Tym razem mamy coś dla podbudowania morale, choć wiadomo, że gitarzyści raczej nie mają z tym problemu… Magazyn Jazz Guitar Today opublikował wypowiedź właścicielki klubu muzycznego, która w bardzo ciekawy sposób opisała gitarzystów, jako najbardziej pożądanych klubowych artystów. Wydaje się, że artykuł przeszedł bez echa, dlatego zdecydowaliśmy się przytoczyć jego najciekawsze fragmenty.
Jak podaje jazzguitartoday.com, Tamara Fuller jest założycielką i właścicielką The Velvet Note w Alpharetta (Georgia, USA). The Velvet Note posiada kameralną scenę, na której prezentowane są wyjątkowe talenty muzyczne przy znakomitym jedzeniu, alkoholu i obsłudze. The Velvet Note zapewnia atmosferę intymnego, prywatnego koncertu.
Pani Fuller nie jest bardzo znaną agentką, managerką czy właścicielką. Wręcz przeciwnie, można domniemywać, że jest jedną z setek osób na świecie, będących w podobnej sytuacji i może właśnie dzięki temu jej opinie mają walor uniwersalny.
Oddajmy już głos Tamarze: „Dziesięć lat temu, jako nowicjuszka w branży jazzowej, szybko nauczyłam się, że istnieją zasady gry w bookingu artystów. Gdzieś w tej nieokreślonej księdze zasad jest hierarchia, która stawia na pierwszym miejscu kwartet jazzowy z saksofonistą na czele. Ta sama księga zasad prawie całkowicie ignoruje gitarzystę jazzowego. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak jest – być może ma to coś wspólnego z historią big-bandu lub nakładaniem się gitary i fortepianu. Niemniej jednak muszę przyznać, że na przestrzeni lat The Velvet Note zerwał z tradycją 'prawdziwego jazzu’ i stworzył sceniczną przystań dla wielu wielkich gitarzystów jazzowych naszych czasów, takich jak Pat Martino, Larry Carlton, Chieli Minucci, Oz Noy, Mark Whitfield, Scott Henderson, Wayne Krantz, Grant Green, Jr. i inni.”
Dziesięć lat temu, jako nowicjuszka w branży jazzowej, szybko nauczyłam się, że istnieją zasady gry w bookingu artystów. Gdzieś w tej nieokreślonej księdze zasad jest hierarchia, która stawia na pierwszym miejscu kwartet jazzowy z saksofonistą na czele. Ta sama księga zasad prawie całkowicie ignoruje gitarzystę jazzowego

„Po wypożyczeniu i przetransportowaniu pełnowymiarowych organów Hammonda B3 do i z 30-osobowego klubu jazzowego, zaczynasz doceniać wykonawców posiadających sprzęt, który jest łatwy i niedrogi w obsłudze. Zaufaj mi w tej kwestii, a przynajmniej zaufaj moim plecom i kolanom. Sprzęt gitarowy jest stosunkowo łatwy do wniesienia i wyniesienia z sali, na i ze sceny. Jeśli potrzebny jest specjalistyczny wzmacniacz, to prawdopodobnie jest on dostępny w pobliskim sklepie lub w domu zagorzałego fana.”
Sprzęt gitarowy jest stosunkowo łatwy do wniesienia i wyniesienia z sali, na i ze sceny. Jeśli potrzebny jest specjalistyczny wzmacniacz, to prawdopodobnie jest on dostępny w pobliskim sklepie lub w domu zagorzałego fana
„Moim zadaniem jest pilnowanie wyniku finansowego działalności naszego klubu, a z perspektywy budżetu, gitarzyści są absolutnym marzeniem. Żaden gitarzysta nigdy nie poprosił mnie o wypożyczenie mu gitary jako warunku występu. Elegancki duet gitary i trąbki może w sobotni wieczór zachwycić i wciągnąć równie mocno, jak pełny sekstet. A gitarzyści mogą występować z fortepianem lub bez, solo, w duecie, w trio, w kwartecie, a nawet z drugim gitarzystą na scenie”.
Z perspektywy budżetu, gitarzyści są absolutnym marzeniem. Żaden gitarzysta nigdy nie poprosił mnie o wypożyczenie mu gitary jako warunku występu. Elegancki duet gitary i trąbki może w sobotni wieczór zachwycić i wciągnąć równie mocno, jak pełny sekstet

„Z mojego doświadczenia wynika, że większość gitarzystów ma za sobą przygodę z innymi gatunkami muzycznymi – rockiem, bluesem, country, muzyką klasyczną i nie tylko. W związku z tym, często wnoszą na koncert swoje różnorodne umiejętności muzyczne, które pomagają im nawiązać stylistyczną więź nawet z najbardziej początkującymi słuchaczami. Niejednokrotnie obserwowałem publiczność zahipnotyzowaną gitarzystą, który potrafi wpleść w swoją grę elementy niepowtarzalne i niespodziewane, który potrafi grać tak cicho, że słychać było tylko szept strun, a za chwilę wznieść się i rządzić sceną w hucznym triumfie.”
Niejednokrotnie obserwowałem publiczność zahipnotyzowaną gitarzystą, który potrafi wpleść w swoją grę elementy niepowtarzalne i niespodziewane, który potrafi grać tak cicho, że słychać było tylko szept strun, a za chwilę wznieść się i rządzić sceną w hucznym triumfie
„Biorąc pod uwagę długą tradycję gitarzystów jako symboli seksu we współczesnej muzyce, nie powinno dziwić, że gitarzyści mają wyraźną przewagę w temacie seksownego wizerunku na scenie. Po pierwsze i najważniejsze, nie są zabarykadowani za pianinem lub zestawem perkusyjnym, ani ukryci za tubą w ustach. Mają swobodę nawiązywania bezpośredniego kontaktu wzrokowego z publicznością, chodzenia i przechadzania się po scenie, a także poruszania się do woli w kierunku reszty zespołu i sceny oraz oddalania się od nich. Mogą stać lub siedzieć, lub robić obie te rzeczy podczas występu.”
„I tak, jest coś nieodpartego w gitarzyście, który z czułością pochyla głowę w kierunku szyjki swojego instrumentu, uderzając struny mistrzowską i przemyślaną pracą palców, a następnie podnosi wzrok, by nawiązać kontakt z wdzięcznym fanem. Mmmmmmm… tak, tak właśnie.”
Jest coś nieodpartego w gitarzyście, który z czułością pochyla głowę w kierunku szyjki swojego instrumentu, uderzając struny mistrzowską i przemyślaną pracą palców, a następnie podnosi wzrok, by nawiązać kontakt z wdzięcznym fanem
