Zespół Black Radio długo czekał na swój czas, ale wszystko wskazuje na to, że to jest ten moment. Druga płyta wydana, na koncie niezliczone wygrane przeglądy i festiwale, a chłopaki grają jak rozpędzona, dobrze naoliwiona maszyna. Nie mogliśmy więc przegapić okazji porozmawiania z liderem Black Radio, gitarzystą, wokalistą, kompozytorem i autorem tekstów, Dawidem Wajszczykiem.
Przypomnij jak powstał zespół Black Radio? Jesteście kumplami „z podwórka”? Skład ciągle ten sam, czy były po drodze jakieś zmiany?
Niezmiennie w składzie są założyciele, czyli ja i nasz basista – Kamil Biadała. Jesteśmy kumplami ze szkoły, to była co prawda szkoła muzyczna, ale miała podwórko (śmiech). A serio mówiąc, jeśli znasz się z kimś z „muzyka”, to oznacza że spędziłeś z taką osobą więcej czasu niż mógłbyś na przysłowiowym „podwórku”, spędzaliśmy w szkole nieraz po 12 i więcej godzin dziennie, a ja z Kamilem chodziłem do jednej klasy. Jakoś nigdy, aż do teraz, nie przyszło mi do głowy, że wcale nie byliśmy takimi książkowymi przyjaciółmi. Kamil był raczej ułożony, miał nienaganne oceny, grał w piłkę, z każdym dobrze żył i był powszechnie lubiany. Ja byłem trochę „chuliganem”, miałem problemy ze szkołą, a szkoła ze mną, mówiłem co myślę w C-dur, nie tolerowałem kiedy coś próbowano mi narzucać. No i mocno odwalałem, dawali mi nagany. Muzyka rockowa, zwłaszcza w pierwszych fazach, ujęła mnie elementem buntu popartego energią żywych instrumentów. Byłem bardzo głodny takich wrażeń, od Lennona przez Sex Pistols po Mindless Self Indulgence. Każdy kto nie obawiał się pokazać światu „faka” mając dobry powód, podobał mi się.
Byłem trochę „chuliganem”, miałem problemy ze szkołą, a szkoła ze mną, mówiłem co myślę w C-dur, nie tolerowałem kiedy coś próbowano mi narzucać
Zespół zaczął się tak, że Kamila przeniesiono w 6. klasie na kontrabas, ku mojej wielkiej radości. Mieliśmy mocno zgodne horyzonty muzyczne i od razu dał się namówić na rolę basisty, chociaż nie od razu mógł mieć basówkę. Pierwsze próby odbywaliśmy więc w sklepie muzycznym na Piotrkowskiej 111, pod pretekstem „chęci przetestowania instrumentów przed zakupem”, bo, jak wiadomo, testuje się w duecie i to po 3 godziny dziennie! Pierwszy koncert zagraliśmy 2 miesiące po założeniu kapeli – mając kilka autorskich utworów wystąpiliśmy na WOŚP w Łodzi w styczniu 2009, już jako Black Radio. Było cholernie zimno, nic nie stroiło, ale bawiliśmy się świetnie, a ludzie razem z nami. Założyliśmy Black Radio mając po 13 lat, to nie jest okres życia, w którym planujesz odległą przyszłość… Wiedzieliśmy tylko, że chcemy grać w zespole, mieć swoje piosenki i wykonywać je na koncertach. Nasi koledzy którzy po drodze dołączali do składu, mieli różne ku temu powody, tak samo jak z różnych przyczyn nasze drogi musiały się rozejść. Najważniejsze że obecny skład, w którym jesteśmy od 6 lat, jest wspaniały i zrobiliśmy w nim najlepsze rzeczy. Przypomnę: Szymon Płaska (bębny), Piotrek Kłos (gitara, klawisze), Kamil Biadała (bas), Franek Stępień (gitara) no i ja.
Założyliśmy Black Radio mając po 13 lat, to nie jest okres życia, w którym planujesz odległą przyszłość… Wiedzieliśmy tylko, że chcemy grać w zespole, mieć swoje piosenki i wykonywać je na koncertach

Jak to było z tą waszą pierwszą płytą? To był chyba taki spontan…? Byliście na nią gotowi? Jak patrzysz na „Gasoline Planet” z perspektywy czasu?
Myślę że nikt nie jest gotowy na swoją pierwszą płytę, a jeśli czekasz na „ten moment” to po prostu jej nigdy nie zrobisz. Jeżeli się ucieka ze szkoły żeby siedzieć w studio, to z jednej strony można to nazwać spontanem, ale ja miałem dokładnie zaplanowane, co jutro nagrywam, więc nie do końca ten spontan. Płyta „Gasoline Planet” jest zapisem naszej nastoletniości, patrzę na nią z wdzięcznością ponieważ zabrała nas w wiele wspaniałych miejsc i dała nam pierwszych fanów którzy są z nami do dziś. Bez „Gasoline Planet” nie wystąpilibyśmy na Dużej Scenie Woodstock, Jarocina czy Slot Art Festival, nie zagralibyśmy klubowych tras i nie wzięlibyśmy udziału w festiwalach, czyli po prostu nie zdobylibyśmy doświadczeń potrzebnych nam do dalszego rozwoju. Biorąc to pod uwagę, ta płyta była nam po prostu potrzebna, niezależnie od stopnia naszej gotowości na nią. Cieszę się że była też potrzebna innym ludziom, którzy do tej pory proszą o utwory z GP na koncertach.
Wiele lat kazaliście czekać fanom na drugi album. Dlaczego tak się to ułożyło? Brakowało imperatywu?
Potrzebowaliśmy czasu, to takie „niepopularne” (śmiech). Dzisiaj wychodzi wiele płyt w których słyszę, że są robione na deadline, na prawdę to słychać. Kochamy naszych fanów i nigdy nie damy im czegoś, z czego nie jesteśmy zadowoleni. Graliśmy koncerty „Gasoline Planet” przez 3 intensywne lata, potem dotarło do nas, że już nie jesteśmy tymi chłopakami i trzeba zajrzeć głębiej w siebie, poszukać mniej oczywistych odpowiedzi. Wróciliśmy do garażu i zaczęliśmy od początku. Płyta powstawała 4 lata, potem zaczął się cykl wydawniczy, no i masz, pękło kilka minut (śmiech). Mam zaufanie do naszych słuchaczy, wiem że nie zapomną o nas jeśli nie wyskoczymy im rano z lodówki, dlatego zamiast na terminach, skupiliśmy się na wypracowaniu nowej formuły Black Radio, poświęciliśmy temu tyle czasu ile było potrzeba i mam wrażenie że ludzie to doceniają. Były setki kompozycji, brakowało może jedynie forsy na studio, ale i z tym nasi fani
nam pomogli – poprzez zrzutkę zapewnili nam start nagrań, zamawiając nową płytę w ciemno na dwa lata przed jej wydaniem. To dopiero pre-order!
Dotarło do nas, że już nie jesteśmy tymi chłopakami i trzeba zajrzeć głębiej w siebie, poszukać mniej oczywistych odpowiedzi. Wróciliśmy do garażu i zaczęliśmy od początku

W międzyczasie daliście się poznać na niezliczonych festiwalach, przeglądach i konkursach. Czy uważasz, że właśnie taka droga rozwoju była słuszna? Dużo wam dały te lata na scenach?
Nie wiem, czy słuszna, musiałbym iść jakąś inną drogą przez równoległe życie i potem porównać (śmiech). Na pewno warto pojawiać się na przeglądach, bo po pierwsze poznajesz wspaniałych muzyków, doświadczonych kolegów po fachu, którzy jurorują i możesz z nimi potem pogadać. Często też miasta, w których wygrywaliśmy przeglądy zapraszają nas, już z pełnym setem koncertowym, na swoje dni lub festiwale plenerowe. Poza tym podczas konkursów nawiązaliśmy sporo relacji z zespołami z innych miast i te przyjaźnie do dziś owocują, na przykład ostatnio zaprosiliśmy zespoły Cinemon, Francis Tuan i Pozory do projektu Alter Lego. Alter Lego to obwoźny festiwal muzyki alternatywnej, który tej jesieni zagra w
Warszawie, Łodzi, Wrocławiu i Krakowie. Jedziemy w mocnym składzie i możemy dzielić scenę z artystami których cenimy, to wspaniałe uczucie. Zapraszam na koncerty Alter Lego!
miasta, w których wygrywaliśmy przeglądy zapraszają nas, już z pełnym setem koncertowym, na swoje dni lub festiwale plenerowe
Obserwując cię na żywo widzę, że na pewno czujesz się frontmanem, a scena to twój żywioł, ale powiedz, czy w głębi duszy bardziej identyfikujesz się jako wokalista czy jednak gitarzysta?
Pomidor (śmiech). Na szczęście nie muszę wybierać, robię to czego potrzebuje piosenka. Pisząc kompozycje używam różnych instrumentów, gitara to wspaniała część większego kontekstu, choć wielu gitarzystów by się ze mną nie zgodziło. Świat dał nam wspaniałych mistrzów, a wszystkich ich łączy to, że wiedzą kiedy się wycofać i wpuścić trochę powietrza do utworu. Wiedzą dokładnie kiedy nie grać, lub kiedy piosenka potrzebuje żeby położyli solidny podkład i potrafią to zrobić. Mówię o ludziach takich jak Hendrix, Page, Homme, Billie Joe Armstrong…ktoś mi powie że niektórzy z nich grają prosto bo nie potrafią inaczej, cóż…Każdemu życzę żeby potrafił zagrać 3 akordy tak dobrze jak Billie Joe Armstrong, jednego dżeta tak dobrze jak Litza.

A propos. Jak poznaliście się z Litzą i co spowodowało, że zdecydowaliście się nagrać drugą płytę w studiu
Roberta, Okolitza?
Litza ma żonę – Panią Dobrochnę – i to tak naprawdę ona zapoczątkowała naszą relację. Na Festiwalu Slot Art w 2019 roku Pani Dobrochna słyszała nasz występ konkursowy na Scenie w Wozowni, zadzwoniła do Litzy żeby przyszedł nas posłuchać, on niestety nie zdążył. Na szczęście publiczność zagłosowała na nas żebyśmy wystąpili następnego dnia na Dużej Scenie, tam już byli oboje, Robert i Pani Dobrochna. Po naszym koncercie Litza zaprosił nas w trasę z Luxtorpedą, spędzał z nami czas, były rozmowy poważne i śmieszne, nawet pożyczył Skale swój wzmacniacz Burlo zamiast Marshalla. Nie czuliśmy się z nimi jak taki typowy support, dzielili się wszystkim i nie kreślili barier w powietrzu, to bardzo miłe i powiem Ci, że niezwykle rzadkie. Ekipa koncertowa na czele z akustykiem Karolem Plebańskim też traktowała nas po partnersku, tam wszyscy są mili, pomocni i przy tym niezwykle skuteczni. Kiedy Okolitza Studio było już ukończone, pojechaliśmy do Poznania żeby zobaczyć co Robert stworzył i…..opadły nam kopary. Prawdziwe analogowe studio z najwyższej klasy sprzętem, cudownie brzmiącym live roomem i przede wszystkim był tam on, Michał Wasyl. To była chemia od pierwszego wejrzenia.
Kiedy Okolitza Studio było już ukończone, pojechaliśmy do Poznania żeby zobaczyć co Robert stworzył i…..opadły nam kopary
Co wniósł do waszej muzyki Michał Wasyl? Płyta zabrzmiała tak jak sobie wyobrażaliście, czy może w brzmieniu zespołu wydarzyło się coś nieoczekiwanego?
Wasyl był jedynym producentem, który mógł zrobić z nami tę płytę, zwłaszcza w taki sposób. Jest doświadczony, ale świeży, nie boi się wychodzić poza krateczki, eksperymentować, do tego to bardzo wrażliwy gość, czuły na emocje i detale. Wiesz, producent jest trochę jak fotograf, robi zdjęcie konkretnej chwili, ale Wasyl nie jest fotografem z urzędu, do którego idziesz po zdjęcie do dowodu. Nie robi od szablonu, tylko wyczuwa kim jesteś, analizuje zanim wyjmie jakikolwiek mikrofon z szuflady. Nagraliśmy płytę na setkę, grając wspólnie w jednym live roomie, nie izolowaliśmy niczego, wszystko jest ze sobą
przegryzione bo taki był plan. To naprawdę spore wyzwanie, żeby nagrać na setę zespół Black Radio, dużo się dzieje w naszych aranżacjach, jest sporo szczegółów do wydobycia, a bywa że gramy na prawdę głośno. Zazwyczaj plusem setki jest ten dodatkowy pierwiastek w nagraniu, słychać chemię pomiędzy muzykami, z kolei nagrywanie trackami daje większe możliwości w postprodukcji. On to wszystko tak rozkminił, że nie było żadnych kompromisów – mamy energię setki i dopracowane miksy, nie byłoby na to szans gdyby nie jego zdolność zrozumienia naszego zespołu i brzmienia, już na etapie wyjęcia pierwszego statywu. Płyta brzmi dokładnie tak, jak ją słyszeliśmy, mówię tu za siebie i Wasyla.
Nagraliśmy płytę na setkę, grając wspólnie w jednym live roomie, nie izolowaliśmy niczego, wszystko jest ze sobą przegryzione bo taki był plan

Powiedz pokrótce jakiego sprzętu używasz – gitara, wzmacniacz, podłoga – i jakiego używają koledzy
z zespołu?
Wśród gitar mamy Gretscha Double Jet, Gibsona LP Custom, jest Musima Eterna na oryginalnych pickupach, mega rasowy bas Epiphone Jack Casady. Wzmacniacze to blend Fenderów i Marshalli. Ja używam Hot Roda na Creambacku – stockowy P-80 się rozpruł i dobrze – i Bluesbreakera na dwóch greenach, a Piotrek Super-Sonica i JCM-a. W studio korzystam też ze starego VOX AC30 – lata 70 – i z Ampega VT-22 w połączeniu z KOT Analogmana lub Klonem – tak, tym Klonem, mają go w Okolitzy! Kamil używa Ampega SVT-3 Pro na koncerty, nagrywa na starym SVT-VR. Efekty? Dużo, dużo fuzzów. Jeśli w tym momencie przyszedł Ci do głowy jakiś fuzz, to prawdopodobnie go mamy (śmiech). Mój ulubiony ostatnio to Data Corrupter, jest niespodziewanie plastyczny gdy się go dobrze pozna i wyczuje. Ale nasze podłogi to jest temat rzeka, fuzzy, octawery, delaye i OD. Gdzieniegdzie tuner (śmiech).
Dużo, dużo fuzzów. Jeśli w tym momencie przyszedł Ci do głowy jakiś fuzz, to prawdopodobnie go mamy
Wszyscy macie za plecami klasyczny backline, zatem domyślam się, że nie gracie koncertów na
„uchu”…?
Tak, gramy ze zwykłymi monitorami. Fajnie mieć jakiś „podgląd”, ale muzyka i tak jest w brzuchu.
Jakie masz plany na jesień/zimę/wiosnę?
Koncerty! Jak najwięcej koncertów, nie mogę się już doczekać lajwów. Wszystkie będziemy sukcesywnie ogłaszać, znajdziecie je też na Facebooku Black Radio w zakładce „wydarzenia”.
Na koniec pytanie bardziej prywatne – czym zajmuje się Dawid Wajszczyk, gdy nie gra, nie komponuje i nie nagrywa?
Śpi (śmiech). Muzyka wypełnia mi całe życie, dzień i noc, również pod kątem zarządzania zespołem, planowania wydarzeń, produkcji teledysków, spotkań radiowych, projektowania….właśnie! Ostatnio na przykład zaprojektowałem merch Black Radio, który będzie dostępny na nadchodzącej trasie. Każdy gadżet wykonali polscy producenci, niektóre nawet ręcznie malowane! Jaram się takimi rzeczami. Poza tym wraz z Franciszkiem, naszym gitarzystą, produkuję nagrania, zdarza mi się udzielać lekcji, napisałem też kilka utworów dla innych wykonawców. A tak totalnie poza muzyką to śpię, a raczej sypiam (śmiech).
Dzięki za rozmowę!
Ja również dziękuję i pozdrawiam