Eric Clapton słusznie jest uważany za jednego z najlepszych muzyków naszych czasów. Dla wielu może być więc zaskakujące, że mistrz marzy o gitarowych umiejętnościach, które chciałby posiąść. Opowiedział o tym kilka lat temu, a my dzisiaj przypominamy, że nawet największy guru też ma swoich idoli.
W wywiadzie z 2015 roku dla Uncut Magazine, zapytano go między innymi, czy zdarza mu się patrzeć na innych gitarzystów i myśleć „chciałbym umieć tak zagrać”. Odpowiedź Erica była co najmniej zaskakująca:
„O tak! Boże, tak. Jednym z moich bohaterów jest Kurt Russell. Co!? Nie Kurt Russell, Kurt Rosenwinkel. Jest gitarzystą jazzowym. Bardzo płynnym. Jest geniuszem, naprawdę i cudownym gościem. Ma umiejętność bezpośredniego grania tego, co słyszy w swojej głowie. Nie umiem tak robić. Automatycznie idę do tej samej starej frazy, albo muszę wszystko wcześniej wypracować”
Kurt Rosenwinkel. Jest gitarzystą jazzowym. Bardzo płynnym. Jest geniuszem, naprawdę i cudownym gościem. Ma umiejętność bezpośredniego grania tego, co słyszy w swojej głowie. Nie umiem tak robić. Automatycznie idę do tej samej starej frazy, albo muszę wszystko wcześniej wypracować
„On jest prawdziwym muzykiem jazzowym i jestem pod wrażeniem tego co robi. Kilka razy mieliśmy okazję, żeby razem pograć, graliśmy bluesa, czyli 'Cocaine’, a on po prostu leciał jak ptak. Myślę, stary, że to cudowna rzecz być zdolnym do takiego grania.”
We wspomnianym wywiadzie zasugerowano Ericowi, że też tak potrafi: „Ale często wygląda na to, że właśnie to robisz na scenie – grasz bez filtra”
Clapton odparł: „Nie mówię, że jestem całkowicie wyrachowany. Mogę się zatracić i wtedy nie wiem, co robię. Wydaje się wówczas, że coś dzieje się z własnej woli, a ja po prostu staram się nie wchodzić w drogę. Ale powiedzmy, że nie jest to częste. Zdarza się to od czasu do czasu.”
I pada kolejne pytanie: „Czy tak samo jest z pisaniem utworów? Chodzi raczej o przeszczepianie pomysłów, a nie o pioruny?”
Eric na to: „Nie, to jedno i drugie. Utwór „Wonderful Tonight” przyszedł do mnie w pełnej formie, tak po prostu. Podobnie jak moja piosenka „Golden Ring”. Jeśli utwór przychodzi tak szybko, nie nadajesz mu często żadnej wartości. Myślisz: 'To zbyt łatwe, nie może być nic dobrego’. 'Layla’ była z kolei pracą z miłości. Pisanie trwało długo, fragmenty utworu sklejały się ze sobą. To był kolaż. Więc tu mamy i jedno i drugie”.