Andrzej „Pudel” Bieniasz to gitarzysta, harmonijkarz i kompozytor od 30 lat związany z kultową formacją polskiej sceny „alternatywnej”. Andrzej zgromadził sporą kolekcję gitar i wzmacniaczy, o których mógłby rozmawiać godzinami ale ponieważ jest to jego pierwszy wywiad dla TopGuitar, musieliśmy poruszyć także kilka innych tematów.
„Franc” powiedział kiedyś: „Püdelsi, mimo że robią fajną muzykę, nigdy nie byli do końca doceniani.” Pytanie brzmi: czy tak naprawdę tobie zależało kiedykolwiek na splendorach i sławie? Musiałbyś pewnie poświęcić wówczas artystyczną niezależność…
Wiesz co, o ile ja pamiętam, że ja to powiedziałem, ale to mniej istotne. Nie można tak do końca powiedzieć, że mi nie zależało, bo każdemu kto robi cokolwiek, szczególnie jeśli gra muzykę, to mu zależy żeby to poszło szerzej. Z drugiej strony, żeby mi specjalnie zależało na jakichś wielkich apanażach i owacjach to bym nie powiedział. Niezależność artystyczna jest dla mnie bardzo ważna, wiesz, przeżyłem czasy cenzury peerelowskiej, odczułem ją na własnej skórze i nie chciałbym nigdy w życiu, żeby to było ponownie naszą codziennością, a patrząc co się teraz wyprawia, nie jest to wcale takie pewne… Właśnie z braku takiej niezależności wynika to, że obecnie w radiach i telewizjach nie ma obiektywizmu, nie ma analizy zjawisk z pozycji wyższych, bardziej abstrakcyjnych, tylko ciągle jakaś przyziemna naparzanka polityczna i propaganda. Co do muzyki to sorry ale jakieś odgórne, państwowe uznanie dla muzyki disco polo jako narodowej sztuki, jest trochę, jak by to oględnie powiedzieć, pomyłką. Bardzo się cieszę że istnieją takie gazety jak TopGuitar i jak Teraz Rock, bo one są dla mnie jak tchnienie świeżego powietrza, niosą ze sobą jakąś profesjonalną myśl, która nie jest propagandą, bo są robione przez pasjonatów, czyli ludzi, którzy się na czymś znają.
Bardzo się cieszę że istnieją takie gazety jak TopGuitar i jak Teraz Rock, bo one są dla mnie jak tchnienie świeżego powietrza, niosą ze sobą jakąś profesjonalną myśl, która nie jest propagandą, bo są robione przez pasjonatów, czyli ludzi, którzy się na czymś znają
Trudno w to uwierzyć, ale ty przez ostatnie 30 lat miałeś tylko te dwa zespoły: Düpą i Püdelsów. Nic solowego, nic gościnnie?
Gościnnie się udzielałem, ale jako na przykład Püdel, to nie. Owszem, namawiali mnie tam by coś bardziej solowo spróbować i ja faktycznie mam materiał z którego mógłbym coś takiego wyprodukować, ale ja robię wszystko dla Pudelsów. To jest mój zespół, założyłem go w 1985 roku po samobójczej śmierci Piotra Marka. Mieliśmy jechać do Jarocina i nagle wszystko się rozwaliło… Ja pomyślałem, że trzeba kontynuować tę myśl, którą żeśmy nakręcili w Dupą no i powstali Pudelsi, zresztą kilku muzykó z Dupą naturalnie przeszło do Pudelsów, np. Artur Hajdasz. A jeśli chodzi o moje gościnne granie to nagrałem piosenkę „Wstań i walcz” z Drużyną Mistrzów i np. z zespołem Virus utwór „Betonowe pieczęcie”, teraz nie tak dano nagrywałem gitary do tej piosenki.
Zespół Düpą to dużo improwizacji jeśli chodzi o formę utworów – bardziej performance’y niż koncerty, mam rację? Odpowiadało to tobie jako gitarzyście?
Bardzo dobrze się w takim stylu odnajdywałem bo my się świetnie dogadywaliśmy z Piortem Markiem. Nastał wówczas stan wojenny i to nasze działanie z Düpą to była taka ucieczka od rzeczywistości, szarej i pesymistycznej, takiej naprawdę „no future” – w tamtych czasach tak to się nazywało. Zamknęliśmy się wówczas w mieszkaniu i stworzyliśmy cały schemat artystyczny Dupą. To było kilka kaset, nagrywaliśmy muzę bez przerwy, zwłaszcza, że Piotr Marek, to była niezwykła postać, nazwałbym go geniuszem, bo przede wszystkim był fenomenalnym artystą plastykiem, malarzem, fotografem, za co się nie zabierał, to nabierało to niezwykłego, niespotykanego kształtu. No i przesiedzieliśmy tak te parę miesięcy stanu wojennego, paląc i pijąc to i owo, no i nagrywając.
Zamknęliśmy się wówczas w mieszkaniu i stworzyliśmy cały schemat artystyczny Dupą. To było kilka kaset, nagrywaliśmy muzę bez przerwy, zwłaszcza, że Piotr Marek, to była niezwykła postać, nazwałbym go geniuszem, bo przede wszystkim był fenomenalnym artystą plastykiem, malarzem, fotografem, za co się nie zabierał, to nabierało to niezwykłego, niespotykanego kształtu. No i przesiedzieliśmy tak te parę miesięcy stanu wojennego, paląc i pijąc to i owo, no i nagrywając
Piotr nagrywał to na dwóch magnetofonach, ale potrafił tak to zrobić, że na jednym odtwarzany był loop, bo on jakoś tak sklejał tak taśmę, że robił się loop, drugi magnetofon to nagrywał oraz to co dogrywaliśmy na żywo! A potem pomyśleliśmy, że potrzebny nam jest zespół. To były często dziwne metra jakieś na 5, na 7 i ja to później w Püdelsach uprościłem, bo chcieliśmy zrobić z tego piosenki a nie jakąś jeszcze większą awangardę. Jednocześnie byliśmy jednak zafascynowani stylistyką punkową, bo to był wówczas ten czas w Polsce że pełno było punka w różnych odmianach, a my mieliśmy swoją, bardziej transową z długimi solówkami gitarowymi… Tak to mniej więcej wyglądało.
Kto był wówczas i jest teraz twoim gitarowym idolem?
Bez wątpienia najważniejszy dla mnie jest Frank Zappa. To był gitarzysta, którego odkryłem i polubiłem tak samo jak Jimi’ego Hendrixa, czy Jimmy’ego Page’a. Podobał mi się otwarty umysł Zappy i jego sposób gry, który był oryginalny i bardzo nasycony… wiesz takim właśnie performance’owym stylem.
Bez wątpienia najważniejszy dla mnie jest Frank Zappa. To był gitarzysta, którego odkryłem i polubiłem tak samo jak Jimi’ego Hendrixa, czy Jimmy’ego Page’a. Podobał mi się otwarty umysł Zappy i jego sposób gry, który był oryginalny i bardzo nasycony
To było niezwykle plastyczne granie. Hendrix, to wiadomo, geniusz, ale chyba jeszcze większe wrażenie zrobili na mnie Led Zeppelin i Jimi Page. Ich muzyka również była bardzo zróżnicowana, a ja z Düpą i Püdelsami właśnie tak podchodzimy do pisania utworów – nie można się ograniczać, bo wybrało się tylko jedną stylistykę. Lubię różnorodność i to słychać również na ostatniej płycie „Uber Alles”, jak to u Püdelsów, jest trochę ostrzej, trochę balladowo, trochę o naszej politycznej rzeczywistości i trochę o życiu.

No właśnie, powiedz o tej płycie parę słów.
Nagraliśmy ją głównie w domowym studio naszego klawiszowca, Adama Drzewieckiego, który ma małe studyjko, ale wyposażone w bardzo dobry sprzęt i które cały czas się rozwija. Mieliśmy tam czas i swobodę pracy, nikt nas nie popędzał, atmosfera była domowa, dlatego spokojnie nagraliśmy 30 utworów. Piętnaście z nich wybrałem na „Uber Alles” a pozostałe piętnaście zamierzam wydać jeszcze w tym roku, i będą to utwory bardziej alternatywne i odważne, undergroundowe, chociaż Pudelsi w porównaniu z Dupą to overground. Na „Uber Alles” nie są to tylko nowe, świeżutkie kawałki, bo kilka z nich powstało jeszcze w czasach Dupą, same nagrania trwały mniej więcej dwa lata, także jak zwykle mamy przekrój taki, bardzo eklektyczny i stylistycznie zróżnicowany. Na pierwszej płycie od prawie 10 lat chyba tak właśnie powinno to wyglądać? (śmiech)
Powiedz o swoich gitarach. Jeśli chodzi o elektryczne wiosła, to zaczynałeś z Gibsonem, a teraz… Rickenbacker? Co cię przekonało do Ricka?
To nie jest tak, że ja się przesiadłem z Gibsona na Rickenbackera, bo ja mam wiele gitar i używam wiele z nich przy różnych okazjach. W sumie mam ich chyba 28, dlatego kolejna nowa, którą jest Rick, nie stała się tą jedyną. Faktycznie ostatnio kupiłem Rickenbackera 330 z 1990 roku, bardzo stylowa gitara o świetnym brzmieniu. Jest ona typu semi hollow, czyli posiada otwór rezonansowy w górnym skrzydle korpusu. Ja w ogóle lubię tego typu gitary semi hollow, mam wiele takich. A z Gibsonem faktycznie było mi po drodze od początku, w czasach Dupą miałem jednego i używałem go często z Rolandem Jazz Chorusem. Brzmiało to pięknie!

Teraz moja kolekcja to m.in. Gibson Les paul Classic 1990 Bulion Gold, Rickenbacker 330, Fender Custom telecaster z lat 70. Vox Marauder 1967 – unikat na skale europejską, jedyna w Polsce w tym stanie. Poza tym Gibson SG 1990, absolutnie vintage’owa Harmony Les Paul z lat 70, lutniczy custom Les Paul firmy Marathone od lutników z Waksmundu. Nazywam go ,,góralski”, Gibson Püdlocaster, czyli customowa gitara przerobiona z japońskiego Univoxa przez Jacka Bąka, Fernandes Strat Revival 70 i np. Klira 333 z 1965 r. Wszystkie moje gitary, wzmacniacze i efekty serwisuję w firmie PresAmp z Nowego Sącza. Właścicielem jest świetny elektronik, wszystkie moje gitary ekranuje i serwisuje elektronicznie u niego, niektóre modyfikował dla mnie i wykonał wzmacniacz Customowy PresAmp ,,Püdel Custom” – całkowicie autorska konstrukcja, posiada efekty według mojej specyfikacji, perfekcyjne wykonanie, z najlepszych materiałów! Jeszcze raz więc powtórzę: Szymon Pres, którego bardzo polecam! A znam wielu ludzi, którzy się tym zajmują. Szymek tworzy wzmacniacze, efekty, pikapy i naprawia rzeczy nienaprawialne. Do tego jest zdolnym basmanem i uroczym człowiekiem!
Wróćmy jeszcze do sprzętu…
Tak, teraz już szybko, moje gitary akustyczne to: Gibson Classic C1 ’65, Harmony Sovereign ’65, elektroakustyk custom wykonany przez PresAmp, a do tego Furch D21 CR, Framus 12 Texan ’65,
Sampo Jazz elektroakustyk 1954 i wiele innych.
A wzmacniacze?
Ich też jest sporo: Vox AC30 HW 100 co oznacza, że jest jednym ze stu, z limitowanej serii, wspomniany PresAmp Püdel Custom, Riviera Knuckle head 10o, Johnson Millenium Stereo One Fifty, Roland Jazz Chorus 120 z 1979 r, Steelphone 1969, to szwajcar…

Trochę tego masz, całkiem sporo nawet (śmiech). Powiedz mi jeszcze dlaczego zdecydowałeś się na wydanie nowej płyty Pudelsów „Uber Alles” w HRPP Records, wytwórni należącej do Darka Kowalskiego z Hard Rock Pub Pamela?
Wydawaliśmy już u różnych wydawców. Byliśmy w Warnerze, ale jakoś nam nie zażarło, tam się u nich w międzyczasie coś personalnie pozmieniało i zamiast kilku obiecanych działań, ominęła nas wówczas promocja i ogólnie słabo to wyglądało. Darek dał nam oczywiście swobodę i jednocześnie mam nadzieję na dystrybucję w Media Markt, Saturn i w Empikach. Także będzie można powiedzieć ogólnodostępna.
Dzięki piękne za rozmowę.
Dziękuję również.
