Billy Corgan zaprosił do najnowszego wydania swojego video podcastu byłego gitarzystę Bon Jovi, Richiego Samborę. Panowie odbyli pogawędkę o ich muzycznych korzeniach a przy okazji gospodarz spotkania ujawnił, że tam skąd pochodzi, bycie biegłym technicznie gitarzystą o nienagannym warsztacie, nie było postrzegane zbyt dobrze.
Richie Sambora wspominał we wspomnianym podcaście The Magnificent Others, że pierwszym dużym koncertem na który poszedł był Black Sabbath w 1975 roku. Miał wtedy zaledwie 15 lat:
„Mieszkałem na ślepej uliczce obok bagna, ale mogłem przeciąć bagno i dotrzeć do kolejki w półtorej minuty. Wysiadałem na Penn Station, pod Madison Square Garden.”
Widziałem wszystkich, których kiedykolwiek można było zobaczyć: Queen, Led Zeppelin, Deep Purple, Davida Bowiego pięć razy
Billy Corgan zauważył, że takie doświadczenia musiały po prostu sprawić, że Richie Sambora już na samym początku zawiesił sobie bardzo wysoko poprzeczkę. To podobnie jak Corgan, tylko, że on dorastał w muzycznym środowisku, delikatnie mówiąc, kontestującym etos wirtuoza gitary:
Nie każdy ma wysokie standardy. Wiesz, że wiele osób grających indie rocka uważa, że zbyt dobra gra na gitarze jest czymś złym
„Ale ty jesteś bardzo szanowany w społeczności alternatywnej. Wielu kolesi rockmanów, społeczność alternatywna patrzy i mawia: 'Eee, to zbyt oczywiste, zbyt tandetne, za bardzo cisną’, ale ty masz inną reputację w moim świecie. Ludzie rozumieją skąd pochodzisz. Kumają to”.