Krzysztof JARY Jaryczewski to kultowy muzyk, znany powszechnie na naszej rodzimej scenie, swoje dwie najważniejsze płyty nagrał w latach 80. pod szyldem zespołu ODDZIAŁ ZAMKNIETY: „Oddział Zamknięty” i „Reda nocą”. Później choroba strun głosowych przerwała jego zdumiewającą karierę. Opuścił OZ, poddał się leczeniu i wyszedł z nałogu. Kunsztu wokalnego nie odzyskał jednak w pełni. Dziś, słuchając jego solowych dokonań, brakuje nam tej iskry, jaką elektryzował nas za czasów ODDZIAŁU. Została mu także miłość do muzyki, talent do pisania tekstów, charakterystyczne dla niego frazowanie wokalne, ale… no właśnie – tym „ale” jest brak poweru. Szkoda, bo płyta „Trudno powiedzieć” jest oddziałowa! Jaka miałaby jednak być, jeśli niegdyś Jary i Wojtek Pogorzelski tworzyli coś w rodzaju spółki autorskiej á la Jagger/Richards.
Tomek KONFI Konfederak, TG: Na Twojej nowej płycie pojawił się gościnnie Wojtek Pogorzelski.
Krzysztof Jaryczewski: Tak, poprosiłem go, by dołożył gitary w piosence „Dziewczę”.
W składzie JARY BAND odnajdujemy kolejną gitarową osobowość – Marka Tymkoffa. Nie da się ukryć, że Twoje piosenki to kontynuacja oddziałowych klimatów. Czy Tymkoff spełnia poniekąd rolę Pogorzelskiego?
Trochę tak, choć ciężko ich porównywać. Wojtek to mistrz riffu i łączy nas pewna niewidzialna nić. Marek gra zupełnie inaczej. Jego sola są zdecydowanie gęstsze.
Bardzo mi się podobają Twoje piosenki, bo byłem kiedyś fanem ODDZIAŁU. Nie ukrywajmy – w pozytywnym tego słowa znaczeniu – jesteś przesiąknięty oddziałową charakterystyką i mam wrażenie, że nigdy nie napiszesz innych piosenek. Jaki jest obecnie ich proces powstawania? Tworzysz je przy akompaniamencie gitary?
Tak, powstają jak kiedyś: gitara, melodia z akordami, potem tekst. W głowie obraz całości, po czym weryfikacja na próbie. Jak któryś z muzyków ma dobry pomysł aranżacyjny, to skwapliwie z tego korzystam. Na tym polega zespól. Gramy kawałki najpierw na imprezach, jak się sprawdzą nagrywamy. Rzadko jest inaczej.
Czy nie myślałeś, by jednak nagiąć się i zmienić stylistykę muzyczną? Pójść w stronę trochę Malcolma McLarena, który nagrał takie płyty jak „Duck Rock” czy „Paris”, dostosowując harmonie do swoich możliwości wokalnych? Te obecne wymagają wokalu Jarego sprzed lat!
Próbuję robić różne rzeczy muzycznie, np. musical „Minnesota Blues”, akustyczne granie – płytka „Dopóki masz wybór” czy wreszcie blues-rockowe klimaty jak na „EX” z EXCESEM. Szukałem i szukam wokalisty, gdyż nigdy za takiego się nie uważałem i nie uważam – bez względu na okoliczności. W Oddziale zacząłem śpiewać, bo nie było chętnego, a gitara z czasem zaczęła mi przeszkadzać w hołubcach. Teraz skłaniam się ku gitarze.
A jakie posiadasz?
Fendera Highway Stratocastera, GL Tele, akustycznego Epiphone’a, barytonowego Epiphone’a, jakiś basik Corta. Resztę sprzedałem, bądź oddałem. Nie nadaję się na kolekcjonera, a te mi wystarczają. Obecnie chodzi mi po głowie jakiś projekt smoothjazzowy i rozglądam się za Gibsonem model ES.
Płyta jest bardzo równa, nie ma utworu, który by się wybijał z całego zestawu. Nie wiem, z czego to wynika.
Może trochę wyróżnia się ten z Urszulą – „Jesteś tu”?!
Jak wygląda sprawa z koncertami?
Nie gram tyle co kiedyś, ale nie rozpaczam z tego powodu. Gram kilka razy w miesiącu.
Dziękuję za rozmowę.