest moja opinia. Teraz jest lepiej, ale dziesięć lat temu było z tym naprawdę źle. Wszyscy ci muzycy potrafiący grać niewiarygodnie szybko, których po prostu nie chcesz słuchać, bo nie było w tym muzyki. Nie rozumieli tego. Teraz jest lepiej. Więc pracuję z moimi studentami oczywiście nad techniką, ale głównie nad interpretacją, rozumieniem podstaw muzyki, wzorów, które tworzą muzykę. Często mają bardzo małe pojęcie jak grać muzykę w sposób złożony i zorganizowany. To trudne, wymaga czasu. Muzyka klasyczna jest obszerna, to nie jest nic łatwego. Dla porównania, technika jest bardzo łatwa, a interpretacja to coś znacznie trudniejszego. Więc to oczywiście pozostaje bardziej z tyłu, technika rośnie a wraz z nią bardzo minimalnie muzykalność, ale wciąż na kiepskim poziomie. Zatem to jest to, co powinno towarzyszyć młodym muzykom, aby uczyć się dodawać głębię, głębię i złożoność do swoich interpretacji. To sprawia, że ludzie chcą słuchać. Ludzie chcą słuchać muzyki, kogoś, kto gra muzykę, która jest mocna, tak że słyszysz jej artystyczną jakość, wówczas chcesz tego słuchać. Bez tego staje się to bardzo nudne i to bardzo szybko. Więc tym się zajmuję, to jest to, co słyszę, ulepszając do dzisiaj i to jest to, co chciałbym widzieć jeszcze bardziej ulepszone – interpretację.
Minęło około piętnastu lat od Twojej wizyty w Polsce wraz z Los Angeles Guitar Quartet. Chciałbym Ciebie zapytać o wspomnienia z tamtego występu. Natomiast drugie pytanie brzmi, czy preferujesz występy solowe czy grę w zespole?
Na początku, byłem tu chyba z 5 lat temu, musiałbym spytać żonę, ale grałem na festiwalu w Tychach około pięciu lat temu. I to był występ solo. Kwartet był także na tym samym festiwalu, ale w Warszawie występowaliśmy dawno temu. Pamiętam ten występ bardzo dobrze. Nie pamiętam nazwy miejsca, ale był to piękny teatr i artyści byli szalenie podekscytowani. Weszli na scenę po występach wielu młodych gitarzystów, chcieli rozmawiać i to było świetne, znakomita energia, dlatego pamiętam to bardzo dobrze. Nie grałem z Los Angeles Guitar Quartet od 2006 roku, Opuściłem ich pod koniec 2006 roku, więc to już trzynaście lat. Znacznie bardziej preferuję występy solowe, od zawsze. Wciąż gram z innymi muzykami, często gram koncerty z Alexem de Grassi, bardzo znanym gitarzystą akustycznym, dajemy sporo koncertów w ciągu roku. Ale w większości występuję sam. Czerpię frajdę z współpracy, lecz w rzeczywistości wolę występy solowe.
Rozumiem. Pozwól, że zostanę na chwilę przy Los Angeles Guitar Quartet, w nawiązaniu do Waszej nagrody Grammy. Zdobyliście dwie, o ile mi wiadomo?
Nie, byliśmy dwukrotnie nominowani i w jednej z tych nominacji wygraliśmy – za „Guitar Heroes”. Następnie miałem moją muzykę na dwóch płytach, które zdobyły Grammy. Jedna autorstwa Sharon Isbin, druga autorstwa Jasona Vieaux. Oboje nagrali albumy, które zawierały moje kompozycje. Gram także na kolejnym albumie, który zdobył Grammy – „Opera” Osvaldo Golijova. Napisał bardzo epicką operę z udziałem orkiestry, zatytułowaną „Ainadamar”. Nagraliśmy to dla Deutsche Grammophon – pełna orkiestra z partami gitary w wykonaniu moim i Williama Kanengisera. W orkiestrze był muzyk grający na cajonie, to było niesamowite. To zdobyło dwie nagrody Grammy.
W ostatnim roku zostałeś członkiem kapituły głosującej Grammy. Czy mógłbyś powiedzieć nieco więcej o tym, jak przebiega proces głosowania? Jeśli w ogóle możesz o tym mówić.
Aby móc głosować musisz potwierdzić wszelkie informacje, że jesteś profesjonalistą. Na podstawie tego decydują, czy włączyć cię do procesu głosowania w kapitule Grammy. Pierwszy poziom głosowania jest dość dziwny, przynajmniej tak go widzę. Nie możesz usłyszeć próbek audio osób, na które oddajesz głos. Byłem tym bardzo zaskoczony. Dużą trudność sprawiało mi nominowanie kogoś, jeśli nie mogłem usłyszeć jego muzyki. To dla mnie bardzo dziwne, wciąż próbuję to rozpracować i przekonać Akademię, aby uwzględnili odnośniki do próbek audio. To jak ocenianie obrazu, ale nie wolno Tobie zobaczyć jaki to obraz… Tylko na podstawie nazwiska osoby. „Cóż, znam to nazwisko, on jest prawdopodobnie dobrym malarzem”. Więc trochę to dziwne, będąc szczerym.
Ludzie chcą słuchać muzyki, kogoś, kto gra muzykę, która jest mocna, tak że słyszysz jej artystyczną jakość, wówczas chcesz tego słuchać. Bez tego staje się to bardzo nudne i to bardzo szybko.
Sądzisz, że w przyszłości być może będą wprowadzone jakieś zmiany?
Mam taką nadzieję, sądzę, że będzie to rozsądnym wyborem.
W kontekście stylu czy gatunków nie sposób opisać Cię jednoznacznie jako gitarzystę klasycznego czy folkowego. Ale osobiście, jak się odnajdujesz, jeśli musisz opisać to w jednym szczególnym stylu?
Prosto: żywa klasyka. Ale masz rację, nie ma kategorii, ponieważ robię to, co lubię. Ponieważ mój trening jest złożony, moje myślenie jest złożone, moja muzyka jest wszędzie wokoło, uwielbiam rozmaite wzorce, tworzyć muzykę z dużą ilością dostępnych informacji na różnych poziomach.
Jak to nazwać? Sądzę, że najbliższy termin to klasyka, bo muzyka klasyczna jest zazwyczaj tworzona przez dobrze wyszkolonych, kreatywnych ludzi. Nie ma nic złego w muzyce folkowej, sam od tego zacząłem. Wciąż umieszczam elementy folkloru w moich kompozycjach. Szanuję to.
Ale rzeczywiście może to iść w dowolnym kierunku, w którym chcę, ponieważ uczyłem się jazzu, bluegrass, folku i klasyki. Albo muzyki barokowej, renesansowej, wszystkie te rzeczy, które kocham, mogę je wszystkie uwzględnić gdziekolwiek chcę w moich kompozycjach. Jak to nazwać?
Nie wiem.
Czy lubisz improwizować w trakcie gry oraz czy dopuszczasz innych muzyków, aby improwizowali w Twoich kompozycjach?
Kiedy tworzę utwór, nie improwizuję nad nim, to znaczy, gram go tak jak go zapisałem. Ponieważ to jak z budynkiem: jeśli chcesz zmienić budynek, robisz w nim renowację, burzysz ściany, wstawiasz wannę, wiesz, to poważna sprawa. Ale architektowi może się to nie spodobać, może pomyśleć: „zbudowałem to, zaprojektowałem to idealnie”. Jeśli chcesz to zmienić… Tak więc, to jest moja kompozycja, zaprojektowałem ją bardzo starannie. Jest jak budynek, jest piękna, więc nawet nie improwizuję, być może robię to we wprowadzeniu, ale nie w ramach utworu. Dlatego część z moich kawałków zawiera bardzo krótkie wprowadzenie w ramach utworu i tu ludzie mogą improwizować. Ale „trzymam ich krótko”, aby nie zmienili zbyt dużo. W nawiązaniu do improwizacji – improwizuję każdego dnia. Kompletne nowe kawałki. Improwizuję więcej niż ćwiczę, wiele z tych fragmentów, które komponuję, zaczynają się od improwizacji. Tak jest z „Home”, jednym z moich nowszych utworów, który zbliża się do przekroczenia 3 milionów wyświetleń na YouTube. To była kompletna improwizacja. W formie jakiej jest.
W Twoich ostatnich płytach obecne są pewne wokalne niuanse, jak np. mruczenie. Czy jest to coś zaimprowizowanego podczas sesji nagraniowej?
Nie, napisałem to.
Jeśli mogę zapytać, w jaki sposób zapisujesz to w nutach?
Na partyturze mam partię gitarową i gdy wchodzi wokal rozdzielam to na dwie pięciolinie. Linie dla wokalu i linie dla gitary. Więc widać wyraźnie co powinien zaśpiewać głos. Jeśli chodzi o słowa, to ich nie ma, nawet sylaby są improwizowane, mogą być jakiejkolwiek chcesz. Jeden z moich przyjaciół wykonując mój utwór śpiewa jakby w hindu, medytujące skrypty sanskrytu. To piękne, sposób w jaki to robi, więc ludzie robią różne rzeczy, ja poniekąd improwizuję, wiesz. Ale nie piszę żadnych słów, tylko dźwięk głosu.
Ostatnio opublikowałeś dwa albumy: „Home”, o którym już wspomniałeś oraz „The Equations Of Beauty”. Oba nagrania nie trwają dłużej niż 30 minut.
To były EP-ki. Umieściłem je obie na longplayu w formie winylu.
Więc to jest w jakiś sposób hołd oddany starszym nośnikom, takim jak winyl?
Zgadza się, więc na winylu masz oba: „Equations Of Beauty” na jednej stronie i „Home” na drugiej. Także jest to longplay złożony z dwóch stron 'A’, Oczywiście w streamingu, na Spotify, to nie ma znaczenia. To EP-ki trwające po około 30 minut każda.
Nawiązując do „Equations Of Beauty”, przed naszą rozmową wspomniałeś, że jest to też hołd dla innej z Twoich pasji – matematyki. O ile mi wiadomo masz duże umiejętności w zakresie programowania oraz gruntownie uczysz się matematyki w ostatnich latach. W jaki sposób to pomaga Tobie w graniu muzyki, a także po prostu jako słuchaczowi, w jej rozumieniu?
Nie pomaga mi zbytnio w graniu, ale jest to podobne do zmierzania się z muzyką, ponieważ, jak wspomniałem, uwielbiam wzory. Mój ulubiony kompozytor to Jan Sebastian Bach. U niego każdy poziom, niesamowite struktury, są matematycznie idealne. Jego muzyka jest niesamowita, to wybitny geniusz, zatem, lubię muzykę w tym znaczeniu. W matematyce wszystko opiera się na schematach. Znajdujesz je w naturze, w czasie, w geometrii, rzeczach tego typu. Uczenie się matematyki jest znaczące, jest podobne do muzyki ponieważ bazuje na wzorach. Niesamowitą rzeczą odnośnie matematyki jest to, że jest to język bez znaczenia, gdzie się urodziłeś. Gdziekolwiek się udasz na świecie, możesz pokazać równanie i ktokolwiek, jakikolwiek matematyk zrozumie to, nie potrzeba tłumaczenia. Nie jest tak, że musisz to przetłumaczyć z polskiego na angielski lub chiński, to jest takie samo dla wszystkich. Dokładnie tak jak muzyka – nie tłumaczysz muzyki, gramy dla siebie, jest to ten sam język, bez względu na to, gdzie się urodziliśmy. Dlatego to jest takie piękne w matematyce.
Całkowite, może nawet bardziej niż muzyka?
Nie, prawdopodobnie nie. Ale są w tym względzie bardzo do siebie podobne.
Rozumiem. Ostatnie, ale nie mniej ważne pytanie. Rozmawiamy na potrzeby magazynu, który skupia się również na technicznych aspektach gitary. Czy mógłbyś powiedzieć jakiego rodzaju gitar używasz i czy stosujesz jakieś efekty? Wiem, że korzystasz z gitar robionych na zamówienie.
Gram na gitarach klasycznych, które nie są produkowane masowo. Takie, na których mógłby zagrać ktokolwiek, takie nie są wystarczająco dobre. Świat gitar akustycznych jest inny, ale klasyczne muszą być stworzone przez lutnika. Moje gitary są stworzone przez Davida Daily – to bardzo dobry rzemieślnik z Nevady ze Stanów Zjednoczonych. Jego gitary są świetne, dlatego ich używam. Nie stosuję efektów. Nie jestem im przeciwny czy coś w tym stylu, ale do klasyka potrzebuję czystości dźwięku. Jestem mocno zaangażowany w każdy ton jaki zagram dla danej nuty, więc nie chcę tego potem zmieniać. Do gitary elektrycznej oczywiście, używam efektów: distortion, flanger, itd. – tu są rzeczywiście świetne, ale dla gitary klasycznej stale obecny jest efekt. Za każdym razem grając nutę zmieniam ton, jakość. To jest efektem. Nie chcę tego zmieniać, chcę aby to wszystko wynikało z akustyki instrumentu. W dodatku pod moją kontrolą, moim paznokciem, piórkiem, sposobem w jaki szarpię strunę. To jest efekt, który tylko by się zredukował, gdybym puścił to przez coś innego. Chcę tego tylko w ten sposób.
Pozwól, że zapytam jeszcze o Twoje najbliższe plany w nadchodzących miesiącach. Czy mógłbyś powiedzieć o tym nieco więcej? Oraz kiedy możemy spodziewać się Ciebie ponownie w Polsce?
Tego akurat nie wiem, mam nadzieję, że wkrótce, ale to nigdy nie wiadomo. Koncert w Polsce jest moim pierwszym w trakcie miesięcznej trasy. Z Polski udajemy się do Niemiec, a stamtąd w głąb kraju na południe z finałem w Austrii. Potem wracam do domu. Jak tylko wrócę do domu rozpoczynam nowy biznes. Mam swoje wydawnictwo, w którym sprzedaję moje partytury. Teraz uruchamiam serwis wideo z subskrypcją, w którym nagram wiele godzin materiałów szkoleniowych. Wszystkie aspekty muzyki, jak gram swoje kawałki, jak interpretować muzykę, filmy dotyczące techniki, wykonania, improwizacji, kompozycji, znajomość gryfu, harmonie jazzowe. To jest aktualnie mój duży plan, aby uruchomić ten serwis, w którym będzie można uzyskać dostęp do wszystkiego, czego się nauczyłem przez tyle lat grania na gitarze, bycia muzykiem.
Rozmawiał: Michał Wawrzyniewicz
Zdjęcia: Dariusz Domański, Warsaw Fingerstyle Festival
