Nie od dzisiaj wiadomo, że w wielu przypadkach lepiej jest podpisać się z niewielkim wydawcą, niż „majorsem”. Duże wydawnictwa to często korpo, gdzie liczą się przede wszystkim duże zyski. Owszem – jest wówczas szansa na jakieś duże festiwale czy radiowe rotacje, ale… to tylko dla wybranych. Jeśli nie jesteś „artystą priorytetowym” – zapomnij o wielkiej promocji. Joe Bonamassa wyjaśnił ostatnio, dlaczego jego zdaniem w dzisiejszych czasach i realiach podpisanie kontraktu płytowego z dużą wytwórnią to obecnie „przepis na katastrofę”.
Wielu znanych muzyków otwarcie wyrażało w ostatnich latach swoje niezadowolenie ze sposobu, w jaki funkcjonuje przemysł muzyczny, często argumentując, że dotychczasowy model nie jest dostosowany do postępu technologicznego współczesnego świata. Joe Bonamassa wydaje się mieć podobne zdanie.
Gitarzysta w najnowszym wywiadzie na youtube’owym kanale Tone Talk zasugerował, że bycie w dużej wytwórni daje muzykowi… powód do przechwalania się i nic więcej. Joe opowiada (spisane przez Ultimate Guitar): „Czy fajnie jest pójść do Chateau Marmont lub na jakąś modną hollywoodzką imprezę – nigdy nie chodzę na takie gówniane balangi, ale hipotetycznie – i powiedzieć: 'Tak, podpisałem kontrakt z Williamem Morrisem Endeavour’, albo: 'Mam się podpisać Capitolem’…? W 2023 roku to przepis na katastrofę. Czasami ludzie w Nashville napinają się i mówią: 'Och, właśnie podpisałem kontrakt z Sony Music, bla, bla’. Ja odpowiadam w stylu: 'Przykro mi to słyszeć’. I mogę ci powiedzieć, że czek, który otrzymasz, będzie ostatnim, chyba że zostaniesz kolejną Taylor Swift. To pewne.”
Czasami ludzie w Nashville napinają się i mówią: 'Och, właśnie podpisałem kontrakt z Sony Music, bla, bla’. Ja odpowiadam w stylu: 'Przykro mi to słyszeć’
Bonamassa kontynuował: „Wiesz, nie ma zbyt wielu doniesień o wytwórniach płytowych, w których ludzie pracujący od 20–30 lat mówią do ciebie: 'Człowieku, to najwspanialsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiliśmy’. Jest raczej odwrotnie – kariera wielu ludzi została całkowicie zniszczona. Joe wspomniał też, że taka opinia wynika z „17 lat głodu” na początku jego kariery i zapewnił, że jego wytrwałość w końcu się opłaciła i że mógł cieszyć się owocami swojej pracy w drugiej części swojej kariery.
Nie ma zbyt wielu doniesień o wytwórniach płytowych, w których ludzie pracujący od 20–30 lat mówią: 'Człowieku, to najwspanialsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiliśmy’. Jest raczej odwrotnie