W sierpniu 1976 roku George Harrison zostaje uznany winnym „podświadomego plagiatu” w kuriozalnym procesie, który wówczas wywołał wielkie zamieszanie w szołbiznesie i do dzisiaj wprawia w zakłopotanie autorów piosenek.
Tego dnia sędzia orzekł, że piosenka George’a Harrisona „My Sweet Lord” z 1970 roku jest „muzycznie podobna” do „He’s So Fine”, przeboju z 1963 roku, wykonywanego przez dziewczęcą grupę The Chiffons, i nakazuje mu zapłacić prawie 1,6 miliona dolarów odszkodowania! Pozew został złożony przez Bright Tunes Music 10 lutego 1971 roku, gdy „My Sweet Lord” opuszczał już listy przebojów. Firma Bright Tunes należała do doo-woopowego zespołu The Tokens, który założył ją jako część swojej firmy produkcyjnej, która wyprodukowała wspomniany przebój „He’s So Fine” i jest właścicielem praw do niego.
Harrison próbował bardziej polubownie załatwić sprawę, tłumacząc jednocześnie, że nigdy nie słyszał piosenki The Chiffons, ale Bright Tunes odrzucił tę ofertę. Sprawa była rozpatrywana przez trzy dni w lutym 1976 r. George Harrison zeznawał wówczas, że jeśli już to jako inspirację dla melodii wykorzystał nieobjęty prawami autorskimi chrześcijański hymn „Oh Happy Day”. Po wysłuchaniu wszystkich wyjaśnień gitarzysty, zapoznaniu się motywami muzycznymi, melodią i progresją akordów sędzia orzekł, że piosenki są „praktycznie identyczne”, ale przyznał jednocześnie, że Harrison nie zrobił tego celowo. Jednak ten „podświadomy plagiat” nie zwalnia go z zarzutów!
sędzia orzekł, że piosenki są „praktycznie identyczne”, ale przyznał jednocześnie, że Harrison nie zrobił tego celowo. Jednak ten „podświadomy plagiat” nie zwalnia go z zarzutów!
Sprawa ostatecznie toczyła się wiele lat, a nawet dekad (jeszcze pod koniec lat 90. kwestie nie były do końca uregulowane) i dzięki temu zyskała opinię jednej z najdłuższych batalii prawnych w ogóle toczących się w Stanach Zjednoczonych. To wszystko było szeroko komentowane przez twórców i kompozytorów, którzy praktycznie jednym głosem mówili, że praktycznie 99% muzyki popularnej, którą słyszymy, jest bardziej lub mniej inspirowana
dokonaniami poprzedników, jest reminiscencją tego co już zostało zagrane i zaśpiewane.
Harrison na początku zakpił z tej całej afery w utworze „This Song” z jego albumu „Thirty Three & 1/3” z listopada 1976 roku. „Ta piosenka… Nie narusza niczyich praw autorskich” – śpiewał. Cała sytuacja była jednak dla niego dużym szokiem i stresem dlatego sfrustrowany i wyczerpany sprawą nie wydał kolejnego albumu aż do 1979 roku, bojąc się cokolwiek publikować pod swoim nazwiskiem.