Frank Zappa – Muzyka
W 1956 roku dał pierwszy knajpiany koncert w San Diego z grupą kolegów o nazwie The Ramblers, który to występ zresztą zorganizowały fanki-koleżanki – jego pierwsza publiczność. Było to wówczas normalne – te protoplastki późniejszych groupies organizowały reklamę, wynajmowały i ozdabiały salę, a podczas występów siedziały i piszczały w pierwszych rzędach. Tak to wyglądało zanim ludzie showbusinessu zawładnęli rockowymi koncertami. Wtedy również po raz pierwszy kupił płytę długogrającą i nie był to bynajmniej rock and roll. „Dzieła wszystkie Edgarda Varese’a, część I” nie brzmiały zachęcająco, ale okazuje się, że Zappa już jako nastolatek był poszukiwaczem tego co ciekawe, niespotykane i wymagające.
Nie mógł wówczas przewidzieć, jaki wpływ na jego muzykę i całe życie będzie miał Varese, ale od niego w zasadzie wszystko się zaczęło – to jego podejście do muzyki otworzyło Frankowi oczy na dalekie horyzonty, o lata świetlne wykraczające poza ówczesny rockandrollowy paradygmat. Verese był bowiem innowatorem w dziedzinie łączenia barw, dźwięków i rytmów, tworząc dzieła niełatwe w odbiorze. Słuchając warkotów, gwizdów i werblowej kanonady w jego kompozycji „Ionisation” nietrudno domyślić się co sądzili o Franku koledzy, których zmuszał do słuchania tego longplaya. Dzięki tej fascynacji kolejnymi ulubionymi kompozytorami Zappy w wieku szesnastu lat byli Igor Strawiński (nota bene Jaco Pastorius również wymieniał go jako swojego muzycznego faworyta) i Anton Webern.
Nie przeszkadzało mu to w słuchaniu aktualnych kawałków z radia, bo według niego muzykę wartościuje jedynie to, czy jest dobra czy zła, a nie czy jest ona bluesem, jazzem, czy country. W 1963 roku, gdy na wyspach Beatelsi nagrywali „Love me do”, a w Nowym Jorku Bob Dylan rejestrował „Blowin’ in the Wind”, młody Frank Zappa podczas swojego pierwszego telewizyjnego występu uczył widzów i obecnych muzyków grać na… rowerach. Już wtedy można było zauważyć, że była to nietuzinkowa postać. Niewiele później nasz bohater liznął nieco pracy studyjnej u boku lokalnego realizatora Paula Buffa, zapomnianego pioniera wielośladowego nagrywania.
Kiedy Paul popadł w długi, Frank, zasmakowawszy studyjnej pracy, co prawda w spartańskich warunkach (to nie było wówczas istotne), zdecydował się kupić to studio i swoją pierwszą gitarę elektryczną. Kasę miał z nagrania muzyki do westernu klasy C albo i D – „Run Home Slow” (w roli głównej Mercedes McCambridge), co było jego pierwszym niemal-profesjonalnym zarobkiem. Poczynił tam również pierwsze nagrania ze swoim szkolnym kolegą, Donem Van Vliet’em, znanym później jako Captain Beefheart. Studio zmieniło nazwę na Studio Z, a Zappa spędzał w nim 20 godzin na dobę. W 1969 roku nagrał tam zresztą przełomową dla muzyki płytę Beefhearta „Trout Mask Replica”. Zawsze sam czuwał nad nagraniami swoimi i innych, za każdym razem starając się nadać im najlepsze możliwe brzmienie.
