Przedstawiamy dzisiaj mało znanego nad Wisłą basistę, który naszym zdaniem zasługuje na większe uznanie i rozpoznawalność. Ostatnio widzieliśmy go w Polsce w zespole Chrisa Bottiego, ale na swoim koncie ma współpracę z artystami formatu Stinga, Alicii Keys, Whitney Houston, czy Manhattan Transfer. Obecnie lideruje własnemu zespołowi The Goods Project, który z czysto fusion ewoluował w stronę funkowego miksu jazzu akustycznego z elektrycznym. Jednym słowem Richie to poważny zawodnik, pół na pół sideman i lider, który tak naprawdę dopiero teraz zaczyna tworzyć wielkie rzeczy na swoje konto, według własnej muzycznej wizji. Dowodem na to jest płyta poświęcona jego zmarłemu mentorowi Murglew Miller. Zapraszamy do lektury krótkiej rozmowy z tym bardzo zapracowanym basistą.
Dorastałeś w Pittsburgu. Co jest najbardziej charakterystycznego dla tamtejszej sceny muzycznej?
Pittsburg posiada przede wszystkim bardzo bogatą historię sceny jazzowej z prawdopodobnie najbardziej znanymi muzykami jazzowymi pochodzącymi stamtąd. Pittsburska scena jazzowa chlubi się własnym uduchowionym brzmieniem i otwartością na różne odmiany jazzu.
Jacy w takim razie artyści pochodzą z Pittsburga i jakie odmiany jazzu są tam najbardziej popularne?
Hmmm… nie jestem za bardzo pewien co do gatunków, no może oprócz pensylwańskiej polki (śmiech), a jeśli chodzi o muzyków, to jest ich zbyt wielu by wymienić wszystkich, ale spróbuję przypomnieć sobie kilku. Są wśród nich m.in. Art Blakey, Ray Brown, Stanley Turntine, George Benson, Billy Eckstein, Billy Strayhorne, Mary Lou Williams, Kenny Clarke, Jeff (Tain) Watts i wielu wielu innych.
Od pana Rona Cartera nauczyłem się wiele o fizyce basu, o tym jak on rezonuje, jak wzmacnia częstotliwości i o tym jak otrzymać największy zakres soundy przy minimum wysiłku. On podchodzi do basu w sposób bardziej naukowy a jednocześnie z elementami muzyki klasycznej. Bardzo wiele mojej kreatywności na kontrabasie pochodzi właśnie od pana Cartera. Ray Browne z kolei nauczył mnie wiele o soulowej, uduchowionej stronie tego instrumentu, w tym o groove, o basie jako całości i najwygodniejszych pozycjach dla dłoni. On naprawdę dał mi kompleksową naukę o basie.
Wiem, że studiowałeś pod opieką i pod okiem Rona Cartera i Raya Browne’a. Powiedz jakie są najważniejsze, takie fundamentalne rzeczy, których nauczyłeś się od nich?
Łał! Oni obydwoje są mistrzami basu i moimi absolutnymi faworytami jeśli chodzi o ten instrument, ale mają inne podejście do basu. Od pana Rona Cartera nauczyłem się wiele o fizyce basu, o tym jak on rezonuje, jak wzmacnia częstotliwości i o tym jak otrzymać największy zakres soundy przy minimum wysiłku. On podchodzi do basu w sposób bardziej naukowy a jednocześnie z elementami muzyki klasycznej. Bardzo wiele mojej kreatywności na kontrabasie pochodzi właśnie od pana Cartera. Ray Browne z kolei nauczył mnie wiele o soulowej, uduchowionej stronie tego instrumentu, w tym o groove, o basie jako całości i najwygodniejszych pozycjach dla dłoni. On naprawdę dał mi kompleksową naukę o basie.

Była taki okres za czasów twojej młodości, że regularnie grywałeś w kościele na organach. Co ci to dało, mając na uwadze twoją przyszłą przygodę z basem?
Faktycznie, grałem muzykę w kościele chyba od momentu kiedy ukończyłem 5 lat, ale tak bardziej regularnie i świadomie zacząłem grać od 12. roku życia, akompaniując mojej mamie, która była pianistką i dyrektorką chóru. Od 16. roku życia natomiast to był pełen wymiar pracy. Nauczyłem się wówczas wiele na temat harmonii i doznawałem tego szczególnego uczucia, jakie możesz poczuć tylko współpracując z gospelsowymi muzykami. Staram się bardzo przenosić ile można z tego do mojej muzyki.
No właśnie. Potem zacząłeś się interesować muzyką fusion. Ten gospelsowy, soulowy feeling wraz z techniką i biegłością wykonawczą to chyba optymalne połączenie? Starałeś się to integrować w twoim zespole Nuclear Fusion?
Jako dziecka zawsze interesowałem się różnymi gatunkami i stylami muzycznymi, nie przeszkadzało mi słuchanie klasyki, funky, rocka, broadwayu, gospel itp. Czułem po prostu, że każda z tej muzyki ma ze sobą wiele wspólnego, a im świat staje się mniejszy i bardziej zglobalizowany, tym zróżnicowana muzyka jest bardziej ze sobą powiązana. Nazwałem mój pierwszy zespół Nuclear Fusion ponbieważ czułem, że łączymy w nim wiele elementów różnych stylów, które lubiłem. Obecnie zmieniłem nazwę tego projektu na The Goods Project ponieważ jazz fussion jednak niesie za sobą ograniczenia w tym jak się go postrzega, a ja nie chcę żadnych ograniczeń w mojej muzyce. Cały czas ćwiczę oczywiście dużo rzeczy praktycznych i technicznych, jak to zresztą robią wszyscy muzyce w moim zespole, ale nie na tym tak naprawdę się skupiamy. Celem mojej muzyki jest sprawianie, by jej słuchacze coś poczuli, chcę abym i ja i moja publiczność złapała emocjonalną więź z muzyką.
Nie ma w zasadzie różnicy pomiędzy instrumentem basowym, a fundamentami budynku. My jesteśmy podwalinami muzyki, dlatego powinniśmy być solidni jak skała, w każdym muzycznym aspekcie. Mamy wielką moc i kontrolę nad muzyką, a jednocześnie nie jesteśmy w centrum uwagi. Nie mamy „parcia na szkło”, nie musimy być wymieniani i wspominani, ale tak naprawdę to bez nas wszystko by się rozleciało
A jaka jest twoim zdaniem najważniejsza rzecz, którą basista powinien wnieść do zespołu. Czy chodzi o „zabezpieczenie” niskich częstotliwości, czy może bardziej o bycie częścią sekcji rytmicznej?
Nie ma w zasadzie różnicy pomiędzy instrumentem basowym, a fundamentami budynku. My jesteśmy podwalinami muzyki, dlatego powinniśmy być solidni jak skała, w każdym muzycznym aspekcie. Mamy wielką moc i kontrolę nad muzyką, a jednocześnie nie jesteśmy w centrum uwagi. Nie mamy „parcia na szkło”, nie musimy być wymieniani i wspominani, ale tak naprawdę to bez nas wszystko by się rozleciało. Oczywiście kocham grać solówki na basie i ogrzać się czasami w świetle reflektorów, ale stałem się basistą dzięki mojej wielkiej pasji i atencji, którą darzę groove, oddaniu w trzymaniu podstawy muzyki i byciu w tej postawie jak skała!
Pośród wielu artystów z którymi współpracowałeś były m.in. Alicia Keys i Whitney Houston! Możesz opowiedzieć jak to jest grać z takiego formatu postaciami?
Wszyscy artyści, z którymi miałem okazję pracować, czyli m.in. Sting, Chris Botti, the Manhattan Transfer, Mulgrew Miller, Lenny White, Brian McKnight, czy Walter Beasley mieli bardzo klarowną wizję tego, jak ma brzmieć ich muzyka. Alicia Keys miała 16 lat gdy z nią pracowałem nad jej płytą, która dostała pierwszą statuetkę Grammy. Pamiętam, że usiadła ze mną w studiu i powiedziała mi dokładnie jak mam zagrać na basie by zabrzmiał on tak jak chciała. W tym wieku!. Nauczyłem się tak wiele pracując bandleaderami… Czy to w studio, czy na scenie, czy w trasie, dzieląc wszystkie aspekty takich okoliczności i takiej współpracy. Co ciekawe dowiedziałem się też od niektórych gwiazd, czego nie robić (śmiech). Moje doświadczenie z biznesem muzycznym to nie tylko pozytywne doświadczenia, ale oni wszyscy dawali mi doświadczenie za co bardzo jestem wdzięczny.

Powiedz mi teraz o projekcie Mulgrew Miller Tribute. O to tyle hałasu?
Oooo… to jest najbardziej zachwycający od wielu lat projekt, nad którym pracowałem. Jak może wiesz, współpracowałem z Murglew 9 lat i to było jedno z pierwszych moich doświadczeń jakie miałem na jazzowej scenie. Murglew nie był tylko jednym z najbardziej zachwycających muzyków jazzu, ale był jedną z najwspanialszych osób jakie kiedykolwiek spotkałem! On miał bardzo duży wpływ na moją muzykę, na mnie jako artystę i w ogóle na całą moją życiową postawę, czyli na to kim teraz jestem. W zasadzie to zaczynałem mieć nazwisko i jakiś dorobek na scenie jazzowej grając z nim. Murglew odszedł z tego świata w 2013 roku w wieku 56 lat więc ten projekt to jest mój sposób by oddać mu chwałę. Chciałem to zrobić już od jakiegoś czasu, ale nie za bardzo wiedziałem, jak to miałoby wyglądać. Moja mama była pierwszą osobą, która zasugerowała mi by to zrobić. Murglew był rozpoznawalny bardziej z jazzu straight ahead, a moja muzyka z kolei jest bardziej nowoczesna, groovy, ale gdy zacząłem wsłuchiwać się w jego nagrania, zdałem sobie sprawę ile wartości zawiera w sobie. Ostatecznie wszystko co zrobiłem, to skorzystać z moich ulubionych groovów tudzież rytmów z najfajniejszych kawałków Murglew i zebrać kilkoro niezłych kocurów, którzy – tak się składa – są moimi przyjaciółmi, i nagrać to wszystko. To jest pierwsza płyta pod szyldem The Goods Project. Idea stojąca za tym to miks muzyki akustycznej z elektryczną i groove stojący za tym wszystkim. Większość z tych nagrań to pianino i kontrabas ale w klimacie funky. Każdy z chłopaków w tym projekcie posiada gospelsowe i jazzowe korzenie, także pasuje to idealnie.
OK, brzmi zachęcająco. Powiedz, czy masz jeszcze tego jazz bassa Fender Victor Bailey?
Tak, cały czas mam tego fendera i wciąż go kocham. A to też dlatego, że Victor Bailey jest moim jednym z najulubieńszych basistów wszech czasów! Obecnie najwięcej gram jednak na moje pięciostrunowej Foderze
Co takiego jest w tej Foderze? Masz przecież wiele instrumentów i na wielu grałeś…
To proste. Moja Fodera jest najbardziej zachwycającym instrumentem na jakim kiedykolwiek grałem. Brzmienie jest bardzo bogate, potężne, tłuste i jednocześnie krystaliczne. Mogę dzięki niemu otrzymać dokładnie to, czego oczekuję od gitary basowej. Poza tym faktycznie posiadam inne basy, ale tak naprawdę to jestem „jednobasowy” – gram praktycznie na tym jednym basie, poza, powiedzmy, elektrycznym fretlessem, jeśli akurat brzmi jak ktoś chce albo ja chcę.
A reszta?
Mój kontrabas to z kolei 200-letni niemiecki instrument, którego mam od 1991 roku. Mam taką tendencję, że pasują mi te same wzmacniacze zarówno do kontrabasu jak i dla basów elektrycznych. Ten warunek doskonale spełnia Glockenklang, który jest absolutnie obłędny w swoich możliwościach. Czasami proszę też o Aguilara 751 z dwoma paczkami 4 x 10 cali jako backline. Jestem endorserem strun D’Addario i uwielbiam ich model Pro Steels o grubościach 45 – 130. Do kontrabasu z kolei zamawiam także D’Addario model Pizzicato – lubię po prostu jasne brzmienie – nisko nie musi oznaczać ciemno. Czasmi gdy szykuje się dużo przelotów samolotami i długie trasy, nawijam na kontrabas struny D’Addario Orchestra.
Teraz już wszystko jasne. Dzięki za rozmowę!
Dzięki i pozdrowienia dla Czytelników TopBass!
