Lista gitarzystów grających na wzmacniaczach Marshalla jest tak długa, że chyba łatwiej byłoby wymienić tych, którzy na Marshallach nie grają. Jednym z endorserów wzmacniaczy Marshalla jest bardzo popularny w Polsce gitarzysta Slash. Na targach NAMM 2013 firma Marshall pokazała wzmacniacz Marshall Slash SL5. Już pierwsze wrażenia z testów Marshalla Slash SL5 są jak najbardziej pozytywne. W zasadzie jednym minusem jest cena. Ale wiadomo: marka i legenda muszą kosztować.
Wśród polskich użytkowników wzmacniaczy Marshall znajdują się m.in. Jacek Krzaklewski (Perfect) i Piotr Łukaszewski (Ptaky). Poniżej wypowiedzi tych gitarzystów na temat wzmacniaczy Marshalla.
- 11 płyt z legendarnym brzmieniem Marshalla
- Marshall DSL 15C – test combo
- Jim Marshall: rock and roll osierocony
Jacek Krzaklewski o Marshallu
Używa sprzętu:
- Marshall combo JCM 800 – 50 W Lead
- dwie kolumny Marshall Vintage A – 240W
Marshall to wzmacniacz, który towarzyszy mi od zawsze. Mój pierwszy to model 1959. Do dzisiaj go wspominam. To ten z czterema wejściami. Dwa z nich trzeba było krosować, aby uzyskać lepsze brzmienie. Znakomicie wykonany, świetnie brzmiący i nie do zabicia. Pamiętam, jak kiedyś w czasie przemieszczania się z jednego miasta do drugiego po prostu wypadł z samochodu na ulice. Oczywiście był w skrzyni. Po przyjeździe na miejsce włączyłem go do sieci. Grał tak, jakby nic się nie stało. Po paru latach sprzedałem go. Wiadomo – eksperymentowało się z innymi firmami. Do dzisiaj żałuje tego ruchu. Powinienem go zostawić. Ale z drugiej strony w owych czasach był to bardzo poważny wydatek (lata 70.).
Później grałem bardzo długo na GCM 800 50 W Lead – to było combo. Objechałem z nim pół świata. Łącznie ze sławnymi klubami CBGB w NY City, Kennel Club w San Francisco, Los Angeles itd. Mam go do dzisiaj. Po delikatnej pomocy dokonanej przez wybitnego specjalistę gra jak kiedyś.
W latach 90. nabyłem główkę Anniversary. To stuwatowy, trójkanałowy wzmacniacz. Co ciekawe, ma on sterowanie zmiany kanałów przez midi. Ta funkcja okazała się (jak dla mnie) znakomitym rozwiązaniem w warunkach koncertowych. W połączeniu z TC Electronics jednym naciśnięciem na kontroler midi zmieniam barwę wraz ze wszystkimi efektami, jakie przypisałem do tej głowy. Bardzo praktyczna sprawa. Mam ten wzmacniacz do dzisiaj.

Piotr Łukaszewski o Marshallu
Używa sprzętu:
- Marshall plexi 100W 1972 original
- Marshall Silver Jubilee 100W 1987
- Marshall Randy Rhoads
Czasem zastanawiam się, jak wyglądałoby nasze wyobrażenie o przesterowanym brzmieniu gitary elektrycznej, gdyby nie Jim Marshall? Bo przecież Clapton, Beck, Hendrix i wielu innych gitarzystów na początku tej historii zauroczonych brzmieniem wzmacniaczy Marshall zupełnie niechcący stworzyło kanon dobrego brzmienia tego typu, a za nimi poszli muzycy niemalże każdej liczącej się kapeli w historii muzyki – i to nie tylko rockowej. Na szybko by wymienić Van Halen, AC/DC, KiSS, Iron Maiden czy Judas Priest w tamtym okresie; do dziś są to już setki tysięcy gitarzystów z całego świata. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, czy Herosi Gitary stworzyli potęgę firmy Marshall? A może to Jim Marshall, inspirując i dając narzędzie, stworzył tych wielkich gitarzystów? Jakoś nie umiem sobie wyobrazić Angusa Younga, Malmsteena czy Zacka Wylde’a bez Marshalla.
A w Polsce? Większość, jeśli nie wszystkie zespoły, na których się wychowaliśmy, grała na Marshallach. To był kanon, ale i powód do dumy. Czy ktoś wyobraża sobie Dżem, Nalepę czy TSA bez Marshalli? Modele JMP, JTM i JCM są do dziś najczęściej kopiowanymi konstrukcjami przez innych producentów wzmacniaczy gitarowych. Także tych butikowych. Większość utworów, jakie możemy usłyszeć na płytach jest nagranych na wzmacniaczach Marshalla lub ich kopiach. Więc jak wyglądałby świat bez Jima Marshalla? Czy byłby w ogóle Rock’n’Roll…? Może by był, ale na pewno nie taki sam!