Corruption są obecni na polskiej rockowo-metalowej scenie od dwudziestu siedmiu lat. Jesienią ukazał się ósmy krążek zespołu, pierwszy w aktualnym składzie – „Spleen”. Piotr „Anioł” Wącisz, basista i założyciel Corruption, opowiedział nam o pracy nad płytą, aktualnym składzie grupy i miejscu Corruption na obecnej scenie.

Jak się przyjął „Spleen”?
Z recenzji dziennikarzy, reakcji publiki na koncertach i z opinii znajomych widzę, że płyta bardzo się podoba. Ma świetne recenzje nie tylko w naszym kraju, ale także i poza jego granicami, np. w Portugalii, Belgii i Niemczech. Najbardziej naszych znajomych cieszy fakt, że Corruption wreszcie wydał nowy album i udowodnił nim swoją siłę i chęć stworzenia w tym czteroosobowym składzie nowej jakości. Płyta sprzedaje się bardzo dobrze i myślę, że po wiosennej trasie nakład zostanie wyprzedany.
Poprzednia płyta, „Devil’s Share”, ukazała się w 2014, ale biorąc pod uwagę zmiany składu w zespole, trudno się spodziewać, że „Spleen” powstawała trzy lata. Ile zatem trwała praca nad tym albumem?
Praca nad „Spleen” trwała jeden miesiąc – zrobiliśmy ją we trzech, tzn. ja, Icanraz i Sooloo Jr. na czterech próbach. Oczywiście w zaciszach domowych powstawały riffy, zarysy, bądź też całe szkielety i aranże. Nie zmienia to faktu, że całość zamknęliśmy w ciągu czterech weekendów. Ja przyniosłem riffy do trzech utworów: „Righting My Wrongs”, „I Piss on Your Grave” i „Shades of Death”. Icanraz skomponował „Hatred” i napisał do niego tekst, następnie „Dead Shall of a Human Existence” i „Burn From Within”. Piotrek, nasz gitarowy, czyli Sooloo Jr., napisał „Asterism Ursa Major” i jeden riff do „Shades of Death”. Jego główną siłą są świetne solówki, które ułożył i którymi świetnie urozmaicił wszystkie kawałki. Partie wokalne w większości aranżowaliśmy spontanicznie w studiu, szukaliśmy najlepszych rozwiązań i chyba się udało.
Jakie muzyczne różnice słyszysz między „Spleen” a „Devil’s Share” czy jeszcze wcześniejszymi pozycjami w dyskografii zespołu? W którym kierunku przebiega ta ewolucja?
Materiał zawarty na „Spleen”, co zauważyli wszyscy recenzenci, jest poważniejszy, cięższy, mroczniejszy, dojrzalszy. Nawiązuje nawet do początków zespołu, kiedy graliśmy w okolicach doommetalowych. Nie wiem, czy słowo ewolucja nie jest w tym miejscu słowem zbyt wielkim. Poruszamy się w ramach stylu, który towarzyszył zespołowi już na poprzednich wydawnictwach. Najbardziej zadowoleni jesteśmy z osiągniętego w studiu Dobra 12 organicznego brzmienia, bez zbędnych udziwnień i cyfrowej ingerencji. Tak brzmi Corruption na koncertach i taki efekt chcieliśmy uzyskać w studiu. Myślę, że wspólnie z realizatorem Piotrem Polakiem udało nam się to zrealizować.
Czy nagranie tego albumu to nowe otwarcie dla Corruption po latach zmian składu?
Myślę, że tak. Po to powstał ten album, żeby pokazać właśnie nowe otwarcie. Ten skład jest już ze sobą dwa lata, więc to był najwyższy czas na nowy, wspólnie stworzony materiał.
Obecny skład Corruption można uznać za stały? Zostajecie przy jednej gitarze?
Tak, jest to stały skład. W takiej czteroosobowej konfiguracji, z jedną gitarą, mamy zamiar grać koncerty i nagrywać płyty. Jedna już za nami.
„Spleen” to pierwszy album Corruption nagrany w tym składzie – poza tobą żaden z pozostałych muzyków nigdy nie nagrywał nic pod tym szyldem. Chcę dopytać szczególnie o Łukasza „Chucka” Wolkiewicza, wokalistę. Ma zupełnie inną barwę głosu i sposób śpiewania niż Rufus na starszych płytach zespołu czy nawet Rutkoś i Dani na „Devil’s Share”. Wiem, że kiedy szukałeś składu przed nagraniem „Devil’s Share” na przesłuchaniach, pojawił się m.in. właśnie Chuck, ale do zespołu dołączył dopiero później. Nie chciałeś szukać kogoś o bardziej klasycznym głosie, bardziej kojarzącym się z poprzednimi dokonaniami Corruption?
Chucka zapamiętałem z podesłanych próbek głosu i stąd powrót do e-maila od niego i zaproszenie do wspólnego grania. Szukałem wokalisty, który będzie miał amerykańską barwę głosu, mocny wokal pasujący do Corruption i inny od dotychczasowych. Zależało mi na tym, żeby w języku angielskim, w którym śpiewamy, nie było słychać twardej polskiej wymowy. Chuck ma tę amerykańską flegmę, którą uwielbiam. Wiele osób nabiera się na to, że nie jest on Polakiem.
W aktualnym składzie jest też Łukasz „Icanraz” Sarnacki, uznany perkusista, ale kojarzony z bardziej ekstremalną muzyką, w końcu członek blackmetalowego Devilish Impressions. Był w stanie wczuć się w stylistykę Corruption czy trzeba było go powstrzymywać przed blastami?
Poznaliśmy się już w 2006 roku na trasie Behemoth, Corruption, Virgin Snach, Hermh. Okazało się, że Icanraz bardzo lubi dotychczasową twórczość Corruption i sposób gry na bębnach Melona. Poza tym jest bardzo uniwersalnym muzykiem, odnajdującym się w wielu gatunkach związanych z muzyką metalową. Nagrał ponad dwadzieścia albumów! Idealnie wpasował się w stylistykę Corruption. Blastów nie przewidywaliśmy, więc nie musiałem go powstrzymywać.
Skład uzupełnia gitarzysta Piotrek Solnica – dobrze kojarzę, że jest synem Tomasza Solnicy, basisty Mech?
Tak,

bardzo dobrze kojarzysz. Dodam jeszcze, że Tomek grał także na basie w zespole Armagedon. Piotrek jest uczniem swego ojca, a także świetnego gitarzysty Piotra „Dzikiego” Chancewicza, którego zastępował i obecnie gra za niego od czasu do czasu w zespole Mech. Nasz Sooloo Jr. To klasycznie, świetnie technicznie wykształcony gitarzysta. Obecnie gra trzy koncerty z zespołem Devilish Impressions. Sam jestem tym zaskoczony, ale co zrobić [śmiech].
Piotrek to młody chłopak – ma dwadzieścia trzy lata. Jak się odnalazł w zespole, który od razu rzucił go na głęboką wodę, w dużą liczbę koncertów i profesjonalne wydawnictwo?
Piotrek bardzo wcześnie zaczął swoją przygodę z muzyką, więc nie miał problemu z odnalezieniem się w takiej rzeczywistości. Jak wspomniałem wyżej, już wcześniej grał koncerty z zespołem Mech, jeździł z nim jako techniczny. Ten świat jest mu bardzo dobrze znany i czuje się w nim jak ryba w wodzie. Teraz, kiedy dzierży na sobie obowiązek dwóch gitarzystów, widzę, że czuje się jeszcze lepiej w zespole. Ja wiem, że mogę na nim polegać i że nie da dupy, tzn. na przykład nie upije się przed koncertem. Jest odpowiedzialną osobą, jeśli chodzi o granie i pracę dla zespołu. Faktem jest, że album „Spleen” jest jego pierwszą nagraną płytą, ale Piotrek pracował swego czasu w studiu nagraniowym i jest z nim oswojony. To słychać, widać i czuć. To szczęście mieć takiego muzyka w swoim zespole.
W pierwszej dekadzie XXI wieku, kiedy wydawaliście „Pussyworld”, „Orgasmusicę”, „Virgin’s Milk” i „Bourbon River Bank”, wydawało się, że macie stabilny skład i sprawy idą dobrze. Potem nagle wszystko się posypało i zostałeś na pokładzie sam. Nie przyszło Ci do głowy, żeby zakończyć żywot Corruption i powołać do życia inny zespół?
Wszystko szło dobrze, ale sam wiesz, że życie przynosi różne scenariusze i muzycy muszą dokonywać wyborów pomiędzy graniem a życiem rodzinnym i obowiązkami. Nie ukrywam, że ja chciałem coraz więcej grać, a w tamtych okolicznościach nie byłoby to możliwe. Doszło do rozmów i rozstania. Tak to już jest. Każdy zespół to przeżywa lub kończy działalność. Corruption to moje dziecko, nie wyobrażam sobie jego śmierci, choć pewnie kiedyś to nastąpi. Jak na razie ma dwadzieścia siedem lat i zaczyna dojrzałe życie, z czego jestem dumny i szczęśliwy.
Czy Ty, jako jedyny oryginalny członek Corruption, masz w zespole władzę absolutną zarówno w kwestiach muzycznych, jak i organizacyjnych?
Mam decydujący głos, a nie władzę. Słowo władza nie pasuje nijak do muzyki… W kwestiach organizacyjnych mam monopol, bo wiem wiele rzeczy, mam ogromne doświadczenie w tych sprawach i najwięcej czasu poświęcam dla zespołu, jeśli chodzi o wszystkie sprawy z nim związane. Organizuję trasy, koncerty, dbam o projekty koszulek, zamówienia merchu, sprzedaż wysyłkową nowej płyty, jej promocję, udzielam wywiadów, zajmuję się „dzieckiem” codziennie 24/7. Ogarniam Facebooka i zespołowy Instagram. To wszystko zajmuje bardzo dużo czasu i najgorsze jest to, że tej pracy ludzie nie doceniają… Wiele innych spraw, jak np. setlista koncertowa, omawiamy poprzez fejsa. Jestem otwarty na wszelkie uwagi i sugestie chłopaków. Mamy wszyscy się dobrze czuć w zespole i dobrze bawić.
Na „Spleen” jesteście poważniejsi. Wcześniej słynęliście z w sumie dość wesołych, rockandrollowych piosenek o imprezach. Szatanie, gorzale i kobietach – teraz to poczucie humoru zniknęło. W przeszłości za teksty odpowiadał Rufus, potem Dani i Rutkoś na „Devil’s Share” próbowali do tej stylistyki nawiązać. Na „Spleen” za teksty odpowiadają Chuck, Icanraz oraz Michał Strażewski. Nie próbowałeś ich namawiać do lżejszych tematów i nieco bardziej imprezowych tekstów? Czy może od początku było wiadomo, że to będzie poważniejsza płyta, na co wskazuje choćby sama oprawa graficzna?
Jaka będzie płyta, okładka, tematyka tekstów – nic nie było wiadomo. Tak wyszło tym razem i cieszę się, że te wszystkie rzeczy idealnie się dopasowały do siebie. Do niczego nikogo nie namawiałem. Wokaliści mają dowolność w swoich tekstach, a pozostali do przynoszenia swoich pomysłów muzycznych. Razem stwierdzamy, czy to jest dobre, podoba nam się, czy nie, i czy zostaje z nami na dłużej, czy wyrzucamy do kosza. Jeśli chodzi o „Spleen”, wszystkie sprawy płynęły wolno i dopasowały się do siebie. Trzeba pozwolić energiom swobodnie płynąć…
Jak te nowe numery sprawdzają się na żywo?
Sprawdzają się doskonale. Mamy w setliście sześć kawałków ze „Spleen” tak poukładanych z pozostałymi z poprzednich płyt, żeby była dramaturgia koncertu. Reakcje ludzi są super, zwłaszcza już teraz, kiedy zapoznali się z nowym albumem. Nie możemy się doczekać wiosennej trasy.
Starszy repertuar w wykonaniu nowej odsłony Corruption też daje radę? Nie było żadnych problemów ze zgraniem się?
Oczywiście, że daje radę. Takie sztandarowe kompozycje jak „Devileiro”, „Lucy Fair”, „99% of Evil” czy „In League With The Devil” są podstawą każdego setu. Nie mieliśmy problemu ze zgraniem się. Muszę tu napisać, że dzieje się tak pomimo tego, iż w ogóle nie gramy regularnych prób. Spotykamy się dzień przed trasą na próby, cztery godziny grania, przypominamy materiał i ruszamy na drugi dzień do boju.
Dotychczas Corruption współpracowali z dość sporymi jak na polskie warunki wytwórniami. Począwszy od „Pussyworld”, wasze płyty wydawał Metal Mind, jedynym wyjątkiem był „Bourbon River Bank” opublikowany przez Mystic. „Spleen” wydaliście sami. Wydaje się, że poza singlem „Highway Ride” to twoje pierwsze podejście do samodzielnego wydania materiału. Było ciężko?
Porwaliśmy się na wydanie płyty sami, ponieważ nie otrzymaliśmy satysfakcjonującej nas oferty od wydawcy. Poza tym chcieliśmy spróbować sami to zrobić, żeby mieć kontrolę nad liczbą płyt, swobodnym ich rozdawnictwem dla dziennikarzy, znajomych, przyjaciół. Jestem w tej branży wystarczająco długo, żeby dotrzeć z naszym nowym produktem do każdego, kto jest w stanie jakoś pomóc w promocji. Zbieram kolejne doświadczenia, jeśli chodzi o tę stronę biznesu muzycznego. Już wiem, że minialbum wydamy jesienią także sami. A znajdą się na nim cztery utwory: dwie nasze kompozycje i dwa covery.

Żadna z wytwórni nie była zainteresowana wydaniem „Spleen”? Czy było to spowodowane pewną nieregularnością w funkcjonowaniu Corruption w ciągu ostatnich kilku lat i ciągłymi zmianami składu? Straciliście przez to status kapeli, na której można polegać wydawniczo?
Corruption cały czas funkcjonował regularnie, nie było żadnej przerwy. Muzycy się zmieniali, ale zespół grał koncerty i nagrywał płyty. Nie straciliśmy żadnego statusu. Po prostu zmieniły się czasy i wytwórnie nie chcą inwestować pieniędzy w zespoły. Nie chcą zwrócić oczekiwanego minimum, czyli kosztów studia, a o reszcie nie ma nawet co marzyć. W takiej sytuacji trzeba brać sprawy w swoje ręce i działać samemu. W naszym przypadku to przynosi same korzyści.
W zasadzie jeszcze przed wydaniem „Spleen” wróciliście do dużej liczby koncertów i dalej bardzo intensywnie promujecie materiał na żywo. To recepta na powrót do świadomości dużej rzeszy słuchaczy i zdobycie nowych?
Od co najmniej trzech lat gramy regularnie dwie trasy wiosna – jesień. W ten sposób chciałem się pozbyć syndromu wiecznego bycia supportem jakiejś kapeli. Chcę tworzyć markę Corruption, a nie grać jako kapela przyklejona do kogoś. Postanowiłem z tym skończyć raz na zawsze, bo ile można. Wracając do promocji „Spleen” – zagraliśmy czternaście koncertów jesienią, w tym większość z zespołem Proletaryat, a teraz szykujemy się do wiosennej trasy „Spring Spleen Tour”, w ramach której znów odwidzimy czternaście miast w całej Polsce.
Od wielu lat jesteś użytkownikiem Gibsona Thunderbirda. Za co go cenisz? Co ci się w nim podoba?
Przede wszystkim cenię go za brzmienie, które zarówno w warunkach koncertowych, jak i studyjnych jest dla mnie idealne, idealnie pasuje do naszej twórczości. W studiu próbowałem kilku innych instrumentów i zawsze wracałem do Thunderbirda, ponieważ można było z niego najwięcej wyciągnąć. Uwielbiam na nim grać także z prozaicznego powodu: lubię jego kształt, wąski gryf, który idealnie pasuje do moich niedużych dłoni i krótkich palców. Mam też Gibsona Les Paula Standard i zabieram go na wiosenną trasę, żeby trochę go przetestować w warunkach bojowych.
Nowe utwory wymagały od Ciebie czegoś specjalnego, jeśli chodzi o grę na instrumencie?
Nic nowego, jeśli chodzi o technikę grania, dużo ćwiczyłem w domu z metronomem. Numery są proste, nagranie wszystkich utworów zajęło mi siedem godzin, czyli jeden dzień roboczy w studiu.
W jaki sposób tworzy się brzmienie Corruption? Czego używasz na scenie i w studiu, jeśli chodzi o nagłośnienie?
Brzmienie Corruption w studiu i na koncertach to nasze ustawienia wzmacniaczy przeniesione na fronty lub do komputera. Moje graty to gitara basowa Gibson Thunderbird, kostki No Logo, struny Ernie Ball, kabel Monster, wzmacniacz Apmeg SVT2 pro i paczka Hesu 1400 W.
Spring Spleen Tour:
13.04 – Staszów, Lotnik
14.04 – Przemyśl, Fort XXII
19.04 – Gdańsk, Wydział Remontowy
20.04 – Ciechanów, Fabryka Kultury Zgrzyt
21.04 – Białystok, Hary Pub
27.04 – Żory, Ozi Pub
28.04 – Wrocław, Ciemna Strona Miasta
29.04 – Oleśnica, Ściema
4.05 – Chorzów, Red&Black
5.05 – Dąbrowa Górnicza, Rock Out
10.05 – Łódź, Magnetofon
11.05 – Olsztyn, Nowy Andergrant
12.05 – Warszawa, Potok
17.05 – Bydgoszcz, Harley-Davidson Super Rally