Kenny Wayne Shepherd wspomniał w nowym numerze Total Guitar o korzyściach płynących z rozpoczęcia przygody z grą na gitarze od niedrogiego, wręcz kiepskiego instrumentu. Nie idąc w skrajności typu instrumenty beznadziejna versus te z najwyżej półki, Kenny może mieć rację.
Pomimo tego, że Kenny Wayne Shepherd posiada obecnie sporo wypasionego sprzętu butikowego i vintage, to wczesne lata gry były dla Shepherda o wiele skromniejsze jeśli chodzi o sprzęt. Kiedyś była to naturalna kolej rzeczy, że zaczynało się na tanim sprzęcie, bo na drogi nikt początkujący nie miał pieniędzy. Teraz być może trochę się to zmieniło, ogólnie czasy są lepsze, żyjemy dostatniej, ale może faktycznie nie ma co zaczynać od najlepszych instrumentów…?
Jak wspomina Shepherd, jego pierwszym wiosłem była budżetowa gitara elektryczna Yamaha SE150, w stylu Stratocastera, która „miała jeden przetwornik i jedno pokrętło głośności”: „To była niesamowicie prymitywna gitara, ale moja rodzina nie mogła mi wówczas kupić bardziej wymyślnej gitary, nawet gdyby chciała.”
Była ona wszystkim, czego potrzebowałem w tamtym czasie, aby ruszyć i dać mi okazję do rozpoczęcia szlifowania moich umiejętności
Shepherd wyjaśnił, że prędzej, czy później instrumenty wyższej klasy zapewne znajdą się w naszym arsenale, ale, by je odpowiednio docenić, powinniśmy właśnie zacząć od prostszych modeli:
Kiedy zaczynasz od kiepskiej gitary, rozpoczyna się cykl uzależnienia od sprzętu – doceniasz ją, ale tęsknisz za lepszym instrumentem. Daje ci to poziom docenienia i odniesienia, ponieważ zaczynałeś od skromnych początków