
Wspominałem już, że B.B. King jest wierny od lat jednemu modelowi Gibsona. Nie oznacza to jednak, że B.B. nie zauważa innych gitar. W jednym z wywiadów miał powiedzieć: „Les [Paul] skonstruował bardzo dobrą gitarę”. Ale zaraz dodał, jakby chciał się usprawiedliwić: „Ale, proszę, nie mówcie mu o tym, bo »Lucille« będzie przykro”. Tak, King i „Lucille” stanowią prawie jedność. Aby to uhonorować, w 1982 roku Gibson wprowadził do sprzedaży model nazwany tak, jak instrument Króla Bluesa. Gitary te są dokładnymi kopiami pierwowzoru. Custom Shop Gibsona podarował ponadto Kingowi specjalną wersję ukochanej gitary na jego osiemdziesiąte urodziny. Pech chciał, że instrument ten został skradziony i sprzedany na aukcji internetowej. Kupujący okazał się jednak osobą uczciwą i zwrócił gitarę właścicielowi, za co został nagrodzony innym egzemplarzem „Lucille”. Zresztą trzeba powiedzieć, że B.B. nie rozdaje gitar byle komu, a jedynie tym, których sam lubi i szanuje. Wśród znaczniejszych osobistości obdarował egzemplarzem „Lucyny” m.in. Jana Pawła II i Billa Clintona.
B.B. King jest świadomy tego, jaka odpowiedzialność na nim ciąży. Wie, że jest wzorem dla kilku pokoleń gitarzystów, dlatego też nie stroni od występów i nagrań ze swoimi młodszymi kolegami. Bodaj najbardziej znanymi wynikami współpracy z muzykami „popularnymi” są: nagranie w 1988 roku z grupą U2 utworu „When The Love Comes To Town” i wydanie w 2000 roku w duecie z Erikiem Claptonem płyty „Riding With The King”, która tylko w samych Stanach pokryła się podwójną platyną. Oprócz Claptona na scenie z Kingiem występowali wszyscy znani gitarzyści świata. Mało tego, sam B.B. przyczynił się osobiście do kariery jednego z nich, a tym gitarzystą jest szalenie popularny w naszym kraju Joe Bonamassa. Cała historia przebiegła dość prozaicznie – kilkunastoletni Joe został przedstawiony Kingowi i zagrał z nim kilka utworów. Król miał powiedzieć „Ten dzieciak jest dobry!”. Lepszej rekomendacji chyba nie potrzeba.
Król ciągle pracuje
Sam B.B. King, pomimo zaawansowanego wieku (w zeszłym roku skończył 86 lat) i trapiących go dolegliwości (od kilku lat ma problemy z nerkami), jest osobą bardzo zapracowaną. Udziela się charytatywnie, wspiera założone kilka lat temu B.B. King Museum and Delta Interpretive Center, jest właścicielem bluesowego klubu muzycznego B.B. King Blues Club i oczywiście ciągle koncertuje. Sam Król przyznaje, że koncerty to sól jego życia. Trudno mu zaprzeczyć, bo przez sześćdziesiąt dwa lata swej kariery dał ich ponad piętnaście tysięcy. Aktualnie w działalności koncertowej wspomagają Króla Bluesa jego liczni krewni i kuzyni, którzy grają na wszystkich możliwych instrumentach. Mimo iż czas płynie, koncerty Króla w dalszym ciągu są pełne energii, tak jak ich bohater. I oby jak najdłużej. Niech żyje Król!
Artykuł został opublikowany we wrześniu 2012 w magazynie TopGuitar. B.B. King zmarł 14 maja 2015 roku w Las Vegas, w wieku 89 lat.