Gene Simmons słusznie zauważył, że znacząca część słuchaczy, którzy nie są muzykami nie przejmuje się wirtuozerią takich Mistrzów jak John McLaughlin. Odbiorcy muzyki wolą grę która zapada w pamięć z powodu melodii, a nie szybkości.
Na początek trochę w kontrze do Gene’a chcieliśmy wziąć w obronę gitarowy shred. Mimo że jest on często krytykowany jest za „bezduszność”, zbytnią „techniczność”, ma niewątpliwie też kilka cech, które są przez nas cenione.
Shred pozwala pokazać imponujący warsztat gitarzysty, wymagający lat ćwiczeń i doskonalenia „aparatu”. Fani doceniają także skomplikowane struktury melodyczne i rytmiczne, co czyni taką muzykę bardziej angażującą i więcej wymagającą od słuchacza. Niektórzy gitarzyści wykorzystują szybkość i technikę do wyrażania intensywnych emocji i podnoszenia adrenaliny, a równocześnie takie granie jest widowiskowe i stanowi ważny element koncertowego show.
Shred inspirował wielu młodych gitarzystów do doskonalenia swojej techniki, a także stymulował w ostatnich dekadach rozwój gitary elektrycznej jako instrumentu. My to wiemy, ale Gene Simmons widzi to zdecydowanie inaczej.
Basista powiedział ostatnio w wywiadzie dla Guitar World, że nie jest fanem „popisów w muzyce”, wbijając szpilkę jazzmanom: „Nie uważam się – i nigdy nie byłem tym zainteresowany – za wirtuoza basu. Nie lubię popisów w muzyce. Znacznie bardziej pociągają mnie rzeczy, które są zapadające w pamięć. To dla mnie część radości płynącej z muzyki”.
Możesz sobie być jazzmanem i być szanowanym przez muzyków, ale reszta świata ma to gdzieś. Zagramy w taką grę: wymień jakiegokolwiek jazzmana, który coś znaczy
Aby zilustrować swój punkt widzenia, Simmons wskazał na Johna McLaughlina: „A co z Johnem McLaughlinem? To świetny muzyk. Ale oto pytanie: czy potrafisz zanucić jakąkolwiek melodię, którą kiedykolwiek zagrał w swojej solówce? Oczywiście, że nie. Z całym szacunkiem, ale ta muzyka ma jedynie pokazać, jak dobrze grasz – a mnie to nie obchodzi. Najtrudniejszą rzeczą jest napisanie dobrej, prostej piosenki lub riffu. To naprawdę trudne”.
Jest mnóstwo niesamowitych basistów, takich jak Jaco Pastorius i inni jazzmani. Albo tacy jak Flea, który jest naprawdę dobry, ale nie pamiętam niczego, co grał. I nie lubię też dźwięku slapu w basie
Podsumowując, Simmons dodał: „Clapton, zanim poszedł w kierunku popu, kiedy był uważany za „Boga”, powiedział w wywiadzie coś bardzo głębokiego: 'Najtrudniej jest wiedzieć, jakie nuty umieścić w solówce, a jakich nie’. Czasami, jeśli coś jest szokująco proste i ledwo się snuje, ale mogę to zanucić, to właśnie to się liczy, ponieważ takie granie zapada w pamięć”.