Jared James Nichols niedawno napisał felieton dla Guitar World, w którym ogłosił, kto jego zdaniem zasługuje na miano króla ciężkiego brzmienia. Od razu zdradzamy – jest nim nieżyjący już Leslie West ze zapomnianego chyba w Polsce zespołu Mountain.
Leslie West w pewnych kręgach pozostaje ikoną, znaną z niepowtarzalnego stylu, brzmienia i wkładu w rozwój gitary elektrycznej. Jego muzyka przyczyniła się do rozwoju hard rocka, a także na późniejszych gatunków, takich jak heavy metal. Sławę przyniósł mu przede wszystkim utwór „Mississippi Queen”, który stał się jednym z najważniejszych manifestów rocka lat 70.
Gra Westa była jednocześnie prosta i nieskazitelna, ale także pełna feelingu. Korzystał on głównie z gitar Gibson Les Paul Junior, które w połączeniu z jego techniką i „prostym” torem sygnałowym dawały wyjątkowo głębokie i mocarne brzmienie. Zainspirowało to wielu gitarzystów, a o jego wpływie mówili m.in. Eddie Van Halen, Zakk Wylde, czy właśnie Jared James Nichols. Ten ostatni napisał we wspomnianym tekście:
Leslie był królem ciężkiego brzmienia. I w ogóle królem brzmienia, frazowania i niuansów
Jared objaśnił, że brzmienie Westa pochodziło z pojedynczego przetwornik P90 w pozycji bridge, zamontowanego w jego sygnowanej gitarze Gibson Les Paul Junior: „Pamiętam, jak byłem dzieckiem. Patrzyłem na zdjęcia gitar Lesliego na albumie 'Twin Peaks’ zespołu Mountain i zdałem sobie sprawę, że jego gitara różni się czymś od Les Paula Standard, który jest wyposażony w przetworniki humbucker. Mój przyjaciel powiedział mi: 'Nie, Leslie używa Les Paula Junior z przetwornikiem P90′.
Byłem zachwycony jego brzmieniem, ponieważ potrafił sprawić, że każda nuta brzmiała potężnie
Na zakończenie tego wątku Nichols dodał: „Lata później, kiedy założyłem swoje pierwsze trio, zastanawiałem się, gdzie chcę, aby moja gitara znajdowała się dźwiękowo i pierwszym miejscem, do którego zmierzałem, było właśnie brzmienie gitary Lesliego Westa”.