Konrad Wojda jest wieloletnim gitarzystą okołopunkowego zespołu Farben Lehre, który właśnie obchodzi 35-lecie istnienia i jest jedną z najdłużej grających polskich kapel tego gatunku. Jednocześnie Konrad łamie stereotyp o punkowym gitarzyście, przykładając dużą wagę do sprzętu i znając się doskonale na jego konfiguracji. Jak by tego było mało posiada także własne studio, w którym nagrywa zarówno Farben Lehre jak i swój solowy projekt. Poznajcie tego wyjątkowego muzyka.
Jak wygląda obecnie płocka scena muzyczna? Rozmawiałem kiedyś o tym z Krzyśkiem Misiakiem i z tego co pamiętam nie był najlepszego zdania o otaczającej go muzycznej rzeczywistości…
W tej chwili ciężko mi jest stwierdzić jaka obecnie sytuacja panuje na płockiej scenie muzycznej, gdyż mieszkam za Płockiem i jakby zajęty jestem pracą w moim domowym studio nagrań . Również kiedyś nie byłem najlepszego zdania. Ludzie grający w mieście powinni przede wszystkim współpracować i pomagać sobie, natomiast wśród płockich muzyków (w większości muzykantów) panowała zawiść do zespołów, które coś osiągnęły.
Zawsze chciałem się zapytać o waszą muzyczną wizję, która dopuszcza w punkowej estetyce smyki, fujarki, dęciaki itp. Kto aranżuje wasze kawałki i czy istnieje zespołowy konsensus co do muzycznego kierunku, w którym podążacie?
Nasza wizja muzyczna jest bardzo spójna. Wszyscy słuchamy bardzo dużo różnej muzyki. Wspólnym mianownikiem jest muzyka punkrockowa, bo na niej się wychowaliśmy. Drugim ważnym aspektem jest to, że my nie dzielimy muzyki w żaden sposób. Jedynym podziałem jest to, czy coś dla nas jest fajne i przedstawia wartość muzyczną czy nie. Farben Lehre jak nazwa wskazuje jest muzyką kolorową, czyli taka która nie ogranicza się do konkretnej stylistyki. Używanie innych instrumentów jakby wzbogaca to co gramy. Nam głównie zależy by nasze piosenki były melodyjne i łatwe do zapamiętania przez słuchaczy oraz posiadały przekaz. Jeśli chodzi o aranżowanie utworów to pomysły najczęściej wychodzą ode mnie i od mojego brata. Również Filip z Gerardem wnoszą zawsze coś od siebie.

Gratuluję Wam 35 lat na scenie, to naprawdę imponujące. Powiedz, patrząc z perspektywy czasu, jakie momenty w historii Farben Lehre uważasz za najlepsze, a o jakich wolelibyście zapomnieć?
Momentów fajnych było bardzo dużo , nie ma sensu wymieniać, nam granie sprawia przyjemność, bo kochamy to co robimy. Na pewno jednym z najfajniejszych momentów było zagranie na Przystanku Woodstock na dużej scenie, było to super niepowtarzalne przeżycie. Najgorszym momentem jest sytuacja związana z pandemią koronawirusa, która pozbawiła nas możliwości grania koncertów, czyli przyjemności oraz środków do życia. O tym chyba każdy muzyk wolałby zapomnieć.
Jednym z najfajniejszych momentów było zagranie na Przystanku Woodstock na dużej scenie, było to super niepowtarzalne przeżycie. Najgorszym momentem jest sytuacja związana z pandemią koronawirusa, która pozbawiła nas możliwości grania koncertów, czyli przyjemności oraz środków do życia. O tym chyba każdy muzyk wolałby zapomnieć
Muszę przyznać, że jestem zaskoczony skalą waszych obchodów 35-lecia działalności – zapowiadacie kilka wydawnictw w 2021 roku! Długo się do tego przygotowywaliście?
Ciężko stwierdzić, czy długo. My jakby cały czas coś robimy. Zawsze jest tak, że plany mamy na przyszłość już rok czy dwa lata wstecz. Dziwnie to zabrzmi, ale w czas pandemii udało nam się wykorzystać do tego stopnia, że główne wydawnictwo z okazji 35 lecia działalności zostało nagrane w moim domowym studio. Będą to „Pieśni XX wieku”, czyli odświeżone stare kompozycje z pierwszych czterech wydawnictw w nowych wersjach. Do tego dołączony będzie akustyczny koncert DVD z Hybryd (Warszawa), Winyl akustyczny, Winyl Split 35 lecie „Farben Lehre i Sex Bomba”
Jak to było u Ciebie z tą gitarą? Co cię pierwszy raz zainspirowało do grania? Zaczynałeś od basu, prawda?
Inspiracją był mój starszy brat, który miał zespół i słuchał muzyki w domu. Wiadomo młody dzieciak jak ja też tak chciał. U nas w domu była gitara basowa jeszcze produkcji NRD. W naszym przypadku sprawa muzyki jest pokoleniowa. Jeden dziadek grał na skrzypcach, drugi na akordeonie, a brat mojej mamy grał na gitarze, miał zespół rockowy. Ja osobiście od małego lubiłem muzykę. Śpiewałem w szkole w różnych kapelach. Gitara basowa była w domu, więc postanowiłem się nauczyć na niej grać. Podpatrywałem innych. Nie pobierałem żadnych lekcji – jestem typowym samoukiem, a na basie gram do dzisiaj. Na gitarę przerzuciłem się od momentu grania w Farben Lehre. To są podobne instrumenty więc spokojnie można grać na obu.
Gitara basowa była w domu, więc postanowiłem się nauczyć na niej grać. Podpatrywałem innych. Nie pobierałem żadnych lekcji – jestem typowym samoukiem, a na basie gram do dzisiaj. Na gitarę przerzuciłem się od momentu grania w Farben Lehre. To są podobne instrumenty więc spokojnie można grać na obu
Jak trafiłeś na markę Orange? Co mają takiego paczki Orange PPC 212 i PPC 412, że zdecydowałeś się na nie?
Tu sprawa jest oczywista. Każdy kto trochę interesuje się muzyką gitarową doskonale zna marki takie jak Orange, Marshall, Vox, Fender, Engl czy Mesa. Mnie zawsze zależało by szukać własnego brzmienia. Przetestowaliśmy dużo różnych paczek, a Orange okazał się po prostu najlepszy. Idealnie sprawdza się na koncertach, jak i pracy w studio. A najbardziej podoba mi się to, że pod pomarańczowymi paczkami praktycznie wszystkie nasze piece brzmią bardzo dobrze. Inne paczki również brzmią fajnie, ale akurat Orange – duża paka i połówka – brzmią według mnie najciekawiej. Jak na moje ucho, przenoszą one ciepłe pasmo, które mi odpowiada.

Nie tylko ty w zespole używasz sprzętu Orange…
Tak od niedawna Filip ma paczkę Orange i tez sobie ją chwali. Ja taką samą posiadam również w swoim studio nagrań.
Opowiedz o konfiguracji swojego backline’u na scenie, bo to chyba ciekawa historia. Wozisz kilka headów gitarowych, w tym Mesę i Peaveya 5150, a do tego dwie paczki Orange. Grasz w stereo?
Tak, gram w stereo od dawna. Przy jednogitarowym składzie taki układ jest niezbędny. Głównie używam dwóch pieców Peavey 5150 oraz Soundman MK III i dwie paczki Orange. Peavey jest piecem bardziej ciemnym, a Soundman jest bardziej jasny. Do tego gram głownie na Les Paulach Classic i Standard, które mają typowy gibsonowski środek. W taki sposób uzyskuję pełne pasmo, góra, dół, środek. Piece zespalam w prosty sposób – dwoma kablami podłączonymi do wzmacniaczy liniowo bez pętli efektów, które łącze efektem TC Electronics Nova System. A Mesy Dual Rectifier używam po prostu na koncertach plenerowych zamiast Soundmana).
Gram w stereo od dawna. Przy jednogitarowym składzie taki układ jest niezbędny. Głównie używam dwóch pieców Peavey 5150 oraz Soundman MK III i dwie paczki Orange. Peavey jest piecem bardziej ciemnym, a Soundman jest bardziej jasny. Do tego gram głownie na Les Paulach Classic i Standard, które mają typowy gibsonowski środek. W taki sposób uzyskuję pełne pasmo, góra, dół, środek
Grasz głównie na charakterystycznym Les Paulu z topem z brytyjską flagą – co to dokładnie za model? Jaka jest jego historia?
To jest Gibson standard amerykański z 1994 roku. Flagę zrobiłem sobie samemu dlatego, bo po pierwsze podoba mi się ten brytyjski wzór, a po drugie z szacunku dla starych kapel grających na wyspach m.in. The Clash, czy Sex Pistols. Historia gitary jest bardzo ciekawa. Kiedyś graliśmy wspólną trasę z zespołem Akurat. Jeden z ich gitarzystów Wojtek miał tę gitarę. Zacząłem go namawiać, aby mi ją sprzedał i w końcu się udało. Po latach okazało się, że kiedyś właścicielem tej gitary był Mariusz Kumala, który z nami gra koncerty akustyczne. Jak ją zobaczył zdziwił się i od razu ją poznał. Mariusz i Wojtek Żółty znają się bardzo dobrze, ponieważ obaj mieszkają w Bielsku Białej. Gitara jest bardzo dobra, jak to się mówi kupiona z dobrej ręki. Obydwu tych muzyków, jej poprzednich właścicieli ja osobiście bardzo szanuję.

Powiedz na końcu o Darnok – Projekt Strajk. Kawał świetnie zrealizowanego rocka! Naprawdę sam to wszystko zagrałeś i nagrałeś w swoim FL Studio?
Dziękuję. Tak sam nagrałem i zagrałem wszystko. W tej chwili technika poszła tak daleko, że można spokojnie niektóre instrumenty zastępować. Wiadomo, że to nie jest tania zabawa, ponieważ trzeba posiadać profesjonalne oprogramowanie i dosyć szybki komputer. Ja zawsze uważam, że muzyka jest jedna, trzeba tylko umieć słuchać każdego instrumentu. Nagrywanie samemu jest bardzo trudne i wymaga m.in. kilkunastu lat doświadczeń pracy. Ja nagrywaniem zajmuje się grubo ponad 10 lat.
Co zamierzasz dalej robić z tym materiałem? Jakieś koncerty solowe gdy pandemia odpuści?
Z tym materiałem nie zamierzam robić już nic. Solowych koncertów raczej zagrać się nie da, bo sam na wszystkim naraz nie zagram. Może kiedyś okazjonalnie… Natomiast nie poprzestaję na tym wydawnictwie. Kolejnym, nad którym już zaczynam pracę będzie materiał „Konrad Wojda – Darnok Akustycznie”.
Dzięki za rozmowę!
Dziękuję również