Gang Albanii wkrótce wydaje nową płytę. Może tym razem skusisz się na współpracę[śmiech]?
Jan Borysewicz: Oni sobie świetnie radzą beze mnie [śmiech]. Niech robią swoje.
Jak wygląda teraz praca nad twoimi kolejnymi projektami?
Jan Borysewicz: W tej chwili jest płyta „Akustycznie” Lady Pank – polecam bardzo serdecznie. Mówiłeś, że się tobie podobała.
Zgadza się. Byłem pozytywnie zaskoczony.
Jan Borysewicz: Na naszej nowej płycie jest kilka smaczków. Tam nie trzeba było dużo zmieniać. Poza tym my nie możemy zmieniać za dużo w numerach, które są bardzo znane.
Niektóre aranżacje akustycznie wchodziły mi lepiej niż te klasyczne.
Jan Borysewicz: Właśnie o to chodzi! Jak się gra, gdzie wszystko słychać – tak to nazwijmy – to masz możliwość dołożenia fajnych smaczków, a to sprawia, że płyta jest ciekawa. Kolejna płyta która ma się ukazać, to będzie nowe Lady Pank. Materiał już jest przygotowany w warstwie muzycznej. Razem z Rafałem Paczkowskim zaczynam robić aranże. W listopadzie chcę wejść do studia i nagrać nową płytę Jana Bo. Myślę, że w końcu uda nam się, ale nie jestem w stanie powiedzieć w jakim czasie. Mam też dokończyć płytę Borysewicz & Kukiz, ponieważ ona muzycznie jest już zrobiona. Jestem w stałym kontakcie z Pawłem i wydaję mi się, że taka płyta jest bardzo potrzebna nam. Myślę, że ludzie też czekają na ten materiał.
Mogę się z tobą założyć, że ta płyta będzie olbrzymim sukcesem[śmiech].
Jan Borysewicz: Wiem, dlaczego to mówisz [śmiech]. Wierz mi, materiał jest bardzo fajny. To będzie płyta w takim klimacie, w jakim była pierwsza płyta Borysewicz & Kukiz.

Same hity?
Jan Borysewicz: Nie wiem, czy same hity, ale jest to taki klimat, który mi bardzo odpowiada. Bardzo chciałem nagrać tę płytę z Pawłem. Paweł jest świetnym wokalistą, pisze dobre teksty, fajnie mi się z nim pracuję. Mamy dobry kontakt.
Czyli w niedalekiej przyszłości Jan Borysewicz zostanie ministrem kultury [śmiech]?
Jan Borysewicz: To byłoby ciekawe rozwiązanie! Gdy kilka miesięcy temu rozmawiałem z Wojtkiem Pilichowskim na temat nowej płyty Borysewicz & Kukiz, to powiedział, że jest to świetny materiał. Wojtuś nagrał tę płytę, to on wie najlepiej. Bardzo się cieszę, że mam przyjemność grania z Wojtkiem. Zresztą Wojtek też uważa, że współpracą ze mną jest wspaniała.
Wojtek dużo tobie zawdzięcza.
Jan Borysewicz: Został wybrany spośród wielu basistów do pierwszej płyty Jana Bo. Dokładnie to pamiętam, bo sprawdzałem z dwunastu basistów, być może to zawdzięcza, że został wybrany, a nie kto inny.

Co ciebie w nim urzekło?
Jan Borysewicz: Każdy basista, który przychodził, otrzymywał ode mnie utwór do zagrania. Graliśmy go na próbach i Wojtkowi powiedziałem, że mnie interesuje sama gra. Wtedy Wojtek zapytał – jeszcze wtedy byliśmy na pan – „Czego się po mnie Pan spodziewa?”. Ja mu powiedziałem: „Przede wszystkim, młody chłopcze, musisz mnie zaskoczyć” [śmiech].
I zachwycił ciebie klangiem?
Jan Borysewicz: Nie, zaskoczył mnie w tym utworze, który ja mu pokazałem. To był jeden numer, który wszyscy basiści mieli zagrać. Wojtek zagrał pięknie w sekcji i był lekko przerażony moją decyzją. Ja po prostu powiedziałem, że jutro jest próba o szesnastej i wyszedłem [śmiech].
I przyszedł?
Jan Borysewicz: Przyszedł następnego dnia i tak się zaczęła nasza współpraca.
Wojtek, co można usłyszeć, gra zupełnie inaczej w twoich projektach.
Jan Borysewicz: Ja mu na zbyt wiele nie pozwalam [śmiech]. Wojtek jest po prostu nieokiełznany. Wydaje mi się, że to, co on robi w swoich solowych projektach, jest genialne. Natomiast ja u siebie potrzebuję dużo powietrza, przestrzeni i ciszy. Sekcja jest bardzo ważna. Nie ma najmniejszego sensu granie w trio ze słabą sekcją. Samą gitarą nic się nie zrobi. Wyobraź sobie, że perkusista może zmienić cały obraz tria.
Ty masz dobrą sekcję w każdym projekcie.
Jan Borysewicz: Nie narzekam. Mam ten spokój, że wychodzę na scenę i jestem pewien muzyków.
Wiesz, że zawsze będzie równo.
Jan Borysewicz: To nawet nie o to chodzi. Ja czasami gonię, żeby ludzie bardziej do przodu grali. U mnie jest tak, że nie gra się na metronom. Pamiętasz „Zamki na piasku” – tę pierwszą wersję?
Pamiętam.
Jan Borysewicz: „Zamki na piasku” zaczęły się w tempie 120, a skończyły się w tempie 180. Uwielbiam tak grać. Zespół jest wtedy zespołem, kiedy takie rzeczy wychodzą. Wszyscy grają w tym samym tempie. To jest ważne w kapelach. Czasami zespoły na takie rzeczy nie patrzą, Nie można się trzymać jednego tempa. Oczywiście są numery takie, w których naprawdę trzeba zwolnić. Rage Against The Machine doskonale to robili w takich mocnych utworach.
Ja bym ciebie widział w takim repertuarze.
Jan Borysewicz: Uwielbiam takie rzeczy.
Też je uwielbiam. Janku, może poszukaj sobie rapera a nie wokalisty?
Jan Borysewicz: To nie jest zły pomysł. Nie myślałem o tym. Dziękuję za sugestię.
Potem się rozliczymy z mojego pomysłu.
Jan Borysewicz: Nie, nie. Ja chcę wokalistę. To byłaby ciekawa koncepcja połączenia wokalisty z raperem.
Z tego, co pamiętam, miałeś grać w Red Hot Chili Peppers?
Jan Borysewicz: Była taka propozycja. Mieliśmy takiego menedżera, który mieszkał w Ameryce i wysłał do nich moje nagrania. Nie można tego traktować zbyt poważnie. Red Hot Chili Peppers byli do siebie bardzo dopasowani. To jest tak samo z The Police. Jak oni grali w trio, to miażdżyli. Grali niesamowite koncerty. To była niewiarygodna moc. Potem się skomercjalizowali i zaczęli grać bez energii, którą poświęcali na rozpropagowaniu zespołu.
Janku, o co chodziło z Madonną? Miałeś wystąpić w jej teledysku.
Jan Borysewicz: Była taka propozycja, ale wydaje mi się, że nie ma o czym mówić. To wszystko się działo się w trakcie kontraktu Lady Pank z wytwórnią MCA. To było na zasadzie dotykania, sprawdzania różnych możliwości. Wytwórni zależało na promocji, żebyśmy znowu wrócili do Stanów i tam zaczęli działać. Byliśmy polskim zespołem, wróciliśmy do Polski i to było najlepsze rozwiązanie. USA ma swoje zespoły, Polska ma swoje. My słuchamy ich, oni słuchają nas. Graliśmy w tamtym czasie w wielu ciekawych miejscach. Dużo Amerykanów przychodziło na nasze koncerty i to się powtarzało. Teraz również przychodzą. Wydaje mi się, że zespół miał szansę zrobienia dużej kariery w USA, ale nie wiem, czy mi o to chodziło.
Gdybyś miał opisać swój styl w trzech słowach, to co byś powiedział?
Jan Borysewicz: Mój styl jest wyluzowaną wersja Jacka Danielsa [śmiech].
To można się pobawić[śmiech].
Jan Borysewicz: Dokładnie.

Czyli nie Jaś Wędrowniczek, ale jednak Jacek?
Jan Borysewicz: Jaś Wędrowniczek też. To takie dwa miksy, które można połączyć [śmiech]. Tak na poważnie, wszyscy wiedzą, jaki ja mam styl. Jestem rozpoznawalnym gitarzystą.
Zdarza ci się, że młodzi gitarzyści wysyłają ci swoje demówki?
Jan Borysewicz: Tak. Teraz może mniej, dlatego że nie używam Facebooka.
Zazdroszczę.
Jan Borysewicz: Jestem w ogóle temu przeciwny i będę się tego trzymał do końca. Mam za dużo działań, które zajmują mi wiele czasu. Dla mnie Facebook to strata czasu. Wolę poświęcać go na rzeczy, które będą mnie bardziej rozwijały w sensie muzycznym.
Wracając do tych trzech słów: wyluzowny, wyluzowany, wyluzowany.
Jan Borysewicz: Jak kaczka [śmiech].
Rozmowę Bartosza Boruciaka z Janem Borysewiczem opublikowano w lipcowym wydaniu TopGuitar.