LISHA & THE MEN choć to nowy zespół muzyczny na polskim rynku, to jednak założony przez doświadczonych i dobrze znanych muzyków w środowisku branży muzycznej. „Nasza muzyka to gitarowy pop będący połączeniem nowoczesnego brzmienia z nawiązaniem do lat 90” i 00”. To był bardzo fajny czas w muzyce rozrywkowej. Gitara akustyczna wypełnia przestrzeń harmoniczną pełnymi akordami, a elektryk okrasza to krótkimi, ale łatwymi do zapamiętania riffami. I wszystko się zgadza.” Niech ten cytat będzie zachętą do lektury wywiadu z Tomkiem KONFIM Konfederakiem i Piotrem MIKIM Mikołajczakiem.
Tomek KONFI Konfederak dał się poznać szerokiej publiczności na początku 2000 roku, gdy powołał do życia duet HA-DWA-O! Następnie wykreował i napisał kilka hitów Sarsie i Kasi Popowskiej, zrealizował płytę z uczestnikami programu „The Voice Kids” zatytułowaną ‘Plater i jej Zwierzaki” oraz popowy album z zakonnicą Siostrą Janiną, tym samym miło zaskakując także świeckie środowisko muzyczne. Przez lata związany był również z naszym wydawnictwem piastując stanowisko Zastępcy Redaktora Naczelnego Magazynu „TopGuitar”.
Piotr MIKI Mikołajczak zaczynał w formacjach poezji śpiewanej, bardowskich, by potem zająć się komponowaniem muzyki do filmów i seriali, m.in. „Syn Królowej Śniegu”, „Babilon”, „Leśniczówka” czy „Archiwista”. Współpracował z Edytą Górniak, Piotrem i Krzysztofem Cugowskimi i Krzysztofem Kiljańskim. Był także Dyrektorem A&R Sony Music Polska a do dziś z wielkimi sukcesami zajmuje się produkcja telewizyjną.
Jak doszło do powstania tego zespołu, w którym wokalistką została aktorka Joanna „Lisha” Liszowska, znana m.in. z serialu „Przyjaciółki” i jaką rolę w ich muzyce odgrywa gitara, dowiecie się z tego wywiadu. Rozmawiał Maciej Warda.

Widzę, że magia gitary wciąż czaruje?!
Tomek Konfi Konfederak: To oczywiste! Na szczęście gitara nie zna wieku. Jest tyle wspaniałych modeli, że można coś dla siebie znaleźć i dopasować Przede wszystkim, by nie była zbyt ciężka No i dobrze, że nasz rocznik zbiegł się z modą na vintage Można się określić mianem MODERN VINTAGE THE MEN
Piotr Miki Mikołajczak: Gitara to całe moje życie i Bogu dziękuję, że los pchnął mnie w stronę właśnie muzycznej pasji. Życie bez pasji nie ma według mnie żadnego sensu … żadnego 😊
W takim razie na czym gracie?!
T.K.K.: Ja zakochałem się w Gibsonie ES-335 oraz Epiphonie Jim James ES-335. Analogicznie podobne instrumenty, ale mają jednak inne przeloty brzmieniowe. Co nie oznacza, że model Jim James odbiega znacznie od Gibsona. Po prostu jest inny. No i miłość do białego Epiphone Wildkat Bigsby Royale Edition. Piękny instrument o mocno ciepłym brzmieniu.
P.M.M.: Najchętniej na moim flagowym akustyku Martinie D-45 kupionym w USA, elektrycznie natomiast na moim najnowszym nabytku Gibsonie 1964 Trini Lopez Reissue Ebony VOS, no i klasyku z pracowni hiszpańskiego lutnika Manuela Adalida. Kocham!
Coś jeszcze skrywacie u siebie?
P.M.M.: Mam kilka skarbów pod strzechą! Król to Fender Stratocaster Masterbuild Todd Krause. Todd to najważniejszy z Master Builderów Fendera, a gitara to prawdziwe dzieło sztuki. Z ciekawszych egzemplarzy to ściągnięty z Bangkoku elektro-akustyczny Washburn SBF-80B Nuno Bettencourt. Bardzo rzadki egzemplarz, w zasadzie nie do kupienia w Europie i USA; Gibson Country Western z 1966 roku czy dwie gitary robione na moje zamówienie przez mistrza Sergiusza Stańczuka – klasyk i gitara barytonowa – instrumenty wybitne! Są też oczywiście Fender Blackie i Gibson Les Paul Custom Cherry (s532) – oba z 76 roku czyli bardzo dobrego. W kolekcji mam też Martina 000-28EC, którego sygnował sam Eric Clapton.
Przez lata trochę się tego uzbierało😊 Teraz z Sergiuszem pracujemy nad akustycznym modelem gitary ośmiostrunowej. Może być bardzo grubo! Zobaczymy.
T.K.K.: Ja nie posiadam tak zdumiewającej kolekcji jak Miki, ale zachowałem sobie oldschoolowego, przepięknego zresztą Ovationa Vipera, na którym grał przez lata Alex Turner z ARCTIC MONKEYS. Zakupiłem ją zupełnie przypadkiem od gitarzysty i producenta młodego pokolenia Leona Krześniaka. Ciekawy instrument, choć nie przepadam za wąskimi gryfami
Z sentymentu nabyłem także Jolanę Galaxis – gitarę, na którą w młodości nie miałem szans budżetowo a dziś kupiłem ją za niewielkie pieniądze i to w oryginalnym stanie
Posiadam jeszcze akustycznego Taylora GS mini i elektro-klasyczną Admirę Virtuoso EC.
Natomiast eksperymentuję z różnymi markami gitar. Nie sugeruję się ceną, bo to zdradliwe. Dlatego też odkrywam uroki brzmieniowe gitar marki Arrow. Coraz więcej ciekawych modeli pojawia się na rynku. Polecam te instrumenty. Niska cena a naprawdę wysoka jakość. Zaskakuje! I to bardzo! Jeśli chodzi o ukulele, na którym sobie czasami pogrywam, także marki Arrow. Super.
Skąd pomysł na projekt z aktorką? W Polsce wciąż walczy się ze stereotypami. Jednym z nich jest przekonanie, że śpiewająca aktorka to od razu piosenka aktorska.
T.K.K.: To prawda.
W tym kraju notorycznie walczy się ze stereotypowym myśleniem i postrzeganiem muzyki. I rzeczywiście śpiewająca aktorka od razu kojarzona jest z piosenką aktorską. Jakoś na Zachodzie nie mają z tym problemu. „Jakoś na Zachodzie” to powiedzenie mocno sztampowe, ale tak niestety, albo stety jest! Keaneu Reeves gra na basie w swojej kapeli DOGSTAR, Scarlett Johansson połączyła siły z songwriterem i gitarzystą Pete Yornem, Ryan Gossling ma swoją mroczna kapelę DEAD MAN’s BONES a ostatnio w różowym wdzianku na rozdaniu Oscarów występował ze Slashem i Wolfgangiem Van Halenem. Kevin Costner i Jeff Briges grają i śpiewają w country bandach. A Juliette Lewis od lat gra w punkowo-rockowej JULIETTE & THE LICKS
P.M.M.: Proszę. I można! Nikomu to jakoś nie przeszkadza. Na szczęście w Polsce aktorki już przełamują te lody. Julia Pietrucha, Ania Dereszowska czy Julia Wieniawa całkiem nieźle sobie radzą.

W jaką stronę muzycznie więc wybieracie się z Joasią Lisha Liszowską?
T.K.K.: Zapytaj najpierw dlaczego właśnie zdecydowaliśmy się na band z Joasią?
Pytam więc, dlaczego Joasia?
P.M.M.: Joasia oprócz wielu artystycznych talentów jest niezwykłą osobowością. Według mnie to podstawa. Jest wielu znakomitych aktorów czy wokalistów, którzy mimo talentu są „przezroczyści” i nigdy nie zaistnieją w show-biznesie. Joasia jest mądrą i piękną kobietą, która przede wszystkim ma coś do powiedzenia. Ma swoje zdanie i potrafi tego zdania bronić a to w naszej kapeli bardzo cenimy.
T.K.K.: To prawda. Ma w sobie tę ikrę, która jest przydatna w muzyce. I przy tym zawsze chciała śpiewać. Stąd jej udział w programie „Twoja twarz brzmi znajomo”, w którym pokazała swój wokalny potencjał, wcielając się w różnych wokalistów i wokalistki
A wracając do waszego kierunku muzycznego … . Dobrym startem okazała się piosenka „Zatańcz”.
T.K.K.: Zdecydowanie! Zadebiutowaliśmy nią na „Top Of The Top Sopot Festiwal” w zeszłym roku z bardzo dobrym przyjęciem. A jeśli chodzi o kierunek?! Zdecydowanie gitarowy pop będący połączeniem nowoczesnego brzmienia z nawiązaniem do lat 90” i 00”. To był bardzo fajny czas w muzyce rozrywkowej.
P.M.M.: Gitara akustyczna wypełnia przestrzeń harmoniczną pełnymi akordami, a elektryk okrasza to krótkimi, ale łatwymi do zapamiętania riffami. I wszystko się zgadza.
T.K.K. Tacy wykonawcy jak THE CARDIGANS, NO DOUBT, TEXAS, THE CRANNBERIES, SOUL ASYLUM, TRAIN, NATALIA IMBRUGLIA to tylko garstka wykonawców, którzy budowali Ninetiesy i Noughtiesy. Gra bez większych kombinacji alpejskich. Czysto i klarownie
P.M.M.: W Polsce za przykłady mogą tu posłużyć – moja ukochana Edyta Bartosiewicz czy John Porter.
W głównym stopniu kładziecie nacisk na dobrą, łatwo wpadającą w ucho melodię?
T.K.K. To podstawa. Każdy zawsze walczył i walczy o hita! Natomiast harmonicznie staramy się podstawowe akordy delikatnie przełamywać septymami i sekstami. Dodaje to piosence sporego kolorytu i czyni piosenkę bardziej wyrafinowaną. Sprawdzają się też akordy nonowe i grane na otwartym stroju w różnych przewrotach. To inspirujące także podczas komponowania piosenek.
P.M.M.: Ja bym dodał, że warto także korzystać z dobrodziejstw harmonicznych muzyki soft rock lat 70. Często posiłkowano się akordami zmniejszonymi. Tworzą ciekawy bridge pomiędzy jednym a drugim akordem piosenki. Robi to robotę i naprawdę przyjemnie się gra takie akordy!

Okej, a jak Lisha się w tym odnajduje?
T.K.K.: Bardzo dobrze. Z tego co mogę wnioskować to wykonawcy, którzy m.in. kształtowali ją muzycznie, gdy była nastolatką. Natomiast Lisha jest mocno zwolenniczką współczesnych soundów, które słyszane są w obecnych produkcjach. Dlatego też sięgamy po nowe rozwiązania. Mamy potężne wsparcie w amerykańskim producencie i inżynierze dźwięku Joshu Harrisie, który pracował z Madonną, Sealem i THE KILLERS a w 2001 roku był nominowany do Grammy. Poza tym nie można zamknąć się w jednym gatunku i brzmieniu. Dziś już nie powstają albumy stylistycznie zwarte jak to było za czasów LED ZEPPELIN czy PINK FLOYD.
P.M.M.: Liczą się pojedyncze piosenki. Odeszliśmy od tzw. koncept albumów do rynku singlowego. I dobrze. Nic na siłę.
Miki, Ty od roku 2000 byłeś dyrektorem A&R Sony Music Polska. Jak Twoim zdaniem dziś wygląda rynek oceniając go z perspektywy tamtych czasów
P.M.M.: To dwa rożna światy. Kiedyś wyłącznie wytwórnie, radio i telewizja. Teraz wolność twórcza i wydawnicza, czyli YouTube, platformy streamingowe i Internet. Tego nie da się porównać. Inne narzędzia, inne metody promocji, inne pieniądze. Jednym słowem – inne wszystko. Teraz ogranicza nas tylko talent i praca. W drodze do sukcesu najlepiej jeśli idą w parze.
T.K.K.: Tu mogę zdradzić tajemnicę, że właśnie Miki był pierwszym człowiekiem, który podpisał kontrakt z HA-DWA-O! I proszę od razu był przebój Zatrzymaj mnie
P.M.M.: I zarobiliśmy na tym dużo pieniędzy 😊, a słuchacze mieli przyjemność. Jak sądzę 😉
T.K.K. Tak. To były czasy, gdy głównie wytwórnie zarabiały. Nie Artyści: Z tego co pamiętam!
Wracając do LISHA & THE MEN. Po singlu Zatańcz pojawił się utwór świąteczny W ten jedyny czas a następnie remix Zatańcz autorstwa Josha Harrisa. Mam wrażenie, że do tej pory orientowaliście się trochę w terenie, poznawaliście się?! Kiedy uderzacie z większym impetem?
T.K.K.: Dobre spostrzeżenie. Tak było.
Rzeczywiście, dziś założenie kapeli to nie jest bułka z masłem. Sporo trzeba wykalkulować i muzycznie ustalić plan działania. Zdecydowanie, pomimo większej ilości przestrzeni do promocji, rynek jest jednak trudniejszy niż kiedyś
Poza tym nie mamy po 20 lat, by tak w pełni spontanicznie ruszyć. Każdy z nas działa na różnych platformach życia zawodowego, choć ja, nie ukrywam, cały czas zakorzeniony jestem głównie w muzycznym życiu. Choć wspomnianej spontaniczności nam tu nie zabrakło, bo ona zawsze towarzyszy przy powstawaniu artystycznych inicjatyw Ale w tym roku już wystartujemy pełną parą!
P.M.M.: To prawda. Trzeba z pewną dozą rozsądku do tego podejść. Ale nie ukrywam, że musi też przy tym być dobra zabawa i powiew młodzieńczych zrywów. To taka odskocznia od stałych zajęć. Jednak traktowana poważnie! Od lat jestem właścicielem firmy Rock And Roll Production, która z sukcesem zajmuje się produkcją filmów i seriali. Aktualnie to codzienny serial „Leśniczówka” i serial „Archiwista” a już w tym roku na ekrany kin wchodzi wyprodukowany przez moją firmę film „Niepewność. Zakochany Mickiewicz.” Muzyczny akcent w moim życiu jest mi potrzebny!
Koncerty?
P.M.M.: Work in progress
T.K.K.: Wkrótce będziemy się nad tym pochylać. Musimy zebrać zespół i koncertowy repertuar. Obecnie główna koncentracja to kolejne single i ich promocja.

Wracamy do sprzętu – jakie wzmacniacze wykorzystacie na scenie?
T.K.K.: W moim przypadku nie jest zaskoczeniem, że stawiam na klasykę. Na scenie używam Combo gitarowe Marshall JTM Studio ST20C. Marshall jakiś czas temu zaproponował klasyczne wzmacniacze w wersji studio o mocy 20 W z możliwością redukcji do 5 W – to znakomite rozwiązanie, dzięki któremu mogę cieszyć się klasycznym brzmieniem a przy tym grać na akceptowalnej głośności Testowałem Marshalla Studio Vintage , który jest mniejszą wersją kultowego Pelxi.
Miałem też okazję sprawdzić Marshalla Studio Classic – odpowiednik JCM 800, ale najbardziej przypadł mi do gustu JTM Studio 20. Zapewnia mi wszystko czego potrzebuje a dzięki redukcji mocy, mogę go rozkręcić nawet w domu.
Oczywiście, gdy jestem sam. Natomiast kiedy jednak mam ograniczone możliwości, jestem w trasie czy hotelu a wena każe mi grać – podpinam gitarę bezpośrednio do Hotone Ampero II Stomp – kompaktowego modelera i procesora efektów. Mam w nim wszystko: od symulacji wzmacniaczy, po całą masę efektów, dzięki czemu mogę popracować podpinając słuchawki do urządzenia. To pozwala mi na szybką akcję – wyciągam gitarę, słuchawki – podpinam pod Ampero – i …. znikam na kilka godzin.
P.M.M.: Klubowo do akustycznego grania Marshall AS100D, do elektrycznego Mesa Boogie Rectifier Twenty-Five.
Diabeł tkwi w szczegółach! Struny? Kostki? Efekty? Wasze ulubione?!
T.K.K.: Od lat stawiam na Elixiry – znakomite struny o wyjątkowo długiej trwałości. Świetnie sprawdzają się na scenie . Uściślając – do gitar elektrycznych stosuję Elixir Optiweb . Efekty – jak wspomniałem – korzystam chętnie z urządzeń Hotone. Oprócz Hotone Ampero II Stomp, korzystam też z ich Hotone SP-20 Soul Press II, który dzięki swoim małym rozmiarom mieści się bez problemu w pedalboardzie i jest niezwykle funkcjonalny 4 w 1 (głośność, ekspresja, kaczka, głośność/wah. ) Z dużą radością przyjąłem informację o reedycji kultowych efektów Marshalla. Miałem kiedyś Guv,noir. Podczas ostatniej wizyty w Salnie RNR Warszawa miałem okazje potestować reedycję tych efektów i serce znowu zaczyna mi bić w ich kierunku ….zobaczymy. Na razie ponownie mam Guv’noira i Marshall Bluesbreaker. Kostki: Gibson, Medium.
P.M.M.: Tylko Martiny. Struny grubsze 12/13 a kostki Medium.
T.K.K.: Aaa! Wracając jeszcze do strun – natomiast w gitarach akustycznych podczas nagrań w studio stosuję struny Martina – mam wrażenie, że znakomicie podkreślają walory instrumentu i pozwalają cieszyć się naturalnym, szlachetnym brzmieniem .
Dziękuję za rozmowę!
P.M.M./T.K.K.: Dziękujemy i pozdrawiamy czytelników „TopGuitar”!