Jeden z najważniejszych polskich gitarzystów. Współtworzył „Cegłę” (1985) – jedną z najważniejszych płyt polskiego bluesa i rocka. Gra w jednym z najważniejszych dla polskiej muzyki zespole – Dżem. Pomijając ten cały dorobek i status, pozostaje niesamowicie otwartym, pogodnym i pokornym muzykiem, który wie, na czym tak naprawdę polega wielkość artysty. Jest guru dla kilku pokoleń gitarzystów i chociaż w zeszłym roku stuknęła mu sześćdziesiątka, pozostaje cały czas w pierwszej gitarowej linii, koncertując, nagrywając i uświetniając różne muzyczne wydarzenia.
Czy uważasz, że urządzenia cyfrowe powoli wypierają analogowy sprzęt gitarowy?
Hmmm… tak samo jestem skłonny zgodzić się z tym, jak i nie zgodzić. Po pierwsze, żaden komputer, nawet najlepszy, nie zastąpi gitary czy wzmacniacza typu marshall czy vox, czyli takiego typu lampowego. Ten dźwięk jest z wielu przyczyn nie do podrobienia przez żadną cyfrę i żaden komputer. Ja wiem, że teraz jest taka wygoda, że mamy jakiś bank presetów i można jednym ruchem wybrać sobie brzmienie dowolne, jakie się chce. Jest jednak jeden problem: te urządzenia nie uczą w ogóle kreowania dźwięku. Kiedyś człowiek szukał sam własnej barwy i poprzez różne środki wyrazu, również efekty, dostępne w różnych okresach czasu, budował swoje własne, często rozpoznawalne brzmienie. Teraz, kiedy najczęściej mamy gotowe propozycje, składające się z wielu składowych, rzadko kiedy komuś się chce w sposób bardziej tradycyjny szukać własnych brzmień. Trochę to wygląda na rozpuszczanie ludzi od samego początku, bo z całym szacunkiem do muzyków, którzy z tego korzystają, ja nie znajduję teraz tych emocji w tych harmonicznych. Generalnie cała tajemnica brzmienia gitary polega na ilości harmonicznych w dźwięku. Teraz, w domenie cyfrowej jak na moje ucho to jest mniej tych harmonicznych, a przynajmniej tych, po których pióra na głowie nie stają mi dęba. A może się trochę już zmęczyłem, nie wiem…
A co uważasz za najbardziej rozwijające, jeżeli chodzi o naukę gry na gitarze?
Słuchanie różnej muzyki i podejmowanie wyzwań w różnych gatunkach. Oczywiście potem, mając do wyboru poruszanie się w różnych obszarach muzycznych, człowiek wybiera ten jedyny. Albo go ma od razu i idzie w tym kierunku, jest zdeklarowanym muzykiem jakiegoś gatunku. Najczęściej jednak człowiek szuka i dopiero później znajduje, albo i nie znajduje… Ludzie czasami dobrze się czują w całym obszarze muzycznym – są różne szkoły, a w każdym gatunku są wspaniali muzycy.
Gdybyś mógł cofnąć się w czasie i zacząć robić coś wcześniej albo w ogóle coś dodatkowo w kwestii swojego muzycznego rozwoju, to co by to było i dlaczego?
Niczego bym nie zmieniał. To była dla mnie tak piękna droga i dalej nią jest, że niczego bym nie zmieniał, absolutnie.
Jakie efekty dźwiękowe uważasz za najbardziej przydatne, fundamentalne – takie, które dla młodych gitarzystów mogą być dobrym punktem startowym, żeby zacząć kreować swoje brzmienie?
Na pewno polecałbym tubescreamery, zwłaszcza te stare. Ja wiem, że one do tanich nie należą, bo one mają taki specyficzny chip, ale mają przez to niepowtarzalne brzmienie, właśnie tę ilość harmonicznych – jak na efekt gitarowy bardzo sporą liczbę. Ja takie brzmienie lubię. Oczywiście są też zwolennicy bardziej ciężkiego, metalowego brzmienia – i wówczas oni szukają więcej tak zwanej „siary”, ale to już właśnie zależy od tego, jaką muzykę chce się robić. Ja cały czas pracowałem nad tym, żeby ta moja gitara była raczej ciepła i śpiewna, bardziej czysta… Oczywiście „siara” też musi być, no bo musi, ale żeby ta siara była bardziej przyjemna i nie taka ostra. Nad tym właśnie pracuję, bo to wbrew pozorom nie jest takie proste, by gitara śpiewała na małej mocy, bo głównie jest to zazwyczaj problem, że gitara jest głośna ze sceny i cała walka jest o to, by uzyskać jakieś brzmienie w miarę wiarygodne. Nie cyfrowe, bo efekty cyfrowe mają wszystko ustawione, łącznie z kompresją, a tutaj jednak trzeba pożonglować trochę tymi masterami, gainami, volumami, żeby to brzmienie było, ale nie zabijało nas na scenie i ze sceny swoją głośnością.
Czy dużo manipulujesz potencjometrami volume i tone w gitarze, kreując w ten sposób barwę?
Czasem korzystam. Bardzo często gram na pickupie mostkowym i na połówce pickupa gryfowego. Czasami gram na obydwu na full, ale ścinam górę z tego przy gryfie, żeby uzyskać cieplejsze brzmienie. Różne takie rzeczy robię, czasami faktycznie się tak bawię.
A jest na polskiej scenie jakiś młody gitarzysta, którego gra ci się bardzo podoba?
To zależy, o jakim pokoleniu mówimy, bo jeśli chodzi o trochę młodszych ode mnie, to jest syn Ryśka Riedla, Bastek – moim zdaniem wspaniały gitarzysta. Jest Bartek Miarka z Wrocławia, świetny gitarzysta bluesowy, naprawdę godny uwagi. Jest paru zdolnych młodych gitarzystów, którzy grają nie tylko szybko, że nie wydać ręki, ale jeszcze do tego grają przepiękne dźwięki.
Zdradzisz jakieś szczegóły koncertu na czterdzieste urodziny zespołu Dżem? Czy planujecie coś szczególnego?
Na razie jesteśmy w sferze przygotowań, staramy się to ogarnąć wszystko, dlatego na razie nie ma co za wiele zdradzać. Myślę, że będzie „dżemowo”, będzie dużo gości, będzie naprawdę szeroko, także jedyne, co na razie mogę powiedzieć, to to, że zapraszam wszystkich na to wydarzenie bardzo serdecznie.
Pracujecie nad nową płytą? Jeśli tak, to jak to wygląda w chwili obecnej, na jakim jesteście etapie?
Prawda jest taka, że do płyty przymierzamy się od jakiegoś czasu, ale w tym roku jakoś tak wyszło, że mieliśmy trochę problemów ze zdrowiem, Adam [Otręba – przyp. red.] złamał nogę, wcześniej miał problem z ogólnym osłabieniem organizmu… Także ten rok [2018 – przyp. red.] dużo koncertów zagraliśmy w piątkę, bez niego, ale teraz wrócił, gra świetnie i mam nadzieję, że już wszystko będzie OK. Wszyscy zresztą mieliśmy jakieś tam kłopoty zdrowotne, każdego coś tam boli, ale zapewniam, że będziemy na pewno pracowali nad nowym materiałem.
Powiedz, czy pracujesz może nad innymi projektami muzycznymi?
Faktycznie gram oprócz Dżemu w kilku różnych projektach muzycznych. Gram w duecie z moją partnerką Urszulą Fryzką takie nietypowe covery. Gram też z Sierściem [Robert „Sierściu” Mastalerz – przyp. red.], wokalistą Czterech Szmerów oraz Piotrem Lekkim na gitarach akustycznych w tym projekcie – to też fajne, nietypowe rzeczy. Grałem z Krzyśkiem Wałeckim, głównie w takich sytuacjach akustycznych, ale nie tylko.
Nadal ćwiczysz na gitarze? Jeśli tak, to ile i w jaki sposób?
Wydaje mi się, że dużo gram – czasami gram kilka dni pod rząd, a czasami i tydzień nie biorę gitary, ale ogólnie, jak jestem w domu, to co chwilę biorę gitarę do ręki, chociaż na parę minut, by mieć kontakt z instrumentem.
Czy kopiowałeś kiedyś od swoich idoli jakieś konkretne zagrywki albo fragmenty solówek?
Nieee, nigdy nie kopiowałem żadnych solówek, nie starałem się tego robić, owszem wiem, że tak robią, znam takich ludzi, ale uważam, że nie tędy droga.
Sprzęt Jurka Styczyńskiego
Jerzy Styczyński może nie wozi ze sobą jakiejś oszałamiającej ilości sprzętu, ale na scenie, jak to sam określił, jest się o co przewrócić. Oto najważniejsze elementy tej układanki.
W swoim zestawie ma gitarę Les Paul Custom, na której wcześniej grał Zakk Wylde. Siedzą w niej pickupy zmienione przez samego Zakka – brzmi zaskakująco jasno i potężnie. Dalej w kolejce czeka Gibson Les Paul ‘69 kupiony na amerykańskim e-bay od Petera Wolfa, na którym z kolei nagrywał Santana, Pete Townshend, Steve Lukather i wielu innych. Poza tym Jurek wozi ze sobą Gibsona Les Paula Deluxe z minihumbuckerami o jasnym brzmieniu (wykorzystuje ją do barw czystych) oraz najważniejsza ze wszystkich – stary Ibanez Artist, na którym nagrał wszystkie płyty Dżemu.
Jeśli chodzi o wzmacniacze, to Jurek nie pozostawił ich w stanie nienaruszonym. W headzie Marshalla znajomy elektronik, Jerzy Karzełek, wymienił preamp na taki o charakterystyce podobnej do Voxa, i do tego przerobił panel przedni, panel tylni (dorobiona pętla efektów), a w kolumnie Marshalla wymienione zostały głośniki… Także z marshalla została jedynie końcówka mocy i skrzynia. Drugi wzmacniacz to combo Marshall Haze i służy tylko do projekcji odbić delaya (!). Oczywiście wymieniono w nim głośnik na Celestion Greenback.
Podłoga Jurka to majstersztyk od Paco Cases, a widać w niej, co następuje:
Shure ULX P4 – bezstratny system bezprzewodowy stosowany m.in. przez Metallikę.
Glab 8 Separated Power Box – osiem separowanych wyjść o napięciu około 9 V; bezszumowy i stabilizujący napięcie.
TC Electronic Polytune 2 Mini – doskonały tuner polifoniczny, z czytelnym wyświetlaczem i w niewielkiej obudowie.
Wampler Ego Compressor – kompresor z funkcją miksowania sygnału wet i dry; gitara nie traci dynamiki, ale brzmi pełniej.
Rock Box Boiling Point – booster z szeroką możliwością kreowania dźwięku, zarówno przesterowanego, jak i czystego.
TC Electronic Spark Booster – prosta budowa, ale bardzo wydatne wspomaganie brzmienia; ciepły, zrównoważony, może być cały czas włączony.
Strymony Flint, Ola, Brygadier – jedne z najlepszych efektów modulacyjnych w kolejności: delay/vibrato, chorus i reverb.