Dzisiaj, 13 lutego 2013 wieczorem, niezwykle popularny w Polsce gitarzysta Slash zagra koncert w katowickim Spodku wraz ze swoim zespołem Myles Kennedy and The Conspirators. Aby podgrzać atmosferę przez koncertem prezentujemy wywiad ze Slashem, który umieściliśmy w sierpniu zeszłego z okazji premiery płyty „Apocalyptic Love”.

Slash o nowej płycie „Apocalyptic Love”
TopGuitar: „Apocalyptic Love” jest genialnym tytułem, kto na to wpadł i co stoi za tą nazwą?
Slash: „Apocalyptice Love” jest tytułem, który przyszedł na świat dzięki utworowi zawartemu na płycie. Tak naprawdę, to nie mogłem wymyślić tytułu, który we właściwy sposób opisywałby cały nagrany materiał i właściwie to byłem blisko nazwania tego po prostu „Slash II”. Potem jednak pomyślałem sobie: „Wiesz co, może jednak wykorzystam jeden z tytułów utworów, które już istnieją”. No i „Apocaliptyce Love” okazał się świetnym tytułem, który pokrywał jednolitym znaczeniem całą moją muzyczną pracę, dlatego zdecydowaliśmy się na niego.
TopGuitar: Powiedz o różnicach pomiędzy komponowaniem ze zgranym zespołem, co miało miejsce na tym albumie, a pracą z wieloma indywidualnościami, które są gwiazdami i które zaprosiłeś do współpracy przy poprzednim albumie.
Slash: Różnica w pracy z konkretnym bandem… Wiesz, faktycznie zgrana i zwarta ekipa muzyków na najnowszym albumie była przeciwieństwem kolektywnego zbioru indywidualności. Przejawiało się to przede wszystkim większą spójnością wykonanej pracy przez zgraną ekipę ludzi przy nagrywaniu jednego, konkretnego materiału. Ostatnią rzeczą, którą robiłem wcześniej, był właśnie projekt przy współpracy wielu artystów z różnych stylów i gatunków muzycznych. Bardzo podobała mi się ta robota, ale nie chciałbym przez całą karierę robić tylko takich rzeczy, dlatego nie miałem zamiaru powtarzać tego zabiegu przy moim kolejnym projekcie. Co ciekawe, jeden z wielu pozytywnych rezultatów tej współpracy to poznanie Mylesa Kennedy’ego, z którym współpracowałem wówczas i współpracuję też dzisiaj. Razem wyruszyliśmy na tournée i na trasie właśnie pomyślałem sobie: „Jeśli będę miał nagrywać kolejny materiał jako Slash, muszę koniecznie zrobić to z nim i z resztą chłopaków, z którymi byłem w trasie”. Dlatego właśnie są teraz ze mną Brent Fitz oraz Todd Kerns, a gdy tylko trasa dobiegła końca, postanowiłem zabrać ten zespół do studia i nagrać z nim płytę. Słychać na niej tę zespołową wibrację.

TopGuitar: Porozmawiajmy o procesie nagrywania przy tej płycie. Dlaczego zdecydowałeś się na ponowną współpracę z Erikiem Valentine’em jako producentem i jak to jest z nim współpracować?
Slash: Proces rejestracji materiału podczas tej sesji był naprawdę prosty. Staraliśmy się nagrać te utwory jak najbardziej na żywo oraz z wykorzystaniem technologii analogowych, dokładnie tak, jak zrobiłem to na poprzedniej płycie. Wyglądało to tak, że napisaliśmy i zaaranżowaliśmy cały materiał, poświęcając na to bardzo zdrową ilość czasu – coś około dwóch tygodni prób przed wejściem do studia. Potem weszliśmy do studia i braliśmy na warsztat jeden utwór, grając go razem kilka razy – trzy, może cztery razy – wybierając w końcu jedną z wersji, która trafiała do dalszej produkcji. Następnie kolejny utwór i kolejny, i tak w prosty sposób powstała cała płyta. To było bardzo łatwe.
Slash, cytat:
Wśród nagrań jest jedna piosenka nazwana „No More Heroes”, przedstawiająca interesującą współpracę i interakcję pomiędzy mną a Mylesem. To kawałek muzyki, który napisałem i przesłałem mu, a on wpadł na pomysł dotyczący refrenu, który był kompletnie różny od rodzaju muzyki, którą mu wysłałem. W każdym razie połączyliśmy to w jedną całość i efekt okazał się totalnie wybuchowy!
TopGuitar: Co powiesz o pierwszym utworze, który ludzie mieli okazję już wysłuchać, zatytułowanym „You’re a Lie”?
Slash: Pierwszy utwór na nagraniach jest jednocześnie ostatnim, który nagrywaliśmy w studiu. Jest jednocześnie jednym z pierwszych, które wymyśliłem na tę płytę – on powstał w mojej głowie już dawno temu. To jeden z pierwszych kawałków, które zaprezentowałem Mylesowi i reszcie chłopaków z pytaniem: „Co o nim sądzicie?”. W zasadzie to napisaliśmy go później razem na próbie dźwięku przed koncertem, więc nie za bardzo jest co o nim opowiadać… To świetny zbiór dźwięków i muzyki. Pierwszą rzeczą, którą do tego utworu przyniósł Myles, były melodie – później, podczas prób, przynosił kilka wersji tekstu, by wypróbować, jak się sprawdzą. W międzyczasie nagrywaliśmy wstępnie wszystkie te propozycje. Sądzę, że tytuł „You’re a Lie” i tekst, który wybraliśmy, jest najbardziej wymowny. Myślę, że w tym przypadku, gdy Myles mówił o tym, była to pieśń o relacjach międzyludzkich. Tekst świetnie opisuje różne takie sytuacje.
TopGuitar: Czy masz na tym albumie swoje ulubione nagranie? Czy fani znajdą tam dla siebie jakąś niespodziankę?
Slash: Szczerze mówiąc, nie mam jakiegoś ulubionego kawałka na tym albumie. Myślę sobie, że kiedykolwiek zabieram się za robienie płyty, staram się zrobić z tego kawał dobrej roboty – od początku do końca. Jestem wobec tego całkiem przywiązany do całego materiału i nie powiedziałbym, że mam na płycie jakichś faworytów. Wśród nagrań jest jedna piosenka nazwana „No More Heroes”, przedstawiająca interesującą współpracę i interakcję pomiędzy mną a Mylesem. To kawałek muzyki, który napisałem i przesłałem mu, a on wpadł na pomysł dotyczący refrenu, który był kompletnie różny od rodzaju muzyki, którą mu wysłałem. W każdym razie połączyliśmy to w jedną całość i efekt okazał się totalnie wybuchowy! Usłyszeliśmy, jak te dwa elementy współgrają ze sobą i to był jeden z pierwszych znaków wskazujący na to, że razem jesteśmy całkiem nieźli, wyraźnie wspomagając się w tworzeniu muzyki.
Slash i koncerty
TopGuitar: Będziesz headlinerem na drugiej scenie podczas tegorocznej edycji Download Festival w Wielkiej Brytani w tym roku. Jesteś podekscytowany tym faktem? Czy to jeden z Twoich ulubionych festiwali, na których masz okazje występować?
Slash: Prawdę mówiąc, headlinerem na Download Festival będę w tym roku po raz pierwszy. To będzie mój piąty już występ na tym festiwalu. Pierwszy raz brałem udział w tym festiwalu jako wykonawca w roku 1988. Wówczas głównymi gwiazdami byli Iron Maiden, Megadeth, potem David Lee Roth i… nie pamiętam, kto wtedy jeszcze grał, ale w tamtym czasie był to dla mnie jeden z najważniejszych występów w karierze. To było coś w rodzaju odkrycia przez brytyjską publiczność naszego zespołu (chodzi oczywiście o Guns 'N Roses – przyp. MW) i odebranie go jako jednego z rewelacyjnych. To było dla mnie szczególnie ważne, ponieważ urodziłem się w Wielkiej Brytanii i część mojej rodziny nadal tam mieszka. Miało to zatem dla mnie sentymentalną wartość, ale był też inny aspekt tego występu – ludzie na Download to jedna z najlepszych rockowych publiczności, jaką spotkałem, i to niezależnie od nazwy, jaką nadawano tej imprezie, bo na początku było to Donington, potem Monsters of Rock, a teraz Download. W każdym razie występy tam były zawsze jednymi z najważniejszych dla mnie i tegoroczne przybycie tam i występ jako gwiazda jest szczególnym wydarzeniem. Nie mogę się tego doczekać i zamierzam dać dwugodzinny show przed tymi wspaniałymi ludźmi – dlatego to będzie niesamowite przeżycie.

TopGuitar: Czy zamierzasz być jeszcze na jakimś występie tego dnia? Jeśli tak, to kogo chciałbyś spotkać i posłuchać?
Slash: Na takich festiwalach ta sprawa bywa często skomplikowana, bo możesz sprawdzić sobie, kto jeszcze występuje, ale to, czy go zobaczysz, zależy od całego grafiku imprezy i od tego, jakie masz plany. To są tego rodzaju koncerty, że przybywasz na miejsce rano, instalujesz się na scenie, robisz próbę dźwięku, grasz i znowu jedziesz, najczęściej do innego miasta i to zaraz po zakończeniu występu. Cóż… chciałbym zobaczyć Black Sabbath, chciałbym ujrzeć Metallikę, ale nie wiem po prostu, czy będę w pobliżu, gdy oni będą występować. W każdym razie postaram się zobaczyć tak wielu wykonawców jak to możliwe.
TopGuitar: Czy masz już zaplanowaną jakąś trasę po Europie w tym roku?
Slash: Jeśli chodzi o trasę, która jest w trakcie, w Europie zaczynamy w czerwcu i będziemy tam koncertować do mniej więcej połowy lipca. Potem wracam na koncerty do Stanów Zjednoczonych i pod koniec roku ponownie zamierzamy przybyć do Europy, a także w przyszłym roku na nieco więcej koncertów niż obecnie.
TopGuitar: Współpracowałeś z wieloma wielkimi artystami tego świata, ale powiedz, czy jest jeszcze ktoś, z kim nie grałeś, a z kim bardzo chciałbyś nawiązać współpracę?
Slash: Czy jest jeszcze ktoś, z kim chciałby współpracować Slash? Sytuacja, z której wynika i rodzi się możliwość współpracy, wiąże się z wieloma zbiegami okoliczności, z wieloma osobami, artystami i nie jest jakoś wcześniej planowana. Dużo rzeczy dzieje się po prostu w pubach, gdzie przesiadujesz i spotykasz różnych ludzi, rozmawiasz z nimi o muzyce, opowiadasz o tym, co aktualnie robisz, co byś chciał zmienić i jakie masz plany, a potem okazuje się, że idziesz z tymi gośćmi do studia i pracujesz nad różnymi rzeczami. Często też odbieram niespodziewane telefony, w których różni goście pytają mnie, czy nie zagrałbym w jakimś tam projekcie lub z jakimś artystą, ale zawsze wydarza się to spontanicznie i tak naprawdę to nie mam pojęcia, z kim przyjdzie mi jeszcze współpracować w przyszłości. Z kim chciałbym pracować w przyszłości? Jest kilkoro artystów, których podziwiam, i mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie taka okazja, by zrobić coś razem. Cóż… zobaczymy, co się wydarzy.
Slash, cytat:
Czy jest jeszcze ktoś, z kim chciałby współpracować Slash? Sytuacja, z której wynika i rodzi się chęć współpracy wiąże się z wieloma zbiegami okoliczności, z wieloma osobami, artystami i nie jest jakoś wcześniej planowana.
Na czym polega sukces Slasha?
TopGuitar: Odniosłeś sukces, a twoja kariera trwa długo i nieprzerwanie – nie jest to częsta rzecz. Na czym polega Twój sukces?
Slash: Powiedziałbym tak: mój sukces i moja wieloletnia kariera do tej pory wywodziła się po prostu z pasji i podejścia do tego, co robię. To jest właśnie to, co trzyma mnie w tej robocie i to jest właśnie to, z czego wynika długowieczność moich działań. A sukces… przychodzi i odchodzi. Fakt, że jest ciebie wszędzie pełno, nie musi koniecznie oznaczać, że właśnie odnosisz sukces. Mam doświadczenia zarówno z bycia na szczycie, jak i na samym dnie, ale cały czas robię swoje jako Slash i dlatego sadzę, że będę jeszcze żywotny przez długi czas. I nie zamierzam się nigdy poddawać!

TopGuitar: Co Cię inspiruje, gdy teraz komponujesz, po tych wszystkich sukcesach i tym, co przeszedłeś?
Slash: Przede wszystkim wydaje mi się, że wynika to po prostu z mojej miłości do gitary i do muzyki w ogóle. Jestem jakoś szczególnie inspirowany przez różne sytuacje. Jestem bardziej kompozytorem niż song writerem z prawdziwego zdarzenia. Nie spędzam wiele czasu nad tekstami piosenek i pisaniu ich w tradycyjnym znaczeniu tej czynności. Piszę fragmenty muzyki i piosenek, które wydaje się, że będą do siebie pasowały, w każdym razie mam w głowie takie wrażenie. Tak właśnie było w przypadku płyty, o której rozmawialiśmy („Apocalyptic Love” – przyp. MW). Połączyłem razem fragmenty muzyki i jakieś pomysły, pokazałem to Mylesowi i czekałem na to, czy jakoś go to zainspiruje do stworzenia linii melodycznych wokalu i tekstów. Tak właśnie cały materiał na płytę stał się jedną całością. Inspiracja do pisania muzyki jest zawsze taka. Mogę zainspirować się, słuchając innych ludzi, jak grają muzykę, albo po prostu jammując z rożnymi muzykami, albo słysząc jakieś dźwięki w mojej głowie, co może przytrafić się w każdym momencie. Nie ma na to metody i nie trzeba jakiegoś szczególnego powodu ku temu. Wystarczy, że jesteś muzykiem, a granie jest zawsze tym, czego poszukujesz i co chcesz robić. Różne pomysły przychodzą z rożnych miejsc i kierunków – to tak, jak mówił Keith Richards: „To zawsze jest w powietrzu, a ty musisz po to sięgnąć i złapać to”.
TopGuitar: Jakie jest wobec tego najdziwniejsze miejsce, w którym napisałeś jakąś piosenkę?
Slash: Sięgając jak najgłębiej do miejsc, które pamiętam, wychodzi na to, że była to… łazienka. Byłem akurat w garderobie i szukałem dobrego akustycznie pomieszczenia, by pograć, i tak wziąłem gitarę i trafiłem do łazienki. Napisałem trochę muzyki w toalecie i to chyba jest najzabawniejsze miejsce do komponowania, jakie mogę sobie przypomnieć.
TopGuitar: Masz dwóch synów. Czy grają na gitarze? Jaka byłaby Twoja rada dla nich, gdyby chcieli przyłączyć się do jakiegoś zespołu?
Slash: Moi dwaj synowie są uzdolnieni, jeśli chodzi o muzykę. Mają naprawdę dobry słuch, ale są jeszcze zbyt młodzi, by wiedzieć, czy chcą czy nie w życiu podążać moimi śladami, tak samo jak nie wiedzą jeszcze, czy chcą zostać muzykami. Jeden z nich gra na basie, bo to jest instrument, który go obecnie najbardziej interesuje. Drugi gra na pianinie, ale teraz ma przerwę, w każdym razie gdy gra, jest w tym całkiem niezły. Myślę jednak, że wymaga to zbyt wiele pracy teraz, on ma dopiero siedem lat i zobaczymy, czym się następnie zainteresuje. To jedna z tych rzeczy, do których nie chcę ich namawiać, zamierzam po prostu pozwolić im robić, cokolwiek będą czuli, że chcą, i zobaczymy, jak to się dalej potoczy.
TopGuitar: Dzięki za rozmowę.
Slash: Dzięki również!
