Ian Anderson jest postacią epokową, jeśli chodzi o muzykę rockową w jej art-rockowym, czy – jak to się dzisiaj mówi – progresywnym wydaniu. Jako lider i „szalony flecista” w Jethro Tull, wraz z zespołami pokroju Yes, Genesis czy Pink Floyd komponował i nagrywał najwspanialsze albumy lat siedemdziesiątych. Jest za co kochać Iana – stworzył jedno z najbardziej charakterystycznych brzmień zespołu rockowego w historii, nagrał kilka przepięknych płyt, genialnie połączył pierwiastki folkowe z muzyką rockową, no i jest cały czas na fali – pisze, komponuje, koncertuje. W grudniu Ian Anderson wraz z Jethro Tull wystąpi w Krakowie i w Bydgoszczy, a już dzisiaj możemy przeczytać o jego spotkaniach z Hendrixem, o tym, jaki jest prywatnie i co radzi młodym muzykom.
To będzie ogromny zaszczyt gościć ponownie w Polsce takiego artystę jak ty. Multiinstrumentalista, showman i… Jethro Tull w jednej osobie! Czy patrząc na przekrój swojej kariery, zmieniłbyś coś w swoim życiu?
Ian Anderson: Tak – chciałbym urodzić się z głosem Roberta Planta, grać na flecie jak James Galway i być tak mądrym politykiem jak Donald Trump. No dobra, może tylko dwa pierwsze…
Muzyka rockowa. Jedni twierdzą, że rock będzie wiecznie żywy. Co o tym sądzisz? W jakim kierunku podąża rock’n’roll? Jaka jest jego przyszłość?
On rodzi się na nowo co dziesięć, dwadzieścia lat. Nie można zmienić fundamentów i twierdzić, że się gra rocka. Ale i tak wszystkie najlepsze rockowe brzmienia z ostatnich pięćdziesięciu lat przetrwają na zawsze. Dokładnie tak jak Szekspir i Jan Sebastian Bach.

Tyle lat na scenie to mnóstwo relacji i powiązań muzycznych. W samym Jethro Tull przewinęło się kilka znanych nazwisk. Wspominasz współpracę z którymś z muzyków w sposób szczególny?
Jack Bruce, Jon Lord, Anthony Jackson, Eric Burdon, Bobby Kimball, Victor Bailey, Marc Almond to niektórzy ludzie, z którymi grałem. Wszyscy byli inni, ale każdy z nich był mistrzem w swojej sztuce.
Pozwól teraz, proszę, na pytanie bardziej osobiste. Ian Anderson – jaki jest prywatnie? Twoje stereotypy, upodobania i rzeczy, które cię irytują?
Jestem dziwnym wujkiem, który ukrywa się pod łóżkiem i udaje, że go nie ma, gdy przychodzisz z wizytą. Cenię swoją prywatność tak samo jak cenię swoje interesy. Prawdopodobnie dlatego, że spędzam za dużo czasu naprzeciwko tysięcy nieznanych mi ludzi. Muszę szukać drugiej strony medalu w tej prywatnej części mojego życia. Fajnie jest być czasem osobą publiczną, ale nie gdy jestem na zakupach, pchając wózek z zakupami mojej żony, czy gdy siedzę w kąciku restauracji, jedząc po cichu obiad. Lubię koncepcję bycia kotem, który chodzi swoimi ścieżkami – parafrazując opowieść Rudyarda Kiplinga „The Cat Who Walked By Himself”. Podobnie jak koty nudzę się, irytuje się i muszę być karmiony. Ale tak jak kot – jestem dobrym zwierzątkiem i daję miłość tym, których kocham.
W grudniu w Polsce wystąpisz na dwóch koncertach. Kraków będzie bardziej kameralny ze względu na mniejszą pojemność sali. Bydgoszcz to znana w Polsce hala koncertowa. Czy polscy fani wybierający się na koncerty mogą liczyć na zmiany w setlistach?
To będzie koncert podobny do tego, co gramy w tym roku. Będą najlepsze hity przeplatane projekcjami multimedialnymi, tańczącymi słoniami i rozrywką dla całej rodziny. Wszystko zależy od tego, czy Ryanair pozwoli mi zabrać na pokład słonie.

Wiele osób mówi, że młodzi ludzie są gorsi niż kiedyś, że są pozbawieni empatii i bardziej otumanieni przed swoimi komputerami. Mniej z nich gra na instrumentach i słuchają jedynie rapu. Oczywiście, mamy czasy bardziej multimedialne. Ale nie uważasz, że każdy z nas w młodości był złym z zasady, czy to kopiąc piłkę, grając na gitarze, czy rzucając się błotem podczas letnich roztopów… Chodzi mi o to, że zmieniające się czasy nie zmieniają fundamentów, które na nas oddziałują bez względu na tykający zegar – jak choćby miłości do muzyki?
Główną naturą dorastania jest szukanie ścieżki, sprawdzanie systemu, walka z dyscypliną i kontrolą rodziców – to zawsze będzie. Media społecznościowe zmieniają postrzeganie dobrych manier i szacunku. Czasem i zastraszanie, obrzydzenie i obrzucanie wyzwiskami mogą być tak szkodliwe dla tych, którzy nie mają pewności, aby odejść z danej drogi. Muzyka, literatura i sztuka zwykle nie są znajomymi na Facebooku czy Twiterze. Idź na spacer po parku. Posłuchaj śpiewu ptaków. Poczuj łagodny deszcz i spróbuj dotknąć prawdziwego przyjaciela. Nie tylko na Facebooku.
Nasza rozmowa ukaże się w jednym z najlepszych branżowych magazynów muzycznych w Polsce – „Top Guitar”. Jako polski promotor od czasu pisuję na jego łamach. „Top Guitar” jest magazynem, który wiele miejsca poświęca także sprawom technicznym i opisom sprzętu muzycznego. Doradź proszę, na co młodzi muzycy powinni zwracać uwagę podczas doboru sprzętu oraz ćwicząc swój warsztat.
Polecam wypożyczyć instrument, aby poczuć, czy będzie dobrze z tobą pracował. Następnie, gdy już jesteś pewien, kup instrument z możliwością odsprzedaży w cenie, na jaką sobie możesz pozwolić. Grałem na najtańszym szkolnym flecie przez pierwsze dwadzieścia lat mojego życia muzycznego w Jethro Tull. A pomimo że marzenia bycia gwiazdą rocka są okej – pamiętaj, aby mieć plan B i plan C. Nie ma nic złego w byciu muzykiem amatorskim. Jestem amatorem średnio przez trzy dni w tygodniu, kiedy gram prywatnie dla zabawy – nie dlatego, że zarabia się publicznie. To jest tak samo zabawne. Serio.
Wspaniale było z tobą rozmawiać. Atmosfera w Polsce przed twoim przyjazdem jest gorąca. Proszę zatem o słowo końcowe dla polskich fanów przed występami w grudniu.
Nie mogę się doczekać, aż się zobaczymy. Zawsze będziemy przyjaciółmi – niezależnie czy inni decydują za nas, by być częścią Unii Europejskiej, czy nie. Zobaczcie mojego zięcia Andrewa Lincolna w następnych odcinkach „Walking Dead”!
Rozmawiali: Mirosław Kozik i Szymon Góralczyk
Zakup magazyn z wywiadem tutaj.