Tej wiadomości nikt się nie spodziewał – dzisiaj, 4 kwietnia 2021 zmarł Artur Przygoda, gitarzysta zespołów Totus Tuus, Canada, Love i Farba. Publikujemy w związku z tym rozmowę, którą kilka lat temu przeprowadził z nim jego sceniczny kolega, a zarazem redaktor TopGuitar, Maciej Warda. Nigdy nie była ona publikowana w internecie.
W latach 90. i pierwszej dekadzie XXI wieku to była ikoniczna wręcz postać jeśli chodzi o trójmiejską scenę. Artur Przygoda utrwalił ten wizerunek nie tylko przez zwoją grę, która nawiązywała do blues-rockowych wzorców, ale także dzięki rockandrollowemu employ, które było w jego jak najbardziej naturalnym charakterze. Dzięki niemu pop-rockowy zespół Farba na koncertach to był żywy ogień a i na płytach słychać, że oprócz wokalu Joanny Kozak, to on instrumentalnie ożywiał ten zespół.
Kilka lat temu, z okazji 30-lecia jego pracy scenicznej przeprowadziliśmy z nim wywiad, który nigdy nie był publikowany online. Przy tej smutnej okazji nadrabiamy tę zaległość. Nie ma wielu wywiadów z Arturem Przygodą, więc mamy nadzieję, że Czytelnicy TopGuitar, którzy nie czytali tej rozmowy w druku, jak najlepiej zapamiętają jego postać.

To ile już lat na scenie? 30? Szybko zleciało… Jak to wspominasz?
Dokładnie 35 z gitarą, wcześniej 8 lat z akordeonem i też była scena , w orkiestrze szkoły podstawowej nr 3 w Końskich. Wspomnień mnóstwo, same pozytywne, może kiedyś jakaś książka? kto wie, a zleciało bardzo szybko, i z czasem coraz szybciej.
Czy można powiedzieć, że Końskie w latach 80. to był ośrodek muzyczny? Kto znany jeszcze pochodzi z tamtych stron?
Tak, grało wtedy mnóstwo kapel, mówiło się ,że w Końskich grają na każdej ulicy , rodzinę ma Włodek Kania ex Oddział Zamknięty, Piotr Salata,, który ostatnio nagrywał Gordonem Haskellem zespoły „Panaceum” , „Trzecia od słońca” długo by wymieniać
Po przeprowadzce do Gdyni twoim najważniejszym zespołem była Canada Blues, tak? To chyba trochę niedoceniony i pechowy zespół – niby każdy go zna, ale niewiele zwojowaliście w Polsce…
wcześniej grałem (89-91) w „Totus Tuus” najważniejszym osiągnięciem były prawie przez rok występy na scenie w ówczesnym Teatrze Dramatycznym ( dziś Teatr Miejski), graliśmy hard rockową muzykę na żywo na każdym spektaklu, był to „Dracula” w reżyserii Marka Mokrowieckiego, napisaliśmy do niej muzykę, fajne połączenie klimatów XIX w z muzą rockową wszystko w kolorze czarno białym, graliśmy za cienką czarną firanką i tylko cienie było widać. Na wszystkich spektaklach mieliśmy pełną sale, owacje na stojąco, to była super przygoda z aktorami i teatrem. Potem dostałem propozycje gry w Canadzie, która zmieniła nazwę pozbywając się „Blues”. Z marszu ruszyliśmy z koncertami, to były czasy gdzie grało się dosłownie wszędzie, no i występy w TV, radio, skończyła się „komuna” i czuć było, że idą zmiany nie tylko ustrojowe, ale i muzyczne. Zagraliśmy na dwóch wielkich Festiwalach „Energia Sztuki” , kapitalna atmosfera 40-50 tyś ludzi w Żarnowcu. Naszą bazą była Rock Caffe Buda, gdzie mieliśmy próby, i inne gdyńskie kapele, odbywały się tam koncerty, na które Wojtek Kaczmarek , najemca Budy zapraszał kapele z całego świata no i chyba grały tam wszystkie znane polskie zespoły. To było magiczne miejsce na gdyńskiej plaży, którejś nocy wybuchł pożar i spaliło się dosłownie wszystko, cudem udało się uratować nasz sprzęt i tak skończył się ten niesamowity okres w muzycznej kulturze Gdyni. W 1994 odszedłem od Canady i założyłem swój zespół Love, również dużo koncertowaliśmy, nagraliśmy płytę „Wolny człowiek” bardzo twórczy czas do 1997.

W ankietach magazynu Gitara i Bas byłeś uznawany za jednego z najlepszych polskich gitarzystów? Czy więcej czasu poświęcałeś na ćwiczenie, czy na granie? Jak z tym było u ciebie za młodu?
Ćwiczenie to była podstawa, był czas kiedy siedziałem dziennie po 6 godzin z gitarą, wcześnie założyłem rodzinę no i trzeba było pracować, dzień wyglądał tak , że wstawałem o piątej na 6ą do pracy, wracałem po 14ej robiłem zakupy, zajmowałem się córką, a od 17-ej już tylko gitara, bywało, że z nią usypiałem, oczywiście były próby z siostrą mieliśmy zespół nazywał się „Upływ czasu”, potem decyzja i przeprowadzka do Gdyni to był 1988 rok.
Co dla ciebie oznacza bycie muzykiem rockowym? Umiejętności gry, wizerunek, a może niezmienność stylu i wierność rockowym ideałom?
Od 12 roku życia słuchałem muzyki już z pewną pasją, „zamiast nowej pary jeans” kupowałem płyty na bazarach bądź od znajomych, którzy mieli rodziny na zachodzie i przysyłali im je w paczkach. Była to różna muzyka, ale głównie rockowa, od Hendrixa, Led Zeppelin, Deep Purple, Black Sabath po AC/DC, miałem też niezłą kolekcję z słynnej wytwórni „Motown” wydawcą prawie wszystkich czarnych gwiazd, chłonąłem muzykę jak gąbka i mogę śmiało powiedzieć, że to bardzo ważne dla każdego muzyka jak najwięcej słuchać i to różne style i klimaty. Z czasem przyjdzie czas, że odnajdziemy się w tym ze swoim stylem, wizerunkiem i może sami będziemy kreować muzyczny klimat.
Od 12 roku życia słuchałem muzyki już z pewną pasją, „zamiast nowej pary jeans” kupowałem płyty na bazarach bądź od znajomych, którzy mieli rodziny na zachodzie i przysyłali im je w paczkach
Potem przydarzyła się Farba, która dzięki tobie na koncertach brzmiała bardzo rockowo. Czułeś, że jesteś rockowym ogniwem w tym pop-rockowym zespole?
Kiedy założyliśmy Farbę w 2000 roku to był 4 osobowy skład i pierwszy materiał był mocno rockowy, dorabiałem jako realizator wtedy w studiu u Marcina Popka i tam po godzinach nagrywaliśmy pierwsze demo. Potem zwerbowałem swojego kumpla, Adama Drywę, który wcześniej grał ze mną w Love na instrumentach klawiszowych. Pierwszy singiel „Chce tu zostać” nagraliśmy w studiu u Piotra Łukaszewskiego, który razem z niestety już nie żyjącym Tomkiem Bonarowskim zajął się produkcją tego dziś uważanego za jedną z najlepszych „pościelówek” w Polsce, no i kontrakt z Sony Music Polska, bardziej popowe brzmienie na pierwszej płycie, która w kilku utworach zachowała jednak rockowy pazur. Na koncertach była przesterowana gitara, był hammond, często improwizowałem, grałem dłuższe sola, pamiętam jak po jednym z koncertów podeszli do nas akustycy, którzy myśleli , że Farba to zespół weselny, a tu taka rockowa jazda!
Pamiętam jak po jednym z koncertów podeszli do nas akustycy, którzy myśleli , że Farba to zespół weselny ,a tu taka rockowa jazda!

Dlaczego wybrałeś Gibsona? Przecież na Fenderze też można, jak pokazuje Keith Richards
Był czas, że dużo grałem również na Fenderze, ale był to telecaster bardzo go lubiłem, teraz żałuję, że go sprzedałem, w podobnym klimacie gra mój Ibanez Talman, może jeszcze kupię Fendera , ale na 100 % będzie to „tele”. Gibson był zawsze moim podstawowym instrumentem i chyba tak już zostanie.
Gibson był zawsze moim podstawowym instrumentem i chyba tak już zostanie
A co do tego? Peavey Classic? Dążyłeś do najbardziej klasycznego rokendrollowego wzorca?
Grałem na wielu różnych wzmacniaczach, ale ostatecznie zdecydowałem się na lampowego Classic 50. Bardzo pasuje mi jego ciepłe, mięsiste, ale też nie pozbawione pewnej zadziory brzmienie, posiada świetnie brzmiący preamp
Zajmujesz się też realizacją nagrań w swoim domowym studio. Dzięki temu jesteś teraz studyjnie samowystarczalny jako gitarzysta i lider zespołów, tak?
Zgadza się, po latach skompletowałem swoje domowe studio gdzie nagrywam wszystkie moje utwory dla swojego zespołu Mr.Jones i nie tylko, montuję też teledyski, tak że można śmiało powiedzieć ,że jestem samowystarczalny. Myślę,że ustabilizował się już skład grupy, z Sławkiem Jaroszem perkusja – (ex Ha Dwa O) znamy się od dziecka, wychowaliśmy się na jednej ulicy, wielokrotnie graliśmy ze sobą jeszcze w Końskich, na basie Krzysztof Rozwadowski – bass, który obecnie mieszka w Sztokholmie, ale nie przeszkadza nam to w pracy i nowy wokalista Piotr Leszner , nagrania już wkrótce.
Zdradź nam swoje plany – co zamierzasz muzycznie w najbliższym czasie? Zaskoczysz nas czymś?
Trudno powiedzieć czy zaskoczę, ponieważ nowy wokalista, więc dużo pracy w studiu i próby, przygotowujemy repertuar akustyczny do klubów i elektryczny na duże sceny, muzyka od folk po mocne rockowe granie, newsem jest to , że szykują się koncerty w Szwecji, a w planie również Norwegia, Dania i może Finlandia. Mam nadzieję, że również w Polsce wkrótce się zobaczymy. Zbliża się lato, czyli plenerowy sezon koncertowy. Wszystkie informacje, jak również nowe nagrania, będą pojawiać się na naszej stronie, na którą gorąco zapraszam. www.zespolmrjones.pl
Dzięki za rozmowę!
Dzięki!