Matteo Mancuso woli sprzęt cyfrowy od analogowego, a jednocześnie nie jest zwolennikiem nakładania wielu efektów na tor sygnału z gitary. Jest jednym z tych gitarzystów, który uważa, że w dzisiejszych czasach technologia poszła już tak do przodu, że nie ma żadnych strat na brzmieniu jeśli modelujemy cyfrowo jakiś analogowy wzmacniacz.
W niedawnym wywiadzie dla Ultimate Guitar Matteo Mancuso, zapytany o jego filozofię brzmienia, odpowiedział z rozbrajającą szczerością: „Zacząłem używać sprzętu cyfrowego z lenistwa. Nie chciałem zabierać ze sobą wzmacniacza i nie jestem wielkim fanem dużych zestawów efektów podczas występów na żywo.”
Im więcej sprzętu masz na scenie, tym więcej rzeczy może pójść nie tak
„Poza tym nigdy nie słyszałem dźwięku wydobywającego się ze wzmacniacza, którego nie dałoby się odtworzyć za pomocą modelowania cyfrowego, zwłaszcza cyfrowego sprzętu, który mamy teraz. Niektórzy uważają, że przejście na sprzęt cyfrowy to kompromis — poświęcasz dźwięk na rzecz bardziej kompaktowego sprzętu, ale już tak nie jest”.
Wolę cyfrę, ponieważ nie widzę tu żadnych kompromisów — dźwięk jest wspaniały, bardziej niezawodny i bezpieczny w warunkach koncertowych
Matteo kontynuował: „Mnóstwo wzmacniaczy i kostek w jednym urządzeniu, a ponadto łatwiej jest nagrywać. Chcę po prostu tworzyć muzykę, a najszybszy sposób, aby dostać się do tej muzyki bez martwienia się o sprzęt, jest dla mnie najlepszy! Jeśli chodzi o eksperymentowanie z dźwiękiem, nie robię tego zbyt wiele. Naprawdę lubię naturalne brzmienie gitary i nie chcę za bardzo modyfikować punktu wyjścia. Oczywiście używam opóźnień i modulacji, ale brzmią one bardzo „tradycyjnie”, powiedzmy. Uwielbiam gitarzystów takich jak Andy Timmons, Eric Johnson czy Allan Holdsworth, aby móc zainspirować się brzmieniem gitary”.